niedziela, 6 października 2013

Rozdział piąty


    W Szpitalu świętego Munga znaleźli się dosłownie trzydzieści sekund później. Andrew zrobił się jeszcze bledszy, a gdy Hermiona spytała go, czy nadal boli go brzuch, nie potrafił nic odpowiedzieć. Wszyscy podążyli szybkim krokiem do recepcji.
- Melanie! - zawołała Ginny. Kobieta spojrzała w jej stronę i pomachała do niej.
- Już wróciłaś z urlopu? - zapytała. W tym samym czasie Andrew zaczął kaszleć.
- Musimy iść z tym maluchem do mnie. Prawdopodobnie się zatruł, ale nie mam pojęcia czym. - Melanie kiwnęła głową i poszła razem z nimi na trzecie piętro. 
 - Harry, posadź go tutaj. - Ruda zwróciła się do swojego chłopaka, który szybko wykonał jej polecenie. Blondynka podtrzymywała cały czas Hermiona, która była tak samo blada, jak jej synek. Po jakiś trzech minutach Ginny wyjęła potrzebne przyrządy do badania i leczenia, ubrana w specjalny fartuch i rękawiczki. 
- Idę powiadomić szefa, że wróciłaś i że w razie czego, będzie potrzebna pomoc. - odezwała się Melanie.
- Oczywiście, dzięki wielkie. - odpowiedziała jej, zwróciwszy po chwili wzrok na Hermionę. - Pomoc się na pewno nie przyda, bo nie widzę, by cokolwiek zagrażało życiu Andrew, ale wolę go zbadać. - brunetka kiwnęła głową, odsuwając się, by zrobić miejsce Ginny. 
- Może przyniosę ci coś na rozgrzanie? -zapytał cicho Harry, gdy Hermiona stanęła pomiędzy nim, a  Ronem. 
- Nie, dziękuję. - jej głos drżał, można było usłyszeć, że była blisko płaczu. 
- Nie martw się. Słyszałaś co powiedziała Ginny, nic mu nie grozi, to tylko zatrucie. - pogłaskał ją po ramieniu.
- Żyjemy w świecie, w którym jest pełno niebezpiecznych roślin. W którym przyrządza się trujące eliksiry. - warknęła, zaciskając usta.
- Nikt z nas, by go nie skrzywdził. - odpowiedział jej stanowczo Harry.
Po ponad dwudziestu minutach Ginny stwierdziła, że najlepiej, gdyby Andrew został w klinice na noc, ponieważ nie jest na sto procent pewna, czy to zwykłe zatrucie. Podała blondynkowi napój, który z trudnością wypił, ale w znacznej części poprawił jego wyraz twarzy.
- Muszę tutaj zostać, żeby porozmawiać z kilkoma osobami. - Ginny oznajmiła przyjaciołom, gdy odebrała od Andrew szklankę z lekarstwem. - Najlepiej, gdybyś też została, Hermiono. 
- Oczywiście, że z nim zostanę. - usiadła koło chłopca, który od razu wtulił się w jej ciało. 
- Wracacie jutro do pracy? - Ginny zwróciła się do Harry’ego i Rona.
-Tak, niestety papierkowa robota czeka. - odpowiedział ponuro Ron, patrząc na Hermionę i Andrew z mieszaniną uczuć. 
- Ja jadę razem z Kingsleyem do Dinnington. – westchnął Harry.
- Słuchajcie, nie wiem jak Andrew mógł zatruć się jedzeniem przyrządzonym przeze mnie. Nie jestem wybitną kucharką, ale kupuję towary jak najlepszej jakości. - spojrzała na Hermionę przepraszającym wzrokiem.
- Nie musisz się tłumaczyć, Ginny. Nigdy bym cię o coś takiego nie posądziła. - uśmiechnęła się lekko. - Jestem ci wdzięczna, że mu pomagasz.
- Jak mogłabym mu nie pomóc? Będąc uzdrowicielką, mam taki obowiązek, a Andrew, będąc twoim synem, to mój klient numer jeden! - po tych słowach do gabinetu Ginny wszedł osiwiały mężczyzna o miłym wyrazie twarzy.
- Dobry wieczór, panno Weasley.- uśmiechnął się, lecz po chwili uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy zobaczył przestraszonego Andrew. - Co się stało tej biednej istotce? - podszedł szybko do Hermiony i blondynka. 
- Szukam przyczyn zatrucia, ponieważ po zjedzeniu jednej z potraw, Andrew zaczął się źle czuć. - odpowiedziała mu Ruda z żalem w głosie. 
- Poproś każdego z przedstawicieli oddziałów, by przybyli tutaj. To może być coś poważniejszego. - Hermiona wstrzymała oddech, jeszcze mocniej, przytulając swojego syna.
Ginny kiwnęła głową i wyszła ze swojego gabinetu, podążają prawie biegiem na piętro drugie.

   Draco bez pośpiechu pakował swoją teczkę. Zmienił szatę uzdrowiciela na garnitur i poprawił swoje włosy, przejeżdżając po nich dłonią. Dzisiaj na kolację przychodzą jego rodzice, ale na całe szczęście będą tam też Blaise i Theodore, którzy zechcieli się razem z nim pomęczyć. Właśnie zamykał drzwi do gabinetu, gdy zauważył, biegnącą, rudowłosą kobietę, która zastukała w drzwi gabinetu jego szefa. Co Ginny Weasley robi dzisiaj w pracy? Przecież miała wolne. Zdając sobie sprawę z tego, iż nie powinno go to obchodzić, zamknął szybko drzwi i zszedł po schodach. Pożegnał się z sekretarką Melanie, ale nie zdążył otworzyć drzwi, ponieważ zatrzymał go krzyk Ginny.
- Malfoy! Musisz się stawić natychmiast w moim gabinecie! - zauważył, że nie miała dobrego humoru. Dyszała ciężko, a sam jej głos odzwierciedlał nie tylko zdenerwowanie, ale i przerażenie. 
- Bardzo mi przykro, Weasley, ale właśnie skończyłem dzisiejszy dyżur. - odpowiedział, lekceważąc to, że Ginny cała się trzęsła. 
- Nie obchodzi mnie to! Orwell powiedział, że jesteś najlepszy z twojego oddziału, więc musisz tam teraz przyjść! - warknęła, ale na blondynie nie zrobiło to wrażenia. Skończył na dzisiaj i nie zamierzał dłużej tutaj siedzieć. Świadomość, że pan Harborne może w każdej chwili umrzeć, a on nie może nic zrobić, nie dawała mu spokoju. 
- Nie drzyj się, Weasley, bo mi głowa pęka. - warknął, sprawiając, że Ginny podbiegła do niego, lekko się chwiejąc.
- Słuchaj ty mnie! - wskazała na niego palcem. - Nie chcę ci się zwierzać, ale przeze mnie coś niedobrego dzieje się z moim chrześniakiem, więc, kurna, mnie nie denerwuj, tylko zapierniczaj ze mną do mojego gabinetu! - Draco podniósł do góry lewą brew. 
- A po co ci jestem potrzebny? 
- Nie wiem, czy to tylko zatrucie, więc wezwałam po jednym uzdrowicielu z każdego działu. Zostaniesz tam tyle ile czasu zajmie ci zbadanie małego. - po chwili zrobiła się blada, ponieważ zdała sobie sprawę, że chce zaprowadzić Malfoya do Andrew. A Andrew to syn Hermiony... tak więc, to też jego syn. Spojrzała szybko na blondyna, który uważnie się jej przyglądał. - Albo wiesz, co... Nie musisz już tam iść. Wezwę kogoś innego. Zapomnij o tym. - machnęła ręką i odeszła. Draco jeszcze wyżej podniósł lewą brew i spojrzał na znikającą sylwetkę Ginny. 
- Melanie, widziałaś może, jak ten chłopiec wyglądał i ile miał lat? Było z nim aż tak źle? -zapytał kobiety, która odwróciła wzrok od pergaminu. 
- Wyglądał na około pięcioletniego chłopca. Był blady i nie mógł mówić. - Draco westchnął i dziękując Melanie za informację, udał się do gabinetu Ginny. Coś się dobroduszny na stare lata zrobiłeś, Malfoy. Pomyślał, zastanawiając się, co takiego mogło dopaść tego chłopca. Poprawił krawat i wszedł do pomieszczenia, z którego wychodziło trzech magomedyków. W środku była Ginny, szef Weasley - pan Poole i Harry Potter. 
 - Bardzo dobrze, że przyszedłeś. - powiedział Poole, gdy Draco stanął obok Harry’ego, który spojrzał na niego z takim samym zdziwieniem, jak gdy zobaczył Blaise’a i Theodora przed swoim domem w Dolinie Godryka. 
- Panna Weasley by mnie zabiła, gdybym nie pomógł jej chrześniakowi. W końcu, jest to bezbronne dziecko. - Harry spojrzał szybko na Ginny, a ona gniewnie spojrzała na Dracona. 
- Wiem, że to nie jest możliwe, by to był jakikolwiek urok, ale chcę sprawdzić każdy przypadek. - powiedziała Ginny, której oczy nadal płonęły gniewem.
- Rozumiem. - odpowiedział i podszedł do blondynka. Gdy Draco ukucnął przy Andrew, rudowłosą przeszedł dreszcz strachu. Harry szybko do niej podszedł.
- Nieźle zaryzykowałaś, sprowadzając tu Malfoya, kochanie. - szepnął jej do ucha.
- Dlatego poprosiłam, by Ron zabrał Hermionę do bufetu. Nie myślałam, gdy kazałam mu tu przyjść. - cicho warknęła, ale ścisnęła delikatnie dłoń mężczyzny. 
- Miejmy nadzieję, że nie wpadnie na myśl, że Andrew mógłby być jego synem. - jeszcze bardziej ściszył szept, ale tak, żeby Ginny mogła go jeszcze usłyszeć. Puściła jego dłoń, podchodząc do Andrew z drugiej strony. 
    Draco przyglądał się chłopcu z dziwnym uczuciem w brzuchu. Albo ma przewidzenia ze zmęczenia albo właśnie widzi siebie samego sprzed osiemnastu lat. Pokręcił głową i spojrzał jeszcze raz na twarz Andrew, którego niebieskie oczka zaszły mgłą.
- Coś jest nie tak. - mruknął, machnąwszy ręką przed twarzą chłopca. - Jego oczy zachodzą mgłą. -powiedział, patrząc na Ginny. - Co dzisiaj jadł? 
- Sałatkę grecką, ciasto i wypił sok dyniowy. 
- Nikt mu nic nie dolewał do tego soku? Albo nie dodawał do jedzenia? - Ginny się wzdrygnęła.
- Nie. Ja robiłam kolację i deser. Cała moja rodzina jadła te same potrawy. - nagle Andrew kaszlnął dwa razy i się rozpłakał. Draco przywołał dwa flakoniki. Jeden z bezbarwnym, a drugi ze złotawo-żółtym płynem. Ginny wlała ten pierwszy do kubka, wlewając też wody, a następnie szybko wymieszała lekarstwo i podała Andrew. Draco pomógł mu utrzymać szklankę, która wyślizgiwała mu się z rąk. 
- Ktoś musiał mu coś tam dodać, bo tak jak powiedziałaś, na urok to nie wygląda. Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewny, że to zatrucie. Innego wyjścia nie ma. - nie spuszczał wzroku z blondynka, który łapczywie pił lekarstwo. Gdy skończył, otworzył oczy, które nadal były zasłonięte mgłą. Draco przetarł twarz i nagle go oświeciło. - Czy chłopiec jest na coś uczulony? 
- Nie. To znaczy, nie wiem. - odpowiedziała. Po chwili zdała sobie sprawę, że nigdy nie pytała Hermiony, czy jej syn może mieć na coś uczulenie, lub mieć jakieś schorzenie.
-To może jego matka wie? - zapytał blondyn, a Ginny ponownie przeszedł dreszcz strachu.
- Mogę iść i zapytać. - odezwał się Harry. 
- Nie mamy czasu na podróżowanie, bo sądzę, że jego matki tutaj nie ma? - Harry i Ginny wymienili zdenerwowane spojrzenia. Harry chrząknął.
- Jest, ale Ginny nie chciała by tutaj przebywała. - Draco spojrzał na nich, jak na idiotów.
- Serio? I ona od tak się na to zgodziła? Nie chce być z synem, gdy jemu coś grozi? -prychnął. -Co za brak empatii... takie kobiety nie powinny wychowywać dzieci. 
- Uważaj na słowa, Malfoy. - warknął Harry, nie zdając sobie sprawy, jak groźnie to zabrzmiało.
- Co, Potter? To ktoś z twojej rodziny? Albo z twojej Weasley? - zapytał i szybko się odsunął, gdy pięść Harryego zmierzała w stronę jego twarzy.
- Panowie, spokój! - krzyknął Poole. - Panie Potter. Proszę udać się do bufetu i tam poczekać. - Harry rzucił blondynowi wzrok Bazyliszka i biegiem wyszedł z gabinetu swojej dziewczyny. - Zajmijcie się tym schorzeniem, bo panna Granger się załamie. - zwrócił się w stronę Dracona i Ginny. Ta druga potraktowała staruszka złowrogim spojrzeniem. 
- Granger? A co jej do tego, że ten chłopiec jest chory? 
- Nie ważne dlaczego! Uleczmy go! - Ginny krzyknęła, sprawiając, że Andrew spojrzał w jej stronę.
- Cociu? Gdze jest mama? – jego cichy głosik przyprawił ją o kolejne dreszcze strachu. 
- Czeka na ciebie, kochanie. Zaraz cię uleczymy. - odpowiedziała, łapiąc go za rękę. Draco spojrzał na kobietę, by po chwili zdać sobie sprawę z tego, że to nie może być syn kogoś z jej rodziny. Większość krewnych Weasley jest rudych, a ten chłopiec jest jego cholerną kopią. 
- Cześć. - postanowił się do niego odezwać. Andrew przeniósł na niego swój zamglony, senny wzrok. - Jestem uzdrowicielem i razem z twoją ciocią chcemy ci pomóc. Jak masz na imię? 
- Endźlu. - odpowiedział, po czym znowu kaszlnął. Ginny wlała do szklanki następne lekarstwo mieszając eliksir z wodą.
- Posłuchaj, Andrew. Piłeś albo jadłeś coś niedobrego? - blondynek zamknął oczy, jakby chciał sobie przypomnieć, co takiego jadł na kolację. W tej samej chwili za drzwiami dobiegł trzask, łoskot i krzyk. Ginny wyszła na korytarz, w którym stała długonoga, brązowowłosa kobieta ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy. 
 -Dowiedziałam się, że jest u ciebie mój narzeczony. - za nią pojawił się Ron, pocierając swoje ramię. Trochę dalej stała Hermiona, podtrzymywana przez Harry’ego.
- Chcę do mojego syna. - warknęła, patrząc z furią na rudowłose rodzeństwo. Ginny podeszła do przyjaciółki i szepnęła.
- Nie możesz, Miona. Wiesz dlaczego. 
- Jest tutaj Draco, czy nie? - warknęła panna Greengrass i nie czekając na odpowiedź weszła do gabinetu Ginny. 
 - Poczekaj tutaj, Miona. Proszę. - rudowłosa westchnęła i wbiegła za Astorią do pomieszczenia.
- Co tam się dzieje? - zapytał pan Poole. - Co to za zachowanie, gdy dziecko jest w takim stanie? - oburzony spojrzał na Astorię, która założyła ręce na piersi.
- Bardzo przepraszam, ale niektórzy są bardzo niecierpliwi. Mógłby pan pójść do Hermiony? Niech pan jej wszystko na spokojnie wyjaśni. Może panu uda się ją uspokoić. - staruszek wyszedł na korytarz, a Ginny i Draco spojrzeli z takim samym zdziwieniem na Astorię.
- Co ty tutaj robisz? Jestem w pracy, nie widzisz? - warknął, pokazując głową na zmizerniałego blondynka. 
- Miałeś skończyć pół godziny temu. Twoi rodzice się niecierpliwią. 
- To ich czymś zajmij. Muszę pomóc temu chłopcu, więc z łaski swojej wyjdź stąd, bo obawiam się, że nie zastaniesz mnie do jutrzejszego wieczora. - Astoria zrobiła wielkie oczy i całą jej twarz pokryła czerwona plama. 
- Co to ma znaczyć? Co ja powiem Narcyzie i Lucjuszowi? 
- Prawdę. Że jestem w pracy i nie mogę przyjść. - Ginny przyglądała się tej konwersacji z dosyć wielkim zdziwieniem. Myślała, że skoro Malfoy i Greengrass już rozsyłają zaproszenia na swój ślub, to są w bardzo bliskich stosunkach. Andrew znowu zaczął kaszleć, więc Draco oderwał wzrok od swojej narzeczonej i nie odwrócił się w jej stronie, dopóki nie usłyszał trzask drzwi. 
- Będziesz miał awanturę w domu, jak sądzę. - pierwszy raz od dzisiejszego pojawienia się w świętym Mungu, Ginny się szczerze zaśmiała. 
- Nie bój się tak o mnie, Weasley. Nie daję sobie wejść na głowę. - zapadła cisza, którą przerywał równy oddech Andrew. - Oddech mu się wyrównał i twarz też zaczyna nabierać normalnych kolorów. Teraz trzeba się dowiedzieć co powoduje bóle brzucha i ten okropny kaszel. - Ginny kiwnęła głową. 
- Jak chcesz, to wracaj do domu. Jeżeli nie ma objaw żadnego urazu pozazaklęciowego, czas, żebym ja się zajęła Andrew. 
- Mogę zostać, nie mam po co dzisiaj wracać. - wstał i spojrzał na drzwi. - Co się tam stało? Czyżby twój ukochany znowu chciał kogoś pobić? - podniósł lewą brew, a na twarzy pojawił się wredny uśmieszek. 
- Nie wiem co się stało. Twoja narzeczona przysłoniła mi cały obraz. - rudowłosa odgryzła się. Nie chciała mu mówić o tym, że Hermiona próbowała się dostać do swojego syna. -Astoria jest na diecie, więc nie mów o niej takich rzeczy, bo jeszcze cię usłyszy. - Ginny wywróciła oczami i podeszła do Andrew, poprawiając mu poduszkę. - Zostaniesz z nim na chwilę? Pójdę do Harry’ego i… po prostu, zostań tu, ok?
- Nie martw się, nie mogę go zostawić samego. Zostałbym wylany na zbity pysk. 
- Naprawdę? Słyszałam, że jesteś najlepszy. - posłała mu wredny uśmiech i wyszła. 
    Andrew przyglądał się Draconowi, gdy ten patrzył przez okno na granatowe niebo. Chociaż miał tylko cztery lata, poczuł, że ten pan nie jest tylko mężczyzną, który chce mu pomóc. Czuł do niego jakąś więź.
- Plose pana. - Draco oderwał wzrok od okna, przerzucając go na chłopca. - Wujek Lon dał mi ciasto cekoladowe. - blondyn od razu zrozumiał o co chodziło Andrew.
- A smakowało, jak czekolada? 
- Tak. Ale juz wiecej go nie zjem. Nie chce, zeby znowu mnie bolał bzusek i zeby mama sie smuciła. - w jego oczach pojawiły się łzy. - Draconowi zabiło mocniej serce. Nigdy nie poczuł troski, która tak nagle się u niego pojawiła. Ten chłopiec miał w sobie coś, czego blondyn nie umiał opisać. Poczuł do niego niezwykłą sympatię, a poznał go dopiero niecałą godzinę temu. Może to dlatego, że wygląda tak samo, jak on, gdy miał pięć lat? Kim jest Andrew? Dlaczego ma takie same, szaroniebieskie oczy? I te włosy... tak samo spadają mu na czoło, gdy ich nie ułoży. 
- Już wiem, jak ci pomóc. Chodź ze mną. - Andrew podał mu powoli rękę i stanął koło niego. - Wziąć cię na ręce? - blondynek pokiwał głową.
    Zanim Dracon otworzył drzwi, do gabinetu wpadła Hermiona, która ze strachem w oczach spojrzała na swojego synka, a później, zdając sobie sprawę kto trzyma Andrew na rękach, jej ciało sparaliżował szok i jeszcze większy strach. 
- Uważaj kobieto, bo mam chore dziecko na rękach. - Draco spojrzał na brązowowłosą i stanął jak wryty. -Granger? - odchrząknął. - To znaczy, Hermiona... Co ty tutaj robisz? 
- Ja... Andrew to mój.. - brunetka nie mogła wymyślić żadnego konkretnego wytłumaczenia. Cały czas martwiła się o Andrew, któremu nie wiadomo co dolegało. Później musiała wyjść z gabinetu, nie wiadomo z jakiego powodu. Następnie Ron powiedział, że dał czterolatkowi ciasto, które Ginny odłożyła do wyrzucenia, ponieważ zawierało trujące substancje. O mało co nie zabiła rudowłosego i jeszcze ta kobieta, która mówiła cały czas o Malfoyu. A teraz oto on. Cały we własnej osobie, stoi i trzyma ich syna na rękach. Czy on już wie? Czy warto wymyślać historyjki na temat Andrew, gdy prawdopodobnie już poznał prawdę? Chłopiec od razu rozpoznał głos Hermiony i wyciągnął w jej stronę ręce. Brunetce łzy napłynęły do oczu.
- Nie tłumacz się. – Spojrzał na nią uważnie i dodał. - Wiem co mu dolega. 
-To wspaniale! – odezwała się Ginny, która cały czas stałą za brunetką.
- Ja chce do mamy. – powiedział Andrew, widząc, że Hermiona nie chce go przytulić.
- Zaraz wrócisz do domu, tylko  ciocia Ginny da ci lekarstwa. Dobrze? - brunetka odezwała się ochrypłym głosem.
- Jus piłem lekalstwa.. – chłopiec nadymał policzki, czym sprawił, że Draco się delikatnie uśmiechnął.
- Dzielny z niego chłopak. – powiedział, spoglądając na Hermionę. – Dobrze będzie, jak Weasley da mu eliksir wzmacniający. To powinno na dzisiaj wystarczyć. Nie musi zostawać w szpitalu, chyba, że chcecie. – Ginny kiwnęła głową na znak, że rozumie. Draco postawił blondynka na ziemi, który od razu podbiegł do swojej mamy. Blondyn uważnie zaczął się przyglądać chłopcu. Jego zachowanie mówiło samo za siebie. Hermiona musiała być kimś bliskim chłopcu. – Mogę zadać wam pytanie? – Harry i Ron stali trochę dalej i przyglądali się tej scenie z niepokojem. Właściwie, to ten pierwszy czuł nadchodzącą burzę.
- Zależy o co chcesz zapytać. – odpowiedziała mu Hermiona, starając się zachowywać naturalnie.
- Gdzie jest matka tego chłopca? Weasley powiedziała, że na niego czeka. – brunetka przytuliła mocniej blondynka i spojrzała Draconowi hardo w oczy.
- Ja jestem jego matką. – Dracona dosłownie sparaliżowało.
- Nie możliwe… - wymamrotał. – On ma jakieś cztery lata. Musiałaś mieć osiemnaście, gdy go urodziłaś.
- Możliwe, że tak. Jednak to nie twoja sprawa.
- On wygląda... jest taki sam, jak.. – podszedł do Andrew i przyjrzał się jeszcze raz jego twarzy.  – Jakim cudem? – zapytał, tym razem patrząc na Hermionę. – Nie wierzę. Ja nie mogę… nie z tobą. – blondyn starał się mówić cicho, jednak wszyscy go słyszeli. Te słowa ugodziły Hermionę w serce tak mocno, że aż nie mogła uwierzyć, iż nadal będzie tak mocno przyjmować krytykę Malfoya.
- W ogóle się nie zmieniłeś. Jesteś tak samo arogancki, egoistyczny i chamski, jak cztery lata temu. – jej głos drżał, lecz postanowiła go zaatakować.
- Za to mnie przecież kochałaś. – wytknął jej i nadal oszołomiony, ominął wszystkich udając się do wyjścia.
- Co ja zrobiłam… – Hermiona ukryła twarz w dłoniach. 
 -Nie dałaś rady go okłamać. Nic złego nie zrobiłaś. – Ginny podeszła do niej i objęła ją ramieniem.
- Wiedziałam, że zrobię coś nie tak. – brunetka westchnęła. – Jestem taka słaba. Przecież musiał zauważyć, że są niemal identyczni. – samotna łza spłynęła po jej policzku. – On trzymał Andrew na rękach i na pewno to poczuł.  Na pewno poczuł, że to nie jest obce dziecko… że to jest jego dziecko. Nie dałabym rady wmówić mu, że to nie jest mój synek. –nie wytrzymała i dała upust emocjom. Ogarnęła ją fala bezsilności, strachu i żalu. Po jej policzkach spadały łzy, jedna za drugą. Tak, jakby każda goniła poprzednią.  


Pojawiam się z kolejnym rozdziałem, który miał zostać dodany w tamtym tygodniu, ale oczywiście musiałam nie dotrzymać terminu... PRZEPRASZAM! Dodaję "późnym wieczorem", czyli po 24:00, następnego dnia... co ze mnie za złe babsko...
Dziękuję za komentarze pod poprzednimi rozdziałami! Mam nadzieję, że nadal będziecie tutaj zaglądać! Uwielbiam długie i szczere komentarze, które dodają kopa wenie ;D 
Mam do Was pytanie. Znacie może jakieś bardzo fajne historie Drarry? Chcę przeczytać jakąś dobrą historię o Draco i Harrym, tak z ciekawości ;)

18 komentarzy:

  1. Przewspaniały rozdział! Świetnie przedstawiłaś scenę, w której Draco poznał Andrew i spotkał Hermionę. Ciekawe co Draco zrobi z tą informacją. Niestety w szpitalu musiała się pojawić Astoria :/.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam,
    Lana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Cudownie przedstawiłaś spotkanie Draco , Andrew i Hermiony. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa, nareszcie nowy rozdział!! :D Fajnie, że się nareszcie spotkali :). Szkoda tylko, że Hermioną odebrała słowa Draco jako obraźliwe. Według mnie zachował sie jak każdy facet, który po kilku latach dowiaduje się, że ma syna. On po prostu kalkulował i powiedział, że to nie możliwe (przynajmniej ja tak to odebrałam). Nie mogę się do doczekać aż w końcu się coś rozwinie między nimi!! Pozdrawiam i życzę dużo weny :)


    Blumelinda

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to jest jeden z najlepszych rozdziałów! :) Bardzo mi się podobał, a końcówka mnie powaliła na kolana, choć interpunkcja nieco razi w oczy :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale w emocjonującym momencie skończyłaś!! Draco to świnia! jak mógł tak powiedzieć!!! Wrrr! wyrwałabym mu te jego tlenione kłaki!!
    Rozdział super:D!!
    Pozdrawaim!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Dobrze, że Draco dowiedział się o synu, ale jego reakcja pozostawia wiele do życzenia. Nie dziwię się Hermionie, że wychowuje Andrew sama

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie się dowiedział!
    Jestem po prostu aż cała happy z tego powodu! ♥
    Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się cieszę, że wreszcie poznał Andrew ;3 Normalnie super. Tylko ciekawe jak on się teraz będzie czuł xd Mam nadzieje, że nie zachowa się jak kompletny cham O.o
    A c do tych historii - mam cały asortyment
    wszystkie dramione jakie mam, ty masz już w linkach, ale mam kilka drarry :
    http://zwykle-pozadanie-hd-yaoi.blogspot.com/
    http://www.fanfiction.net/s/7798774/1/Ostatnia-Szansa
    http://www.fanfiction.net/s/6105143/1/Gorycz-K%C5%82amstw
    http://www.fanfiction.net/s/6766969/1/Kwitn%C4%85ca-Jab%C5%82o%C5%84
    http://www.fanfiction.net/s/6950351/1/Nawiedzona-narzeczona
    http://www.fanfiction.net/s/3859309/1/Duma-i-uprzedzenie
    cz. 1 - http://www.fanfiction.net/s/7580715/1/Melvin-s-Coffee
    cz. 2 - http://www.fanfiction.net/s/7580668/1/Melvin-s-Coffee-2-czyli
    cz. 3 - http://www.fanfiction.net/s/7686065/1/Niezapomniane-%C5%9Awi%C4%99ta
    to jest boskie, najlepsze : http://www.fanfiction.net/s/5045610/1/Musi-Kocha%C4%87-Quidditch
    i kilka miniaturek :
    http://www.fanfiction.net/s/6115857/1/Definicja
    http://www.fanfiction.net/s/7920971/1/Pierwsza-Randka
    taka jakby parodia : http://www.fanfiction.net/s/7690460/1/Zwyczaje
    http://www.fanfiction.net/s/7087362/1/Szaty-cesarza
    http://www.fanfiction.net/s/6982164/1/Bajka
    http://www.fanfiction.net/s/6026301/1/Czekolada-w-deszczu
    http://www.fanfiction.net/s/6015269/1/Korzy%C5%9Bci-ze-%C5%9Bniadania
    http://www.fanfiction.net/s/7906235/1/Teksty-na-podryw - uwielbiam
    cz. 1 - http://www.fanfiction.net/s/9643310/1/Jak-si%C4%99-odkocha%C4%87
    cz. 2 - http://www.fanfiction.net/s/9652920/1/Jak-%C5%BCy%C4%87-d%C5%82ugo-i-szcz%C4%99%C5%9Bliwie
    Mam nadzieję, że Ci się spodobają ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepiej sobie skopiuj cały komentarz i wklej do worda, czy coś, łatwiej się będzie połapać ;)

      Usuń
    2. Dzięki wielkie!!! <3 Czytam właśnie "Musi Kochać Quidditch" i coś czuję, że polubię Drrary ;)

      Usuń
  9. witam Cię, dopiero trafiłam na Twojego bloga, całość zapowiada się interesująco. Do tego śliczny szablon.

    Jednak, jednak- proszę zajrzyj na www.well-you-re-quite-nice-you-know.blogspot.com
    Nie, nie w celu przeczytania i skomentowania rozdziału- ale jest tam baaardzo ważna notka, z którą trzeba dotrzeć do jak największej ilości magicznych ludzi:)

    Koniec psot!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się że wreszcie jest nowy rozdział bo już nie mogłam się doczekać. Reakcja Draco nieodpowiedzialna i chamska dopiero co dowiedział się że ma syna i tak po prostu wyszedł niepojęte. Mam nadzieję że nam choć trochę przybliżysz ich relację z przeszłości. Karola

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest wspaniały!!!! Ja chce dalej dziewczyno. Kiedy następny rodział kochana? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się go dodać w tą sobotę :) Muszę zacząć trzymać się wyznaczonego terminu, inaczej rzucę na siebie Crucio ;)

      Usuń
  12. Cud, miod i orzeszki ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jenhsjsiwushwggsjs <3
    Wspaniały rozdział! ;)
    Tyle moge tylko napisać!
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG, OMG, OMG!
    :O
    :O
    :O
    :O
    Szok totalny!
    Cudny rozdział i w tym Draco dowiedział się, że ma syna! :O
    :O
    :O
    No masakra jakaś!
    Czytając ten rozdział i te wszystkie scenki z tym, by Herm nie widziała Malfoya i w ogóle przechodziły przez moje ciało dreszcze :D
    Nie wiem czy to dość dobrze napisałam, ale ok... xd
    No po prostu cudnie!
    Chociaż może i nie... a co mi tam, jasne, że tak! :P
    Draco już wie, może to w jakiś sposób przekona go, by zerwać zaręczyny... Byłoby cudownie!

    Skoro mowa o zaręczynach... Astoria mnie wkurzyła... Mały chłopiec jest chory, a ona z takimi wyskokami?! ._. Głupia baba.

    Mam nadzieję, że nowy rozdział już niebawem, bo wprost nie mogę się doczekać! <3

    Powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim!

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
  15. Super blog :-D Będę go regularnie czytać :)

    OdpowiedzUsuń