niedziela, 20 października 2013

Rozdział siódmy

    Ostatnie cztery dni po spotkaniu z Pansy Parkisnon były dla Hermiony nie lada wyzwaniem. Nie dosyć, że w Ministerstwie Magii panował o wiele większy ruch, niż zwykle,  to tego drugiego  ciężkiego dnia, natknęła się na Blaise’a Zabiniego i Theodora Notta, którzy bez skrępowania przyglądali się jej, gdy czekała na swojego szefa pod jego biurem. Nie miała czasu na zjedzenie porządnego lunchu, a gdy wracała wieczorem z pracy, odbierała Andrew od swoich rodziców i musiała zaprowadzać blondynka do gabinetu Ginny, by sprawdziła, czy eliksiry działają, jak należy.
    Listopad dobiegał końca i robiło się coraz zimniej, co oznaczało, że prawie codziennie padał deszcz. Andrew kazał jej wczoraj odliczać dni do Świąt Bożego Narodzenia, czym pierwszy raz od kilku dni sprawił, że się szczerze uśmiechnęła. Obiecała sobie, że, gdy będzie miała wolny dzień, pomyśli nad prezentami dla bliskich i jak najszybciej będzie mogła, pójdzie na zakupy świąteczne. Wigilię miała spędzić ze swoimi rodzicami, Andrew oraz z Ginny i Harrym, którzy na następny dzień jadą do Nory.
-Na pewno nie chcesz z nami jechać do moich rodziców? –zapytała Ginny, gdy w upragniony piątkowy wieczór odwiedziła Hermionę.
-Wiesz Ginny, że niektórych rzeczy nie zapominam, a twój brat zrobił coś, czego mu w najbliższym czasie nie wybaczę. –odpowiedziała, kładąc na stół talerzyk z ciastkami.
-On nie zrobił tego specjalnie. Nie powiedziałam mu, że to ciasto nie nadaje się do jedzenia. Powinnam je od razu wyrzucić, a najlepiej zniszczyć jakimś zaklęciem.
-Lepiej będzie, gdy te dwa dni świąt spędzę z Andrew sama. –brunetka usiadła na przeciwko przyjaciółki.
-Jak chcesz. –rudowłosa westchnęła i sięgnęła po ciastko. – Czy dostałaś jakąś wiadomość od Parkinson? –zapytała, uważnie przyglądając się Hermionie.
-Nie i sądzę, że to dobry znak. –Ginny zmarszczyła brwi.
-To znaczy?
-To znaczy, że jej przyjaciele nie mówili nic dotyczącego mnie. –upiła kawy z kubka i dodała. -Czy mówiłam ci, że Pansy się zdziwiła, gdy jej odpowiedziałam, że nie dostałam zaproszenia na ślub Draco? Ginny pokręciła głową, a jej serce zaczęło bić szybciej ze zdenerwowania. –Nie mówiłam ci? A powinnam, bo to jest jedna z najdziwniejszych rzeczy, jaką w ciągu tych czterech lat usłyszałam. Przecież nie zaprosiłby mnie na swój ślub, prawda? –zapytała, mając nadzieję, że mówi prawdę.
-Właściwie… -zaczęła Ginny, sprawiając, że Hermiona spojrzała na nią podejrzliwie. –To dlaczego nie. Przecież coś dla niego znaczyłaś, nie mylę się? –Hermiona zrobiła się lekko czerwona, ale sama nie mogła rozróżnić, czy to z powodu złości, czy uczuć, które zaczęła odczuwać po spotkaniu Draco Malfoya w św. Mungu.
-Możliwe… -szepnęła. –Ale, gdyby tak było, to by mnie nie zostawił. Tyle razy już to powtarzałam. –podniosła głos, a w jej oczach pojawiły się ogniki złości i cień żalu.
-Sama nie wiesz, dlaczego zakończył wasz związek. –Ginny westchnęła i spojrzała w stronę torebki, do której włożyła kopertę z zaproszeniem na ślub, który miała dać brunetce ponad dwa tygodnie temu.
-Nie wiem, ale to już mnie nie obchodzi. –Hermiona założyła ręce na piersi.
-Powinno, bo Malfoy wie o Andrew. –wytknęła jej Ginny i rozpięła zamek w torbie. –Mam dla ciebie coś, co powinnam ci dać jakiś czas temu. –powiedziała już ciszej i wyjęła elegancką kopertę z herbem Malfoyów. Przez kilka sekund wahała się, czy robi dobrze, ale lepiej dłużej nie trzymać tego w tajemnicy. Prędzej, czy później sama, by się dowiedziała.
-Co to jest? – Hermiona odebrała od rudowłosej kopertę, a gdy ujrzała zielony herb, wstrzymała oddech, ale i tak serce zaczęło jej bić o wiele szybciej. –Czy to… -spojrzała szybko na Ginny, która kiwnęła głową.
-Prawda jest taka, że Zabini i Nott przyszli z tym zaproszeniem do mnie i Harry’ego, bo Malfoy, niby nie chciał tego wysłać. My też takie dostaliśmy, ale nie wiem, czy pójdziemy. –Hermiona odwróciła wzrok w stronę okna, za którym zaczął padać deszcz. –Czy to było by w porządku, po tym, co zrobił…
-Od kiedy o tym wiecie? –głos Hermiony był cichy i zachrypnięty. Wypowiedziała te słowa tak, jakby nie chciała, by ktokolwiek je usłyszał.
-Od ponad dwóch tygodni. Nie chcieliśmy przysporzyć ci następnych zmartwień, ale gdy przeze mnie Malfoy dowiedział się prawdy… postanowiłam ci to dać, teraz. –Hermiona powoli zwróciła wzrok w stronę przyjaciółki i otworzyła delikatnie kopertę. Powoli przeczytała zawartość pergaminu, a gdy skończyła, wstała z fotela i jednym, szybkim ruchem wrzuciła kopertę i zaproszenie do palącego się kominka.
-Dziękuję, że dopiero teraz mi o tym powiedziałaś. – uśmiechnęła się, ale Ginny wiedziała, że to sztuczny uśmiech. Oczy Hermiony płonęły złością. – Udajmy, że to się nie zdarzyło. Draco Malfoy i jego ślub, to sprawa, która nie jest warta zaprzątania mojej głowy. –na tym skończyła ten temat. Resztę wieczoru spędziły nad rozmyślaniem o prezentach świątecznych.

    -CZYŚ TY ZGŁUPIAŁ?! –głos zdenerwowanego Dracona rozniósł się po całym Malfoy Manor, w którym spędził ostanie dni.
-Nie denerwuj się, Draco. To tylko zaproszenie.  Nikt od tego nie umrze. –odpowiedział Blaise, siadając na swoim ulubionym fotelu.
-Tylko zaproszenie? TYLKO ZAPROSZENIE? –warknął i podszedł szybko do Blaise’a, który nic sobie nie robił ze złości przyjaciela. –To zaproszenie miało nie być wysłane. Miało zostać SPALONE! –przeniósł wzrok na Theodora, który stał przy kominku. –Powiedziałeś, że go jej nie dasz! PAMIĘTASZ?! –gdyby wzrok mógł zabijać, Theodor Nott leżałby teraz trupem na starodawnym, wartym kilka tysięcy galeonów dywanie rodu Malfoyów.
-Daliśmy to zaproszenie Potterowi i Weasley. Nie wiadomo, czy jej w ogóle je dali. Nie wrzeszcz i się nie denerwuj i tak pewnie nie przyjdzie. –wzruszył ramionami i spojrzał uważnie na blondyna. –Dlaczego, tak naprawdę się tym przejmujesz?
-Nie ważne, dlaczego. –Draco warknął, nie zmieniając wyrazu wzroku.
-To jest bardzo ważne, Draco. –Theodor odepchnął się ramieniem od kominka i podszedł do blondyna. –Powiedz nam co ci leży na sumieniu, przyjacielu. Chyba nie powiesz nam, że nie przejmujesz się swoim jedynym synem, a jednocześnie kolejnym dziedzicem Malfoyów, który jest półkrwi? –Draco zacisnął usta, czując, że zaraz przegryzie dolną wargę.
-Ciesz się, że nie ma mojego ojca. Zapewne, by to usłyszał i zaczęłaby się rzeźnia!
-Czy ja dobrze słyszę?! –Blaise wstał z fotela i pojawił się po prawej stronie blondyna. –Od kiedy tak się przejmujesz słowami twojego starego, Draco? Masz dwadzieścia dwa lata człowieku! Możesz robić, co ci się żywnie podoba! Lucjusz nie miałby w tej sprawie nic do gadania! A dziecko nie jest niczemu winne! –przycisnął swój długi palec wskazujący do klatki piersiowej blondyna.  –A co z Astorią?! Nie mów, że nagle zawładnęła tobą miłość do tej dziewczyny, bo ci, kurwa, nie uwierzę!
-Oświadczyłem się jej, więc dotrzymam danego słowa . Czas, bym zaczął ją traktować, jak moją narzeczoną.
-O tak, nadszedł ten czas. –zironizował Blaise i w tym samym czasie co on, zaśmiał się Theodor. -Czy ty przypadkiem nie jesteś dwubiegunowcem? Co, Malfoy? Tak często zmienia ci się nastawienie do Greengrass. Od irytacji do miłości, nie tak daleko? –zmierzył go gniewnym spojrzeniem i westchnął, ukazując tym bezsilność w stosunku do zachowania przyjaciela.
-Blaise ma rację, Draco. –Theodor położył swoja dłoń na ramieniu Draco, który wyprostował się i spojrzał jeszcze większym wzrokiem mordercy na obydwóch mężczyzn, po czym, odtrącając dłoń Theodora i lekko popychając Blaise’a, udał się do swojego starego pokoju na pierwszym piętrze.
        Wszedł do pomieszczenia, zamykając z trzaskiem drzwi. Stanął pośrodku pokoju i zaczął powoli rozglądać się po ścianach, szafach, półkach, aż zatrzymał się na dość dużym łóżku. Usiadł na nim i spojrzał w okno, za którym leniwie płynęły ciemno szare chmury, przeciążone wodą, która spadała w postaci deszczu. Przetarł twarz dłonią, co było znakiem, iż nie miał na nic siły. Tak naprawdę nie wiedział, czego chce. Niczego nie był pewien. Jedną rzeczą, jakiej był pewny, było to, że nie ma zamiaru do końca życia słuchać jakichkolwiek uwag ojca, dotyczących jego życia.
    Bezwładnie opadł na czystą, białą pościel. Najwidoczniej skrzaty nadal tutaj sprzątają, bo w rogach sufitu nie było pajęczyn, a na półkach nie znajdował się kurz, świadczący o tym, że przez cztery lata nikt nie zamieszkiwał tego pokoju. Przez jakiś czas z zaciętością przyglądał się zdjęciu, wiszącemu na ścianie przy drzwiach. Ukazywało ono jego samego w wieku dwunastu lat z miotłą wyścigową – Nimbusem 2001. Stał wyprostowany i można byłoby powiedzieć, że dumnie, gdyby nie ten szeroki uśmiech. Uwielbiał Quidditch, odkąd pamiętał. Nie chciał wtedy wkupić się do drużyny, ale nie przyjęliby do reprezentacji Slytherinu dwunastoletniego chłopca.
    Zamknął oczy, a przed nimi pojawiła się scena, gdy nazwał Hermionę szlamą. Mówiła mu o tym, jak przepłakała cały dzień. Nie zdawał sobie sprawy, jak ją skrzywdził. Wynagrodził jej to najlepiej, jak umiał. Tylko, czy to coś dało… Potrząsnął głową, próbując wyrzucić to wspomnienie z umysłu. W zamian zobaczył brunetkę, stojącą z wysoko podniesioną głową, starającą się wyglądać odważnie, chociaż w jej oczach widział strach i panikę. Obejmowała przedramieniem chłopca o roztrzepanych, blond włosach i jego niebieskich oczach, zmęczonych przeżyciami z całego dnia. Chłopiec przytulał się do nogi Hermiony i patrzył na niego z mieszaniną ciekawości i zmęczeniem. Czy mały blondyn zrozumiał całą rozmowę, która odbyła się w św. Mungu? Czy poczuł takie samo, dziwne i miłe uczucie, gdy mu odpowiadał na pytania? Wstał gwałtownie, czując przyspieszone bicie serca. Nie chciał wierzyć w to, że przez te cztery lata miał syna. Że Hermiona samotnie go wychowywała i robi to nadal. Że gdzieś niedaleko niego, mały chłopiec, który wygląda zupełnie, jak on, nie wie o tym, że ma tatę.
-On ma na imię Andrew… -szepnął, nie wiedząc jakim cudem te słowa wypłynęły z jego ust. Spojrzał jeszcze raz na swoje stare zdjęcie. W drzwiach stał Theodor, którego oczy, chociaż tak pełne gniewu, były pełne troski.
-Chciałem tylko powiedzieć, że już idziemy, bo wróciła Astoria z Narcyzą. –Draco wstał, udając, że jego przyjaciel nie usłyszał nic ważnego. –Ty chcesz go poznać, Draco. Możesz oszukiwać wszystkich dookoła, ale nie oszukuj samego siebie. –zakończył i kiwnięciem głowy pożegnał się z blondynem.
    -Tutaj jesteś! –w salonie ujrzał Astorię i jego matkę, ściągającą czarne, skórzane rękawiczki. Podszedł do Astorii i pocałował ją. Kobieta nie spodziewała się takiego nagłego przypływu uczuć ze strony blondyna, więc lekko się zachwiała. –Coś się stało? –zapytała, gdy Draco ją puścił. Spojrzał w oczy brunetki, które nie oślepiały iskierkami szczęścia. Takimi, jakimi zawsze obdarowywała go Hermiona, gdy ją całował.
-Nic takiego. Po prostu…. –Chcę zapomnieć o Hermionie Granger i moim synu. Dodał w myślach, jednocześnie karcąc się, że kobieta znowu zaprząta jego umysł. –Chciałbym spędzić ten wieczór z moją narzeczoną.  –uśmiechnął się sztucznie, czego Astoria nie zauważyła, ponieważ była zbyt zajęta szczęściem, że Draco wreszcie zrobił pierwszy krok.
-Cieszę się, że wam się układa. –blondyn przerzucił swój wzrok na Narcyzę Malfoy, która nie dała zbić się z tropu. Draco o tym wiedział, ale nie chciał tego okazywać, więc obdarzył ją lekkim uśmiechem. Kobieta pokiwała głową, zawiedziona tym, jak zachowuje się jej syn. Chciała jego szczęścia, a w zamian patrzy, jak okłamuje dziewczynę, która, chociaż jest czasami irytująca i przewrażliwiona, jest w nim zakochana.
-Ja również. –Astoria złapała dłoń Draco i obdarzyła go szerokim uśmiechem. –Idziemy do ciebie?
-Tak, chodźmy. –jeszcze raz spojrzał na swoją matkę, która szła schodami na pierwsze piętro. Cicho westchnął i zanim teleportowali się do jego mieszkania, usłyszał ten denerwujący i wprowadzający go w stan bezsilności, głosik, mówiący: Zdecyduj się czego chcesz, bo może być już za późno.

    Następny dzień powitał Hermionę promykami słońca, próbującymi przedostać się przez lekko szare chmury. Założyła na siebie szlafrok i sprawdziwszy, czy Andrew jeszcze śpi, udała się do kuchni, by rozbić sobie kawę.
    Używała magii tylko wtedy, gdy było to konieczne. Nadal lubiła wykonywać domowe czynności własnoręcznie. Choćby mycie naczyń, czy parzenie kawy. To ją w jakiś sposób odprężało. Ponad dziesięć minut później, piła kawę, opierając się o kuchenny blat i patrząc na rozpogadzające się niebo. Delikatnie się uśmiechnęła, słysząc tupot małych stup, zapowiadający nadejście Andrew. Gdy chłopiec stanął na środku salonu, kominek zajarzył się zielonym ogniem i po paru sekundach stanął przed nimi Harry. Jednym ruchem różdżki posprzątał bałagan, który zrobił, otrzepując się z popiołu.  Uśmiechnął się niepewnie w stronę Hermiony, która odłożyła kubek z kawą na blat.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. –powiedział, gdy Andrew podbiegł do niego, rzucając mu się na szyję.
-Nie, coś ty. –machnęła ręką. –Po co nas powiadomiać o niespodziewanej wizycie. Mogłam się przynajmniej uczesać. –zironizowała, dzięki czemu na policzkach Harry’ego pojawiły się lekkie rumieńce.
-Nie pomyślałem, przepraszam. –wziął Andrew na ręce i zaczął niepewnie. –Czy Ginny ci wczoraj przekazała to zaproszenie?
-Tak, tak. Dzięki za troskę. –założyła ręce na piersi i spojrzała na niego wyzywająco.
-Nie chcę się kłócić, naprawdę. –zielonooki zaczął się bronić, co było trudne, zauważając, iż Andrew, na swój sposób, poprawiał jego okulary. –Chcę was zaprosić na obiad, ponieważ jutro wyjeżdżam. Możemy też iść na plac zabaw z Andrew.
-Tak! Na plac zabaw! –zawołał blondynek, ściągając okulary z nosa Harry’ego.
-Znowu wyjeżdżasz? –podeszła bliżej i wyciągnęła z ręki Andrew, okulary Pottera. –TO już szósty raz w tym miesiącu, Harry! Wiesz, jak Ginny to przeżywa? –wyczyściła szkła koniuszkiem bluzki od piżamy i założyła mu je na nos.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale to moja praca. –westchnął, poprawiając lewą rękę, którą trzymał chłopca. –Ginny też ma często wieczorne zmiany w Mungu.
-Nie porównuj Munga z Biurem Aurorów, Harry. –wystawiła w jego stronę palec wskazujący. –Ona nie może dnia bez ciebie wytrzymać, a co dopiero, gdy wyjeżdżasz na tygodnie!
-Raz tylko wyjechałem na tydzień. –mruknął i postawił Andrew na ziemi. –Nie chcę teraz zaczynać dyskusji na ten temat, Hermiono. Chodźmy na ten obiad i na plac zabaw. Nie daj się prosić. –spojrzał na nią oczami smutnego Spaniela. Hermiona zaśmiała się cicho.
-Dobrze, niech ci będzie. –Harry odetchnął z ulgą.
    Hermiona szybko się przebrała, uprzednio  ubierając Andrew. Schodząc po schodach usłyszała odgłos rozmowy kilku mężczyzn. Weszła powoli do salonu i gdyby to było możliwe, jej szczęka odbiłaby się od paneli. Przed kominkiem, którym dostał się do jej mieszkania Harry, stali jeszcze Theodor Nott i Draco Malfoy. Cała trójka odwróciła głowy w jej stronę. Harry był zdziwiony, ale nie wyglądał na spiętego. Theodor uśmiechał się do niej szeroko, a Draco… nie mogła za dużo odczytać z wyrazu jego twarzy.
-Panowie w sprawie? –zapytała, łapiąc Andrew za rękę. Zauważyła, jak  Draco drgnął, gdy chłopiec stanął koło niej.
-Potrzebuję twojej pomocy. –odezwał się Theodor, podchodząc bliżej. –Nie zajmę ci całego dnia, tylko pięć minut.
-A skąd wiesz, że będę chciała ci pomóc? –Harry lekko się uśmiechnął i usiadł na fotelu obok kominka.
-Wiem, że to nie w porządku o cokolwiek cię prosić, ale… -spojrzał na Draco, który przewrócił oczami. –Zakładam firmę i musze znaleźć dobre miejsce na umieszczenie sklepu. Gdybyś znała kogoś, kto sprzedałby dość duże lokum, byłbym naprawdę wdzięczny za każdą informację. –uśmiechnął się zachęcająco.
-Mogę podpytać znajomych, ale sądzę, że ty jesteś w tym biznesie bardziej obeznany. –założyła ręce na piersi. –Skąd wiesz gdzie mieszkam? –zapytała, mrużąc oczy.
-Zapytałem twojego szefa. –uśmiech nie schodził z jego twarzy, czym zaczął irytować brunetkę.
-Super. –warknęła. –To już nie mogę spokojnie mieszkać, bo w każdej chwili będę mogła ciebie zastać przy drzwiach?
-Nie będę cię nawiedzać. –puścił jej oczko i ukucnął, wyciągając rękę w stronę Andrew. –Witaj. Mam na imię Theodor, a ty, jesteś? –chłopiec zadarł głowę do góry, patrząc na Hermionę, która puściła jego rączkę.
-Andrew, to mój kolega ze szkoły. –także ukucnęła, poprawiając mu kołnierzyk koszuli. –Możesz z nim porozmawiać, jeżeli chcesz. –uśmiechnęła się delikatnie i szybko spojrzała na Draco, który stanął obok Theodora. Był stanowczo za blisko.
-Tak, jak pani Pansy? –odezwał się, nie spuszczając wzroku ze swojej mamy.
-Tak, jak pani Pansy. –Theodor i Draco wymienili zdziwione spojrzenia, a brunetka udała, że tego nie widziała.
-Mam na imię Endźlu, plose pana. –blondynek spojrzał na bruneta, którego twarz znowu przyozdobił szeroki uśmiech.
-Mów mi Theo, Andrew. Tak będzie o wiele lepiej. –zaśmiał się i poczochrał i tak sterczące dookoła włosy chłopca. Andrew również się zaśmiał i przeniósł wesoło błyszczące oczy na Draco, który ani razu nie spuścił z niego wzroku.
-To jest pan doktor! Jus mnie nie boli bzusek, plose pana! –Hermiona znowu zauważyła ten dziwny dreszcz, który zawładnął ciałem Malfoya. Theodor odsunął się od Andrew i stanął obok Harry’ego, który przed chwilą wstał z fotela.
-To może… -zaczął Harry. –My wyjdziemy, a wy porozmawiacie. –Hermiona kiwnęła głową i poczuła przyspieszone bicie serca. Gdy usłyszała zamykające się drzwi, zwróciła się do synka.
-Andrew, posłuchaj mnie. –chłopiec spojrzał na nią, a szeroki uśmiech nie opuścił jego twarzy. –Ten pan doktor jest też twoim tatusiem. –Andrew przekręcił głowę na lewą stronę, tak, jakby się nad czymś zastanawiał.
-A cy tatuś mieska z mamusią? –zapytał, sprawiając, że pod powiekami Hermiony zebrały się łzy. Odważyła się spojrzeć na Draco, który był bledszy, niż zwykle.
-Tak, rodzice powinni mieszkać razem, ale niestety my nie możemy. –pogłaskała go po ramieniu, chcąc bardziej sobie dodać otuchy.
-A cy tatuś teraz będzie z nami mieskać? –podszedł do Draco, który usiadł na fotelu, uprzednio zajętego przez Harry’ego.
-Nie, tatuś nie może z nami mieszkać. –Hermiona przymknęła powieki, powstrzymując łzy, szykujące się do skoku.
-Dlacego? –głos Andrew nigdy nie wydał się jej tak smutny.
-Bo widzisz, kochanie. –podeszła do niego, tym samym kucając przy nogach Draco. –Tatuś za niedługo będzie miał własną rodzinę. –chłopiec spojrzał na Draco, który nie wiedział co powiedzieć. Chwilę później odchrząknął i uśmiechnął się delikatnie w stronę blondynka.
-Ja i twoja mama poznaliśmy się w szkole.
-W Hogwalcie? –Draco kiwnął głową.
-Ja i twoja mama bardzo się lubiliśmy. Tak bardzo, że urodziłeś się ty, ale ja nie mogłem zostać z twoją mamą. Moja rodzina jest trochę inna i nie chcieli bym był z Hermioną. –Hermiona słuchała uważnie i nie mogła uwierzyć z jaką troską patrzał na Andrew. Przecież dopiero co go poznał… Jak to możliwe?
-Ale dlacego? –spojrzał na Hermionę, która trzymała mocno jego rączkę. –Dlacego tatuś będzie miał nową lodzinę? Ja nie chce mieć nowej mamy! Ja chce mieć moją mamę! –przytulił brunetkę, której oczy zaszkliły się od natłoku łez.
-Nie będziesz miał nowej mamy. –głos Dracona był lekko chrypliwy. –Będziesz nadal mieszkał z Hermioną, a jeżeli mama się zgodzi, będę cię odwiedzać.
-Chcesz poznać tatę, Andrew? –zapytała, patrząc na zszokowaną twarz syna. Taki młody, a jaki inteligentny. Rozumie więcej, niż inni mogliby pomyśleć.
-Tak. –szepnął, odwracając się do Dracona. –A ty chces mnie poznać? –Hermiona mogłaby przysiąc, że Draco wstrzymał powietrze. Po chwili uśmiechnął się delikatnie, wyciągając do niego rękę.

-Oczywiście, że chcę. –niespodziewanie Andrew podbiegł do Dracona i rzucił mu się na szyję, tak samo, jak wcześniej Harry’emu. Blondyn się lekko zachwiał i powoli przytulił swojego syna. Hermiona, nie zważając na to, że nie widziała Malfoya przez cztery lata i że miała przy nim być dzielna, pozwoliła łzom zlecieć po jej policzkach.

Z racji tego, iż mój komputer stanął po złej stronie mocy i zaciął się, gdy dokańczałam wczoraj ten rozdział, notka pojawia się dzisiaj. Nie mogłam odzyskać zapisanych 4 stron, więc po dzisiejszym, bardzo odprężającym spacerze, wzięłam się w garść i napisałam go najlepiej, jak potrafiłam ;) 
Powoli się jakoś rozkręcamy... niektóre rozdziały będą takie nudnawe, ale nie zawsze musi być jakaś akcja, prawda? Oczywiście postaram się, by każdy rozdział wnosił coś do fabuły :)
Jak zwykle wielkie podziękowania dla Lany, która zbetowała ten rozdział i była gotowa to zrobić wczoraj, ale złośliwość rzeczy martwych... Dziękuję kochana
I wreszcie! Pierwszy, specjalny dedyk dla KSIĘŻNICZKI CZYSTEJ KRWI, która ma niedługo urodziny!!! Wczesne, najlepsze życzenia i milion uścisków!! Świetnie się z Tobą pisze i dziękuję za miłe słowa odnośnie tej historii
A wszystkim czytelnikom jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ za komentarze! To wiele dla mnie znaczy! Każdy komentarz daje energię do napisania kolejnej części opowiadania, więc mam nadzieję, że będziecie dalej wyrażać swoją opinię na temat tego bloga :) 

16 komentarzy:

  1. Miałaś rację, wkurzyłam się na Draco! I na Harry'ego też, z resztą wiesz dlaczego :D Theo był w tym rozdziale cudowny :D No i Blaise, Draco ma wspaniałych kumpli. Tylko szkoda, że sam jest kretynem! Ale i tak dobrze, że wreszcie poznał Andrew.
    No kochana, pisz szybko następny rozdział i życzę duużo weny ;)
    Lana

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie. Wczułam się w Hermionę. Chciało mi sie bardzo płakać. ;( Oni muszą być razem naprawde!!! Głupia pindzia Astoria niech idzie gdzie indziej :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdział dotychczas! i to bez dwóch zdań!
    Ta kłótnia Theodora i Notta, a potem udawana miłość do Astorii ... Świetne to było :) A następnie jak odwiedzili Hermionkę! Mój boże! Tak się wciągnęłam, że w tej chwili na świecie istniałam tylko ja i komputer ;)
    Już nawet się nie czepiam tradycyjnych błędnych dialogów, które dosłownie rażą w oczy. Jeśli chcesz, mogę wysłać ci stronkę, gdzie tłumaczą, jak poprawnie je zapisywać.
    Ale już nie zbaczam z tematu, postaram się dać konstruktywną opinię na temat rozdziału. bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Hermiona ... mój boże, aż nawet mi się zaszkliły oczy przy końcu :) Naprawdę!
    Mam nadzieję, że w następny rozdział będziee czysto dramionowy^^
    pozdrawiam i zapraszam do mnie, chętnie pozna twoją opiinię :)
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sympatyczny rozdział. Kocham tego małego szkraba - jest taki uroczy. Draco to idiota. Hermiona trochę specyficzna, ale jest w trudnej sytuacji, więc rozumiem ją :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ta scena z Andrew wzruszająca jak ja lubię dzieci są fantastyczne..). Tylko razi mnie jedno parring Ginny i Harry nie lubię ich jak są razem nie wiem czemu ale dla mnie oni w ogóle do siebie nie pasują. W przeciwieństwie do Diabła o tak Ruda i Diabełek para idealna. Karola

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham, kocham, kocham! :*
    Cudny rozdział, strasznie mi się spodobał <3
    Rozmowa Rudej z Hermioną mnie zaintrygowała, a gdy Ginny z lękiem podała Herm kopertę... cudo...
    Już nie mogłam doczekać się tego momentu i na szczęście w końcu on nadszedł ^^
    Współczuję trochę Herm z tego powodu, tyle presji i w ogóle... Masakra, ja bym nie wytrzymała tego wszystkiego.
    No i spaliła zaproszenie... Cóż... z jednej strony się jej wcale nie dziwię. Tez bym tak samo postąpiła, nawet bym go jeszcze przed tym podarła i zapewne zaczęła rozwalać wszystko, co stanie mi na drodze :D Taka już moja natura... (jeny... teraz dopiero pojęłam sens rozwalającej wszystko Hermiony po stracie rodziców w moim opku...o.O).

    Furia Dracona była iście szatańska i strasznie mi się spodobała :D Niech się przejmuję losem Herm, a jak! Głupek najpierw spładza jej dziecko a potem baju, baju? Phi... typowe dla takich mężczyzn. A ludzie później się mnie dziwią dlaczego jestem tak sceptyczna w stosunku do niektórych chłopaków. No a jak tu nie być?! -.- :D

    Cieszę się z tego powodu, że Theo próbuję w jakimś stopniu wpłynąć na decyzję Dracona co do ślubu z Astorią. Fajnie, że jest taka osoba w tym opowiadaniu :)

    Scenka z Astoria mnie wkurzyła, ale ty o tym już wiesz :D
    My zagorzałe kochanice Dramione musimy jakoś przełknąć takie scenki :P xD
    Mam nadzieję, że koniec ich kiedyś osiągnie zenitu :P
    Nie lubię Astorii. Koniec.
    Dosłownie po prostu, kiedy widzę te niektóre internetowe listy od bohaterów HP to mną telepie np:
    Dear Hermione, Apple, Harry
    Ha! I win.
    Astoria.

    Wkurzające na maksa! :P

    No i scenka Draco x Hermiona x Andrew...
    OMG... poryczałam się... :(

    To takie smutne, czytając o tym, jak Herm tłumaczy synkowi, że nie może mieszkać z Draconem.
    Kurde no... strasznie mi się jej i małego żal zrobiło.
    Dlaczego to musi być takie trudne, no... :(
    Smutam naprawdę.
    Z koncówki powinnam się cieszyć, bo Draco jednak pragnie poznać synka, ale zamiast tego jeszcze bardziej jestem przybita.

    Cudny, cudny, cudny! <3

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim! :*

    Pozdrawiam serdecznie!

    ~ Pure - Blood Princess

    P.S. - Dziękuję za dedykejszyn! Życzenia i za to, że uważasz iż super sieze mną piszę! (z Tobą też... :3 :*)
    Wspaniały prezent na urodzinki ^^ Idealnie pasuję, a jak! ^^ <3
    My Dramionowe faneczki ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszający rozdział. Draco poznający syna cudowne, reakcja Hermiony wspaniała. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega! :)) Zapraszam do mnie http://mystory-imigation.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, jak zwykle świetny rozdział! Bohaterowie są tutaj niby dorośli i rozważni, a jednak pozostało w nich coś z tych nastolatków ;)
    Jednym słowem - uwielbiam!
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, :)
    Na początku dziękuję za zaproszenie.
    Więc zaczynając
    Masz interesujący pomysł choć często zdarza się tak że osoby które piszą o takim temacie, chodzi mi gównie o to że Hermiona ma dziecko z Draco on o tym nie wie i tak dalej nie umieją poskładać całości w dobrana i oryginalną układankę. Tobie to wychodzi.
    masz fajny pomysł i wiesz co pisze, jak piszesz, a o to przede wszystkim też w tym chodzi. Bo podstawa prowadzenia każdego bloga to pisanie, dla siebie. Robisz to bo masz taką ochotę chcesz to robić a nie żeby zbierać pochwały od innych ludzi.
    Podoba mi się to.
    Ładnie sklejasz zdania. Nie jest jakieś pogmatwane i nie pojawiają sie powtórzenia. W dodatku masz wspaniały szablon Wydaje się taki intrygujący. :)
    Tylko jest jedno ale Synek Hermiony nazywa sie Andrew wspaniale ale jeśli piszesz "(..) z pracy, odbierała Andrew od swoich rodziców(...)" Powinno być Odbierała Andrew' a. Taki malutki błąd ale on jako pierwszy rzucił mi sie w oczy i po prostu nie mogę tego przeboleć.
    Więc ogólnie wspaniały blog, dobrze piszesz i wiesz co piszesz
    Na pewno będe tu zaglądać :)
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    P.S
    Zapraszam do siebie
    http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział... aż się łezka kręci w oku kiedy ten maluch rozmawia z Draco i Hermioną.. Czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny!
    Fajnie, że Draco w końcu poczuł się ojcem.:D
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się że Ginny powinna być z Diabłem bo do Harrego to Ona mi jakoś nie pasuje. Rozdział fantastyczny wreszcie jakaś pozytywna reakcja Draco na swojego synka.

    OdpowiedzUsuń