Ostatnie cztery
dni po spotkaniu z Pansy Parkisnon były dla Hermiony nie lada wyzwaniem. Nie
dosyć, że w Ministerstwie Magii panował o wiele większy ruch, niż zwykle, to tego drugiego ciężkiego dnia, natknęła się na Blaise’a
Zabiniego i Theodora Notta, którzy bez skrępowania przyglądali się jej, gdy
czekała na swojego szefa pod jego biurem. Nie miała czasu na zjedzenie
porządnego lunchu, a gdy wracała wieczorem z pracy, odbierała Andrew od swoich
rodziców i musiała zaprowadzać blondynka do gabinetu Ginny, by sprawdziła, czy
eliksiry działają, jak należy.
Listopad dobiegał
końca i robiło się coraz zimniej, co oznaczało, że prawie codziennie padał
deszcz. Andrew kazał jej wczoraj odliczać dni do Świąt Bożego Narodzenia, czym
pierwszy raz od kilku dni sprawił, że się szczerze uśmiechnęła. Obiecała sobie,
że, gdy będzie miała wolny dzień, pomyśli nad prezentami dla bliskich i jak
najszybciej będzie mogła, pójdzie na zakupy świąteczne. Wigilię miała spędzić
ze swoimi rodzicami, Andrew oraz z Ginny i Harrym, którzy na następny dzień
jadą do Nory.
-Na pewno nie chcesz z nami jechać do moich rodziców?
–zapytała Ginny, gdy w upragniony piątkowy wieczór odwiedziła Hermionę.
-Wiesz Ginny, że niektórych rzeczy nie zapominam, a twój
brat zrobił coś, czego mu w najbliższym czasie nie wybaczę. –odpowiedziała,
kładąc na stół talerzyk z ciastkami.
-On nie zrobił tego specjalnie. Nie powiedziałam mu, że to
ciasto nie nadaje się do jedzenia. Powinnam je od razu wyrzucić, a najlepiej
zniszczyć jakimś zaklęciem.
-Lepiej będzie, gdy te dwa dni świąt spędzę z Andrew sama.
–brunetka usiadła na przeciwko przyjaciółki.
-Jak chcesz. –rudowłosa westchnęła i sięgnęła po ciastko. – Czy
dostałaś jakąś wiadomość od Parkinson? –zapytała, uważnie przyglądając się
Hermionie.
-Nie i sądzę, że to dobry znak. –Ginny zmarszczyła brwi.
-To znaczy?
-To znaczy, że jej przyjaciele nie mówili nic dotyczącego
mnie. –upiła kawy z kubka i dodała. -Czy mówiłam ci, że Pansy się zdziwiła, gdy
jej odpowiedziałam, że nie dostałam zaproszenia na ślub Draco? – Ginny pokręciła głową, a jej serce zaczęło bić szybciej ze
zdenerwowania. –Nie mówiłam ci? A powinnam, bo to jest jedna z najdziwniejszych
rzeczy, jaką w ciągu tych czterech lat usłyszałam. Przecież nie zaprosiłby mnie
na swój ślub, prawda? –zapytała, mając nadzieję, że mówi prawdę.
-Właściwie… -zaczęła Ginny, sprawiając, że Hermiona
spojrzała na nią podejrzliwie. –To dlaczego nie. Przecież coś dla niego
znaczyłaś, nie mylę się? –Hermiona zrobiła się lekko czerwona, ale sama nie
mogła rozróżnić, czy to z powodu złości, czy uczuć, które zaczęła odczuwać po
spotkaniu Draco Malfoya w św. Mungu.
-Możliwe… -szepnęła. –Ale, gdyby tak było, to by mnie nie
zostawił. Tyle razy już to powtarzałam. –podniosła głos, a w jej oczach
pojawiły się ogniki złości i cień żalu.
-Sama nie wiesz, dlaczego zakończył wasz związek. –Ginny
westchnęła i spojrzała w stronę torebki, do której włożyła kopertę z
zaproszeniem na ślub, który miała dać brunetce ponad dwa tygodnie temu.
-Nie wiem, ale to już mnie nie obchodzi. –Hermiona założyła
ręce na piersi.
-Powinno, bo Malfoy wie o Andrew. –wytknęła jej Ginny i
rozpięła zamek w torbie. –Mam dla ciebie coś, co powinnam ci dać jakiś czas
temu. –powiedziała już ciszej i wyjęła elegancką kopertę z herbem Malfoyów.
Przez kilka sekund wahała się, czy robi dobrze, ale lepiej dłużej nie trzymać
tego w tajemnicy. Prędzej, czy później sama, by się dowiedziała.
-Co to jest? – Hermiona odebrała od rudowłosej kopertę, a
gdy ujrzała zielony herb, wstrzymała oddech, ale i tak serce zaczęło jej bić o
wiele szybciej. –Czy to… -spojrzała szybko na Ginny, która kiwnęła głową.
-Prawda jest taka, że Zabini i Nott przyszli z tym
zaproszeniem do mnie i Harry’ego, bo Malfoy, niby nie chciał tego wysłać. My
też takie dostaliśmy, ale nie wiem, czy pójdziemy. –Hermiona odwróciła wzrok w
stronę okna, za którym zaczął padać deszcz. –Czy to było by w porządku, po tym,
co zrobił…
-Od kiedy o tym wiecie? –głos Hermiony był cichy i
zachrypnięty. Wypowiedziała te słowa tak, jakby nie chciała, by ktokolwiek je
usłyszał.
-Od ponad dwóch tygodni. Nie chcieliśmy przysporzyć ci
następnych zmartwień, ale gdy przeze mnie Malfoy dowiedział się prawdy…
postanowiłam ci to dać, teraz. –Hermiona powoli zwróciła wzrok w stronę
przyjaciółki i otworzyła delikatnie kopertę. Powoli przeczytała zawartość
pergaminu, a gdy skończyła, wstała z fotela i jednym, szybkim ruchem wrzuciła kopertę
i zaproszenie do palącego się kominka.
-Dziękuję, że dopiero teraz mi o tym powiedziałaś. – uśmiechnęła
się, ale Ginny wiedziała, że to sztuczny uśmiech. Oczy Hermiony płonęły złością.
– Udajmy, że to się nie zdarzyło. Draco Malfoy i jego ślub, to sprawa, która
nie jest warta zaprzątania mojej głowy. –na tym skończyła ten temat. Resztę
wieczoru spędziły nad rozmyślaniem o prezentach świątecznych.
-CZYŚ TY
ZGŁUPIAŁ?! –głos zdenerwowanego Dracona rozniósł się po całym Malfoy Manor, w
którym spędził ostanie dni.
-Nie denerwuj się, Draco. To tylko zaproszenie. Nikt od tego nie umrze. –odpowiedział Blaise,
siadając na swoim ulubionym fotelu.
-Tylko zaproszenie? TYLKO ZAPROSZENIE? –warknął i podszedł
szybko do Blaise’a, który nic sobie nie robił ze złości przyjaciela. –To zaproszenie
miało nie być wysłane. Miało zostać SPALONE! –przeniósł wzrok na Theodora,
który stał przy kominku. –Powiedziałeś, że go jej nie dasz! PAMIĘTASZ?! –gdyby
wzrok mógł zabijać, Theodor Nott leżałby teraz trupem na starodawnym, wartym
kilka tysięcy galeonów dywanie rodu Malfoyów.
-Daliśmy to zaproszenie Potterowi i Weasley. Nie wiadomo,
czy jej w ogóle je dali. Nie wrzeszcz i się nie denerwuj i tak pewnie nie
przyjdzie. –wzruszył ramionami i spojrzał uważnie na blondyna. –Dlaczego, tak
naprawdę się tym przejmujesz?
-Nie ważne, dlaczego. –Draco warknął, nie zmieniając wyrazu
wzroku.
-To jest bardzo ważne, Draco. –Theodor odepchnął się
ramieniem od kominka i podszedł do blondyna. –Powiedz nam co ci leży na
sumieniu, przyjacielu. Chyba nie powiesz nam, że nie przejmujesz się swoim
jedynym synem, a jednocześnie kolejnym dziedzicem Malfoyów, który jest półkrwi?
–Draco zacisnął usta, czując, że zaraz przegryzie dolną wargę.
-Ciesz się, że nie ma mojego ojca. Zapewne, by to usłyszał i
zaczęłaby się rzeźnia!
-Czy ja dobrze słyszę?! –Blaise wstał z fotela i pojawił się
po prawej stronie blondyna. –Od kiedy tak się przejmujesz słowami twojego
starego, Draco? Masz dwadzieścia dwa lata człowieku! Możesz robić, co ci się
żywnie podoba! Lucjusz nie miałby w tej sprawie nic do gadania! A dziecko nie
jest niczemu winne! –przycisnął swój długi palec wskazujący do klatki piersiowej
blondyna. –A co z Astorią?! Nie mów, że
nagle zawładnęła tobą miłość do tej dziewczyny, bo ci, kurwa, nie uwierzę!
-Oświadczyłem się jej, więc dotrzymam danego słowa . Czas,
bym zaczął ją traktować, jak moją narzeczoną.
-O tak, nadszedł ten czas. –zironizował Blaise i w tym samym
czasie co on, zaśmiał się Theodor. -Czy ty przypadkiem nie jesteś
dwubiegunowcem? Co, Malfoy? Tak często zmienia ci się nastawienie do
Greengrass. Od irytacji do miłości, nie tak daleko? –zmierzył go gniewnym
spojrzeniem i westchnął, ukazując tym bezsilność w stosunku do zachowania
przyjaciela.
-Blaise ma rację, Draco. –Theodor położył swoja dłoń na
ramieniu Draco, który wyprostował się i spojrzał jeszcze większym wzrokiem
mordercy na obydwóch mężczyzn, po czym, odtrącając dłoń Theodora i lekko
popychając Blaise’a, udał się do swojego starego pokoju na pierwszym piętrze.
Wszedł do pomieszczenia, zamykając z
trzaskiem drzwi. Stanął pośrodku pokoju i zaczął powoli rozglądać się po
ścianach, szafach, półkach, aż zatrzymał się na dość dużym łóżku. Usiadł na nim
i spojrzał w okno, za którym leniwie płynęły ciemno szare chmury, przeciążone
wodą, która spadała w postaci deszczu. Przetarł twarz dłonią, co było znakiem,
iż nie miał na nic siły. Tak naprawdę nie wiedział, czego chce. Niczego nie był
pewien. Jedną rzeczą, jakiej był pewny, było to, że nie ma zamiaru do końca
życia słuchać jakichkolwiek uwag ojca, dotyczących jego życia.
Bezwładnie opadł
na czystą, białą pościel. Najwidoczniej skrzaty nadal tutaj sprzątają, bo w
rogach sufitu nie było pajęczyn, a na półkach nie znajdował się kurz,
świadczący o tym, że przez cztery lata nikt nie zamieszkiwał tego pokoju. Przez
jakiś czas z zaciętością przyglądał się zdjęciu, wiszącemu na ścianie przy
drzwiach. Ukazywało ono jego samego w wieku dwunastu lat z miotłą wyścigową –
Nimbusem 2001. Stał wyprostowany i można byłoby powiedzieć, że dumnie, gdyby
nie ten szeroki uśmiech. Uwielbiał Quidditch, odkąd pamiętał. Nie chciał wtedy
wkupić się do drużyny, ale nie przyjęliby do reprezentacji Slytherinu
dwunastoletniego chłopca.
Zamknął oczy, a
przed nimi pojawiła się scena, gdy nazwał Hermionę szlamą. Mówiła mu o tym, jak
przepłakała cały dzień. Nie zdawał sobie sprawy, jak ją skrzywdził. Wynagrodził
jej to najlepiej, jak umiał. Tylko, czy to coś dało… Potrząsnął głową, próbując
wyrzucić to wspomnienie z umysłu. W zamian zobaczył brunetkę, stojącą z wysoko
podniesioną głową, starającą się wyglądać odważnie, chociaż w jej oczach
widział strach i panikę. Obejmowała przedramieniem chłopca o roztrzepanych,
blond włosach i jego niebieskich oczach, zmęczonych przeżyciami z całego dnia.
Chłopiec przytulał się do nogi Hermiony i patrzył na niego z mieszaniną
ciekawości i zmęczeniem. Czy mały blondyn zrozumiał całą rozmowę, która odbyła
się w św. Mungu? Czy poczuł takie samo, dziwne i miłe uczucie, gdy mu
odpowiadał na pytania? Wstał gwałtownie, czując przyspieszone bicie serca. Nie
chciał wierzyć w to, że przez te cztery lata miał syna. Że Hermiona samotnie go
wychowywała i robi to nadal. Że gdzieś niedaleko niego, mały chłopiec, który
wygląda zupełnie, jak on, nie wie o tym, że ma tatę.
-On ma na imię Andrew… -szepnął, nie wiedząc jakim cudem te
słowa wypłynęły z jego ust. Spojrzał jeszcze raz na swoje stare zdjęcie. W
drzwiach stał Theodor, którego oczy, chociaż tak pełne gniewu, były pełne
troski.
-Chciałem tylko powiedzieć, że już idziemy, bo wróciła
Astoria z Narcyzą. –Draco wstał, udając, że jego przyjaciel nie usłyszał nic
ważnego. –Ty chcesz go poznać, Draco. Możesz oszukiwać wszystkich dookoła, ale
nie oszukuj samego siebie. –zakończył i kiwnięciem głowy pożegnał się z
blondynem.
-Tutaj jesteś! –w
salonie ujrzał Astorię i jego matkę, ściągającą czarne, skórzane rękawiczki. Podszedł
do Astorii i pocałował ją. Kobieta nie spodziewała się takiego nagłego
przypływu uczuć ze strony blondyna, więc lekko się zachwiała. –Coś się stało?
–zapytała, gdy Draco ją puścił. Spojrzał w oczy brunetki, które nie oślepiały
iskierkami szczęścia. Takimi, jakimi zawsze obdarowywała go Hermiona, gdy ją
całował.
-Nic takiego. Po prostu…. –Chcę zapomnieć o Hermionie Granger i moim synu. Dodał w myślach,
jednocześnie karcąc się, że kobieta znowu zaprząta jego umysł. –Chciałbym
spędzić ten wieczór z moją narzeczoną.
–uśmiechnął się sztucznie, czego Astoria nie zauważyła, ponieważ była
zbyt zajęta szczęściem, że Draco wreszcie zrobił pierwszy krok.
-Cieszę się, że wam się układa. –blondyn przerzucił swój
wzrok na Narcyzę Malfoy, która nie dała zbić się z tropu. Draco o tym wiedział,
ale nie chciał tego okazywać, więc obdarzył ją lekkim uśmiechem. Kobieta
pokiwała głową, zawiedziona tym, jak zachowuje się jej syn. Chciała jego
szczęścia, a w zamian patrzy, jak okłamuje dziewczynę, która, chociaż jest
czasami irytująca i przewrażliwiona, jest w nim zakochana.
-Ja również. –Astoria złapała dłoń Draco i obdarzyła go szerokim
uśmiechem. –Idziemy do ciebie?
-Tak, chodźmy. –jeszcze raz spojrzał na swoją matkę, która
szła schodami na pierwsze piętro. Cicho westchnął i zanim teleportowali się do
jego mieszkania, usłyszał ten denerwujący i wprowadzający go w stan bezsilności,
głosik, mówiący: Zdecyduj się czego
chcesz, bo może być już za późno.
Następny dzień powitał Hermionę
promykami słońca, próbującymi przedostać się przez lekko szare chmury. Założyła
na siebie szlafrok i sprawdziwszy, czy Andrew jeszcze śpi, udała się do kuchni,
by rozbić sobie kawę.
Używała magii
tylko wtedy, gdy było to konieczne. Nadal lubiła wykonywać domowe czynności
własnoręcznie. Choćby mycie naczyń, czy parzenie kawy. To ją w jakiś sposób
odprężało. Ponad dziesięć minut później, piła kawę, opierając się o kuchenny
blat i patrząc na rozpogadzające się niebo. Delikatnie się uśmiechnęła, słysząc
tupot małych stup, zapowiadający nadejście Andrew. Gdy chłopiec stanął na
środku salonu, kominek zajarzył się zielonym ogniem i po paru sekundach stanął przed
nimi Harry. Jednym ruchem różdżki posprzątał bałagan, który zrobił, otrzepując
się z popiołu. Uśmiechnął się niepewnie
w stronę Hermiony, która odłożyła kubek z kawą na blat.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. –powiedział, gdy Andrew
podbiegł do niego, rzucając mu się na szyję.
-Nie, coś ty. –machnęła ręką. –Po co nas powiadomiać o
niespodziewanej wizycie. Mogłam się przynajmniej uczesać. –zironizowała, dzięki
czemu na policzkach Harry’ego pojawiły się lekkie rumieńce.
-Nie pomyślałem, przepraszam. –wziął Andrew na ręce i zaczął
niepewnie. –Czy Ginny ci wczoraj przekazała to zaproszenie?
-Tak, tak. Dzięki za troskę. –założyła ręce na piersi i
spojrzała na niego wyzywająco.
-Nie chcę się kłócić, naprawdę. –zielonooki zaczął się
bronić, co było trudne, zauważając, iż Andrew, na swój sposób, poprawiał jego
okulary. –Chcę was zaprosić na obiad, ponieważ jutro wyjeżdżam. Możemy też iść
na plac zabaw z Andrew.
-Tak! Na plac zabaw! –zawołał blondynek, ściągając okulary z
nosa Harry’ego.
-Znowu wyjeżdżasz? –podeszła bliżej i wyciągnęła z ręki
Andrew, okulary Pottera. –TO już szósty raz w tym miesiącu, Harry! Wiesz, jak
Ginny to przeżywa? –wyczyściła szkła koniuszkiem bluzki od piżamy i założyła mu
je na nos.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale to moja praca.
–westchnął, poprawiając lewą rękę, którą trzymał chłopca. –Ginny też ma często
wieczorne zmiany w Mungu.
-Nie porównuj Munga z Biurem Aurorów, Harry. –wystawiła w
jego stronę palec wskazujący. –Ona nie może dnia bez ciebie wytrzymać, a co
dopiero, gdy wyjeżdżasz na tygodnie!
-Raz tylko wyjechałem na tydzień. –mruknął i postawił Andrew
na ziemi. –Nie chcę teraz zaczynać dyskusji na ten temat, Hermiono. Chodźmy na
ten obiad i na plac zabaw. Nie daj się prosić. –spojrzał na nią oczami smutnego
Spaniela. Hermiona zaśmiała się cicho.
-Dobrze, niech ci będzie. –Harry odetchnął z ulgą.
Hermiona szybko
się przebrała, uprzednio ubierając
Andrew. Schodząc po schodach usłyszała odgłos rozmowy kilku mężczyzn. Weszła
powoli do salonu i gdyby to było możliwe, jej szczęka odbiłaby się od paneli.
Przed kominkiem, którym dostał się do jej mieszkania Harry, stali jeszcze
Theodor Nott i Draco Malfoy. Cała trójka odwróciła głowy w jej stronę. Harry
był zdziwiony, ale nie wyglądał na spiętego. Theodor uśmiechał się do niej
szeroko, a Draco… nie mogła za dużo odczytać z wyrazu jego twarzy.
-Panowie w sprawie? –zapytała, łapiąc Andrew za rękę.
Zauważyła, jak Draco drgnął, gdy
chłopiec stanął koło niej.
-Potrzebuję twojej pomocy. –odezwał się Theodor, podchodząc
bliżej. –Nie zajmę ci całego dnia, tylko pięć minut.
-A skąd wiesz, że będę chciała ci pomóc? –Harry lekko się
uśmiechnął i usiadł na fotelu obok kominka.
-Wiem, że to nie w porządku o cokolwiek cię prosić, ale…
-spojrzał na Draco, który przewrócił oczami. –Zakładam firmę i musze znaleźć
dobre miejsce na umieszczenie sklepu. Gdybyś znała kogoś, kto sprzedałby dość
duże lokum, byłbym naprawdę wdzięczny za każdą informację. –uśmiechnął się
zachęcająco.
-Mogę podpytać znajomych, ale sądzę, że ty jesteś w tym
biznesie bardziej obeznany. –założyła ręce na piersi. –Skąd wiesz gdzie
mieszkam? –zapytała, mrużąc oczy.
-Zapytałem twojego szefa. –uśmiech nie schodził z jego
twarzy, czym zaczął irytować brunetkę.
-Super. –warknęła. –To już nie mogę spokojnie mieszkać, bo w
każdej chwili będę mogła ciebie zastać przy drzwiach?
-Nie będę cię nawiedzać. –puścił jej oczko i ukucnął,
wyciągając rękę w stronę Andrew. –Witaj. Mam na imię Theodor, a ty, jesteś?
–chłopiec zadarł głowę do góry, patrząc na Hermionę, która puściła jego rączkę.
-Andrew, to mój kolega ze szkoły. –także ukucnęła,
poprawiając mu kołnierzyk koszuli. –Możesz z nim porozmawiać, jeżeli chcesz.
–uśmiechnęła się delikatnie i szybko spojrzała na Draco, który stanął obok
Theodora. Był stanowczo za blisko.
-Tak, jak pani Pansy? –odezwał się, nie spuszczając wzroku
ze swojej mamy.
-Tak, jak pani Pansy. –Theodor i Draco wymienili zdziwione
spojrzenia, a brunetka udała, że tego nie widziała.
-Mam na imię Endźlu, plose pana. –blondynek spojrzał na
bruneta, którego twarz znowu przyozdobił szeroki uśmiech.
-Mów mi Theo, Andrew. Tak będzie o wiele lepiej. –zaśmiał
się i poczochrał i tak sterczące dookoła włosy chłopca. Andrew również się
zaśmiał i przeniósł wesoło błyszczące oczy na Draco, który ani razu nie spuścił
z niego wzroku.
-To jest pan doktor! Jus mnie nie boli bzusek, plose pana!
–Hermiona znowu zauważyła ten dziwny dreszcz, który zawładnął ciałem Malfoya.
Theodor odsunął się od Andrew i stanął obok Harry’ego, który przed chwilą wstał
z fotela.
-To może… -zaczął Harry. –My wyjdziemy, a wy porozmawiacie.
–Hermiona kiwnęła głową i poczuła przyspieszone bicie serca. Gdy usłyszała
zamykające się drzwi, zwróciła się do synka.
-Andrew, posłuchaj mnie. –chłopiec spojrzał na nią, a
szeroki uśmiech nie opuścił jego twarzy. –Ten pan doktor jest też twoim
tatusiem. –Andrew przekręcił głowę na lewą stronę, tak, jakby się nad czymś
zastanawiał.
-A cy tatuś mieska z mamusią? –zapytał, sprawiając, że pod
powiekami Hermiony zebrały się łzy. Odważyła się spojrzeć na Draco, który był
bledszy, niż zwykle.
-Tak, rodzice powinni mieszkać razem, ale niestety my nie
możemy. –pogłaskała go po ramieniu, chcąc bardziej sobie dodać otuchy.
-A cy tatuś teraz będzie z nami mieskać? –podszedł do Draco,
który usiadł na fotelu, uprzednio zajętego przez Harry’ego.
-Nie, tatuś nie może z nami mieszkać. –Hermiona przymknęła
powieki, powstrzymując łzy, szykujące się do skoku.
-Dlacego? –głos Andrew nigdy nie wydał się jej tak smutny.
-Bo widzisz, kochanie. –podeszła do niego, tym samym kucając
przy nogach Draco. –Tatuś za niedługo będzie miał własną rodzinę. –chłopiec
spojrzał na Draco, który nie wiedział co powiedzieć. Chwilę później odchrząknął
i uśmiechnął się delikatnie w stronę blondynka.
-Ja i twoja mama poznaliśmy się w szkole.
-W Hogwalcie? –Draco kiwnął głową.
-Ja i twoja mama bardzo się lubiliśmy. Tak bardzo, że
urodziłeś się ty, ale ja nie mogłem zostać z twoją mamą. Moja rodzina jest
trochę inna i nie chcieli bym był z Hermioną. –Hermiona słuchała uważnie i nie
mogła uwierzyć z jaką troską patrzał na Andrew. Przecież dopiero co go poznał…
Jak to możliwe?
-Ale dlacego? –spojrzał na Hermionę, która trzymała mocno
jego rączkę. –Dlacego tatuś będzie miał nową lodzinę? Ja nie chce mieć nowej
mamy! Ja chce mieć moją mamę! –przytulił brunetkę, której oczy zaszkliły się od
natłoku łez.
-Nie będziesz miał nowej mamy. –głos Dracona był lekko
chrypliwy. –Będziesz nadal mieszkał z Hermioną, a jeżeli mama się zgodzi, będę
cię odwiedzać.
-Chcesz poznać tatę, Andrew? –zapytała, patrząc na
zszokowaną twarz syna. Taki młody, a jaki inteligentny. Rozumie więcej, niż
inni mogliby pomyśleć.
-Tak. –szepnął, odwracając się do Dracona. –A ty chces mnie
poznać? –Hermiona mogłaby przysiąc, że Draco wstrzymał powietrze. Po chwili
uśmiechnął się delikatnie, wyciągając do niego rękę.
-Oczywiście, że chcę. –niespodziewanie Andrew podbiegł do
Dracona i rzucił mu się na szyję, tak samo, jak wcześniej Harry’emu. Blondyn
się lekko zachwiał i powoli przytulił swojego syna. Hermiona, nie zważając na
to, że nie widziała Malfoya przez cztery lata i że miała przy nim być dzielna,
pozwoliła łzom zlecieć po jej policzkach.
*
Z racji tego, iż mój komputer stanął po złej stronie mocy i zaciął się, gdy dokańczałam wczoraj ten rozdział, notka pojawia się dzisiaj. Nie mogłam odzyskać zapisanych 4 stron, więc po dzisiejszym, bardzo odprężającym spacerze, wzięłam się w garść i napisałam go najlepiej, jak potrafiłam ;)
Powoli się jakoś rozkręcamy... niektóre rozdziały będą takie nudnawe, ale nie zawsze musi być jakaś akcja, prawda? Oczywiście postaram się, by każdy rozdział wnosił coś do fabuły :)
Jak zwykle wielkie podziękowania dla Lany, która zbetowała ten rozdział i była gotowa to zrobić wczoraj, ale złośliwość rzeczy martwych... Dziękuję kochana♥
I wreszcie! Pierwszy, specjalny dedyk dla KSIĘŻNICZKI CZYSTEJ KRWI, która ma niedługo urodziny!!! Wczesne, najlepsze życzenia i milion uścisków!! Świetnie się z Tobą pisze i dziękuję za miłe słowa odnośnie tej historii♥
A wszystkim czytelnikom jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ za komentarze! To wiele dla mnie znaczy! Każdy komentarz daje energię do napisania kolejnej części opowiadania, więc mam nadzieję, że będziecie dalej wyrażać swoją opinię na temat tego bloga :)
Boskie <3
OdpowiedzUsuńMiałaś rację, wkurzyłam się na Draco! I na Harry'ego też, z resztą wiesz dlaczego :D Theo był w tym rozdziale cudowny :D No i Blaise, Draco ma wspaniałych kumpli. Tylko szkoda, że sam jest kretynem! Ale i tak dobrze, że wreszcie poznał Andrew.
OdpowiedzUsuńNo kochana, pisz szybko następny rozdział i życzę duużo weny ;)
Lana
Cudownie. Wczułam się w Hermionę. Chciało mi sie bardzo płakać. ;( Oni muszą być razem naprawde!!! Głupia pindzia Astoria niech idzie gdzie indziej :p
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział dotychczas! i to bez dwóch zdań!
OdpowiedzUsuńTa kłótnia Theodora i Notta, a potem udawana miłość do Astorii ... Świetne to było :) A następnie jak odwiedzili Hermionkę! Mój boże! Tak się wciągnęłam, że w tej chwili na świecie istniałam tylko ja i komputer ;)
Już nawet się nie czepiam tradycyjnych błędnych dialogów, które dosłownie rażą w oczy. Jeśli chcesz, mogę wysłać ci stronkę, gdzie tłumaczą, jak poprawnie je zapisywać.
Ale już nie zbaczam z tematu, postaram się dać konstruktywną opinię na temat rozdziału. bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Hermiona ... mój boże, aż nawet mi się zaszkliły oczy przy końcu :) Naprawdę!
Mam nadzieję, że w następny rozdział będziee czysto dramionowy^^
pozdrawiam i zapraszam do mnie, chętnie pozna twoją opiinię :)
http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no
Bardzo sympatyczny rozdział. Kocham tego małego szkraba - jest taki uroczy. Draco to idiota. Hermiona trochę specyficzna, ale jest w trudnej sytuacji, więc rozumiem ją :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ta scena z Andrew wzruszająca jak ja lubię dzieci są fantastyczne..). Tylko razi mnie jedno parring Ginny i Harry nie lubię ich jak są razem nie wiem czemu ale dla mnie oni w ogóle do siebie nie pasują. W przeciwieństwie do Diabła o tak Ruda i Diabełek para idealna. Karola
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%! ;)) Diabeł i Ruda <3
UsuńKocham, kocham, kocham, kocham! :*
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, strasznie mi się spodobał <3
Rozmowa Rudej z Hermioną mnie zaintrygowała, a gdy Ginny z lękiem podała Herm kopertę... cudo...
Już nie mogłam doczekać się tego momentu i na szczęście w końcu on nadszedł ^^
Współczuję trochę Herm z tego powodu, tyle presji i w ogóle... Masakra, ja bym nie wytrzymała tego wszystkiego.
No i spaliła zaproszenie... Cóż... z jednej strony się jej wcale nie dziwię. Tez bym tak samo postąpiła, nawet bym go jeszcze przed tym podarła i zapewne zaczęła rozwalać wszystko, co stanie mi na drodze :D Taka już moja natura... (jeny... teraz dopiero pojęłam sens rozwalającej wszystko Hermiony po stracie rodziców w moim opku...o.O).
Furia Dracona była iście szatańska i strasznie mi się spodobała :D Niech się przejmuję losem Herm, a jak! Głupek najpierw spładza jej dziecko a potem baju, baju? Phi... typowe dla takich mężczyzn. A ludzie później się mnie dziwią dlaczego jestem tak sceptyczna w stosunku do niektórych chłopaków. No a jak tu nie być?! -.- :D
Cieszę się z tego powodu, że Theo próbuję w jakimś stopniu wpłynąć na decyzję Dracona co do ślubu z Astorią. Fajnie, że jest taka osoba w tym opowiadaniu :)
Scenka z Astoria mnie wkurzyła, ale ty o tym już wiesz :D
My zagorzałe kochanice Dramione musimy jakoś przełknąć takie scenki :P xD
Mam nadzieję, że koniec ich kiedyś osiągnie zenitu :P
Nie lubię Astorii. Koniec.
Dosłownie po prostu, kiedy widzę te niektóre internetowe listy od bohaterów HP to mną telepie np:
Dear Hermione, Apple, Harry
Ha! I win.
Astoria.
Wkurzające na maksa! :P
No i scenka Draco x Hermiona x Andrew...
OMG... poryczałam się... :(
To takie smutne, czytając o tym, jak Herm tłumaczy synkowi, że nie może mieszkać z Draconem.
Kurde no... strasznie mi się jej i małego żal zrobiło.
Dlaczego to musi być takie trudne, no... :(
Smutam naprawdę.
Z koncówki powinnam się cieszyć, bo Draco jednak pragnie poznać synka, ale zamiast tego jeszcze bardziej jestem przybita.
Cudny, cudny, cudny! <3
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim! :*
Pozdrawiam serdecznie!
~ Pure - Blood Princess
P.S. - Dziękuję za dedykejszyn! Życzenia i za to, że uważasz iż super sieze mną piszę! (z Tobą też... :3 :*)
Wspaniały prezent na urodzinki ^^ Idealnie pasuję, a jak! ^^ <3
My Dramionowe faneczki ^^
Cudowny! Wzruszający! *.*
OdpowiedzUsuńWzruszający rozdział. Draco poznający syna cudowne, reakcja Hermiony wspaniała. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńMega! :)) Zapraszam do mnie http://mystory-imigation.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAch, jak zwykle świetny rozdział! Bohaterowie są tutaj niby dorośli i rozważni, a jednak pozostało w nich coś z tych nastolatków ;)
OdpowiedzUsuńJednym słowem - uwielbiam!
Odiumortis.
Hej, :)
OdpowiedzUsuńNa początku dziękuję za zaproszenie.
Więc zaczynając
Masz interesujący pomysł choć często zdarza się tak że osoby które piszą o takim temacie, chodzi mi gównie o to że Hermiona ma dziecko z Draco on o tym nie wie i tak dalej nie umieją poskładać całości w dobrana i oryginalną układankę. Tobie to wychodzi.
masz fajny pomysł i wiesz co pisze, jak piszesz, a o to przede wszystkim też w tym chodzi. Bo podstawa prowadzenia każdego bloga to pisanie, dla siebie. Robisz to bo masz taką ochotę chcesz to robić a nie żeby zbierać pochwały od innych ludzi.
Podoba mi się to.
Ładnie sklejasz zdania. Nie jest jakieś pogmatwane i nie pojawiają sie powtórzenia. W dodatku masz wspaniały szablon Wydaje się taki intrygujący. :)
Tylko jest jedno ale Synek Hermiony nazywa sie Andrew wspaniale ale jeśli piszesz "(..) z pracy, odbierała Andrew od swoich rodziców(...)" Powinno być Odbierała Andrew' a. Taki malutki błąd ale on jako pierwszy rzucił mi sie w oczy i po prostu nie mogę tego przeboleć.
Więc ogólnie wspaniały blog, dobrze piszesz i wiesz co piszesz
Na pewno będe tu zaglądać :)
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
P.S
Zapraszam do siebie
http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/
Świetny rozdział... aż się łezka kręci w oku kiedy ten maluch rozmawia z Draco i Hermioną.. Czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńFajnie, że Draco w końcu poczuł się ojcem.:D
Czekam na kolejny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Zgadzam się że Ginny powinna być z Diabłem bo do Harrego to Ona mi jakoś nie pasuje. Rozdział fantastyczny wreszcie jakaś pozytywna reakcja Draco na swojego synka.
OdpowiedzUsuń