niedziela, 27 października 2013

Rozdział ósmy

     Andrew odsunął się od Dracona, który poczuł niemiły ucisk w żołądku. Milion uczuć zawładnęło jego ciałem. Czy to się naprawdę dzieje? Czy właśnie przytula swojego syna? Blondyn nie spuszczał wzroku z Andrew, który szeroko się uśmiechał. Chłopiec  podszedł do Hermiony i złapał jej dłoń.
    Draco nie chciał spojrzeć na brunetkę. Nie wiedział dokładnie dlaczego. To nie był strach, raczej wstyd. Zostawił ją, gdy sam myślał, że wszystko zaczynało się układać. Gdyby tylko wiedziała dlaczego to zrobił… Wciągnął powoli powietrze, zdając sobie sprawę, że robi to po raz nasty tego dnia. Przybrał maskę odważnego,  pewnego siebie arystokraty i spojrzał na Hermionę, która szybko starła łzę.
-Może... –zaczął, gdy brunetka spojrzała na niego znowu, starając się utrzymać resztki swojej  gryfońskiej odwagi. –Będę przychodził w weekendy?
-Tak, to dobry pomysł. –odpowiedziała, głaszcząc kciukiem wierzch dłoni Andrew. Blondyn widział oczami wyobraźni, jak przestrzeń pomiędzy nimi zaczynała się jeszcze bardziej zagęszczać. Mężczyzna przełknął ślinę i postarał się, by uśmiech, jakim obdarzył ciągle patrzącego na niego chłopca, był pełen ciepła. Nie mógł uwierzyć, że blondynek dorastał cztery lata bez ojca.
    Postawił dwa kroki w stronę Hermiony i wystawił do niej rękę. Przez kilka sekund kobieta wahała się, czy podać mu dłoń, czy rozsądniej będzie w ogóle go nie dotykać. Andrew machnął swoją małą dłonią, która nadal była w uścisku Hermiony, wystawiając ich splecione dłonie w stronę Draco. W ostatniej chwili podała mu dłoń, czując dreszcze, których nie miała szansy odczuć przez ostatnie cztery lata. Wzdrygnęła się, widząc, iż Draco zauważył jej lekki szok i zarumienione policzki.
    Gdy dłoń Hermiony dotknęła jego bladej skóry, nie miał pojęcia, jak mocno na niego to zadziałało. Tak zwykłe podanie dłoni dało znak, iż zatęsknił za dotykiem tak delikatnej skóry. Astoria miała zadbane ręce , ciało też, ale Hermiona… To zupełnie co innego. Nie był pewny, czy miał taką dobrą pamięć, czy jedwabność skóry brunetki utkwiła w jego narządzie zmysłu, zwanym dotykiem. Hermiona szybko oderwała od niego wzrok i wysunęła dłoń, poprawiając nią lekko opadający kosmyk włosów, by zakryć coraz czerwieńsze policzki.
-Zobaczymy się za tydzień, zgoda? -ukucnął przy Andrew, targając jego platynowe włosy.
-Tak! –zawołał i już drugi raz tego wieczoru, uścisnął Dracona.
-To…  Do soboty? –zwrócił się do zakłopotanej Hermiony.
-Tak. Do soboty. –uśmiechnęła się lekko i razem z Andrew, odprowadziła go do drzwi wyjściowych.

    Tego samego wieczora, Theodor udał się do mieszkania Draco, który nie miał za bardzo chęci na powrót do Malfoy Manor. Ostatni tydzień w tej posiadłości nie napełnił go szczęśliwymi wspomnieniami.
-Specjalnie to zrobiłeś, nie mylę się? –Draco podał Theodorowi szklankę z bursztynowym alkoholem i usiadł naprzeciwko niego.
-A co masz na myśli? –brunet przyłożył szklankę do ust i podniósł prawą brew, doprowadzając blondyna do szewskiej pasji.
-Nie chciej, bym ci przyłożył, przyjacielu. –warknął, wypijając połowę zawartości swojej szklanki.
-Może cię oszukałem, ale przyznaj, że sam byś do niej nie przyszedł. –Draco otworzył usta, by zaprzeczyć, jednak szybko je zamknął, marudząc pod nosem.  –Widzisz? Może przyznasz mi rację? –Theodor zaśmiał się. Nastała cisza, przerywana odgłosami przełykania i strzelania spalającego się drewna w kominku.
    Draco zamknął oczy i ułożył głowę na oparciu sofy. Theodor zaczął obracać naczynie w dłoni, zastanawiając się, czy zrobił dobrze. Draco wyszedł z mieszkania Hermiony z mieszaniną uczuć na twarzy i nie odzywał się całą drogę powrotną.
-A jak tam wczorajszy wieczór z Astorią? Robiliście jakieś ciekawe rzeczy? –Draco podniósł powoli głowę, wrednie się uśmiechając.
-Mam ci streścić nasze ekstazy łóżkowe, Theo? –brunet przewrócił oczami. –Znajdź sobie dziewczynę.
-Nie, dzięki. Wolę połykać Ognistą, niż ją zwracać. –zironizował, opróżniając szklankę. –A co do dziewczyny. Mam jedną na oku. –Draco wbił w bruneta zaciekawione spojrzenie, ale Nott nie zamierzał mu nic na ten temat powiedzieć, więc ciągnął dalej. -Nie żebym coś sugerował, ale nie baw się tak Greengrass, bo jeżeli chcesz z nią spędzić resztę swojego życia, musisz, jak to powiedziałeś: „Zacząć traktować ją, jak swoją narzeczoną”.
-A, jak to powiedział Blaise: „Mam dwadzieścia dwa lata i mogę robić, co mi się żywnie podoba”. –puścił mu oko i odstawił szklankę z alkoholem na stolik.
    Ostatnią rzeczą, jaką zrobił Theodor przed wyjściem z mieszkania swoje przyjaciela, było coraz częstsze, ciężkie westchnienie bezsilności.

    Całą niedzielę Hermiona spędziła na oglądaniu powtórek Przyjaciół i spoglądaniu na Andrew, bawiącego się po drugiej stronie salonu. Całą noc rozmyślała nad odwiedzającymi ją uczuciami, gdy Draco Malfoy znajdował się w pobliżu, a wczorajsze, najzwyklejsze podanie dłoni, utwierdziło ją w fakcie, iż mężczyzna nie jest jej tak obojętny, jak by chciała.
    Poniedziałek zaczął się, jak zwykle od sprawdzania papierów i pisania raportów. W jednej z książek, którą codziennie zabierała do Ministerstwa, znajdował się list od Pansy, który teraz bardzo wiele wyjaśniał. Sięgnęła po wolumin, przejeżdżając dłonią po okładce. Voldemorta już nie ma, ale kłopotów nigdy za wiele. Teraz ma na to dowód. Wyciągnęła zza obwoluty pergamin, zapisany ładnym, prostym pismem Pansy. Nigdy nie sądziła, że panna Parkison będzie chciała jej wszystko wyjaśnić. Tylko dlaczego zasugerowała, że Draco chciałby zaprosić ją na swój ślub? Sama GInny powiedziała, że zaproszenie dali jej Nott i Zabini, co było jeszcze dziwniejsze. Hermiona potrzasnęła głową i szybko włożyła list z powrotem do książki. Jedyne co może teraz zrobić, to nie stracić nad sobą panowania w najbliższy weekend.
    Z Ministerstwa wyszła po piętnastej. Miała właśnie wejść do kominka, by znaleźć się u siebie w mieszkaniu, gdy ktoś złapał ją za ramię. Kobieta podskoczyła i odwróciła się, patrząc na napastnika z rządzą mordu w oczach.
-Theodor? –wypuściła nadmierną część powietrza i zwęziła oczy. –Chcesz mnie zabić?
-Nigdy w życiu! –przyłożył prawą dłoń do serca w geście, iż przyrzeka na własne życie. -Po prostu chciałem się spytać, czy idziesz dzisiaj do Munga?
-Masz na myśli Andrew? –brunet przytaknął. –Dzisiaj idę ostatni raz. –przyjrzała mu się uważnie. –Dlaczego pytasz?
-Właśnie szedłem odwiedzić Draco, więc jeżeli nie masz nic przeciwko. –wskazał na swoje zgięte ramię. –Moglibyśmy pójść razem. –uśmiechnął się zachęcająco. Hermiona zaskoczona jego śmiałością i tym, jak ją od pewnego czasu traktuje, nie mogła się powstrzymać od rzucenia mu ostrzegawczego spojrzenia.
-Nie wiem, dlaczego jesteś taki miły, ale dobrze. –ułożyła prawą rękę w zgięciu łokcia Theodora. –Możemy iść. –po tych słowach udali się do kominka.
    Odebrali Andrew od rodziców Hermiony, co było naprawdę śmiesznym przeżyciem. Blondynek bez żadnego skrępowania podał dłoń Theodorowi i opowiedział mu o bajce, którą oglądał w telewizji. Odkąd Draco wprowadził się do swojego własnego mieszkania, zakupił telewizor, ale Theodor nadal nie rozumiał po co człowiekowi to dziwne pudło z ruszającymi się, kolorowymi obrazkami.
-Mamo. Gdzie idziemy? –teleportowali się przed wejściem domu handlowego przy Purge & Dowse Ltd. Rozejrzeli się uważnie i gdy manekin o postaci kobiety kiwnął im głową, szybko weszli do środka.
-Idziemy do cioci Ginny. Dzisiaj ostatni raz cię zbada. –uśmiechnęła się do chłopca ciepło.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzałem w tej podróży. –odezwał się Theodor, o którego istnieniu Hermiona na chwilę zapomniała. Skarciła się w myślach za chwilę nieuwagi.
-Nie, ale nadal nie wierzę, że się do mnie normalnie odzywasz. –brunet zaśmiał się cicho.
-Sam też bym pewnie nie uwierzył. –przyglądał się jej dłuższą chwilę z ciągłym uśmiechem na ustach. –Nie chce wam zabierać więcej czasu, więc do zobaczenia. –podał rękę Andrew, powtarzając tę czynność z Hermioną. Kobieta kiwnęła głową i śledząc wzrokiem oddalającą się sylwetkę Theodora, zaczęła myśleć nad Malfoyem, do którego właśnie udał się Nott.  
-Już jesteście? –Ginny uśmiechnęła się szeroko.
-Szybciej skończyłam. –brunetka rozebrała Andrew z kurtki. –Szłam tutaj z Theodorem Nottem.
-Naprawdę? A po co on tutaj? –zapytała z kpiną w głosie.
-Przyszedł do Dracona. –Ginny stanęła i spojrzała szybko na Andrew, który patrzył z zaciekawieniem na półkę z eliksirami. –Andrew wie. Harry ci nie powiedział?
-Powiedział, ale… To nie był dla małego szok?
-Pytał się, dlaczego Malfoy nie może z nami mieszkać. –Andrew spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się.
-Ciocu. –Ginny podeszłą do niego. –Wies, ze mam tatę? –Hermiona uśmiechnęła się blado, czując, jakby coś ciężkiego spadło na dno jej żołądka.  
-Naprawdę? To wspaniale! –rudowłosa przytuliła chłopca, spoglądając na swoją przyjaciółkę.
-Pan doktol jest moim tatą. –więcej nic nie powiedział, ponieważ Ginny zaczęła mówić o rezultatach jakie przyniosły eliksiry.

     -Powoli odzyskuje pan sił i miejmy nadzieję, że dalsze badania pozwolą na dokładniejsze wykrycie źródła tego przydatku. –Draco od samego rana siedział nad wynikami i zapiskami dotyczącymi pana Harbone. Mężczyzna uwolnił się od ciężkiego kaszlu i  nocnych dreszczy, ale blondyn nadal nie wiedział co jest główną przyczyną choroby.
-Rozumiem. –pan Harbone ułożył się na miękkich poduszkach i podziękował Draconowi skinieniem głowy.
-Do zobaczenia jutro o tej samej porze. –zakończył blondyn i wyszedł z pomieszczenia. Gdy doszedł do swojego gabinetu, zastał przed drzwiami Theodora. Blondyn otworzył drzwi, najpierw wpuszczając przyjaciela.
-Teraz ty składasz mi niezapowiedziane wizyty? –zapytał, ściągając szatę Magomedyka.
-Chciałem porozmawiać o firmie.
-Wiesz, że w ogóle mnie to nie obchodzi. –blondyn przerwał mu i machnął różdżką zamykając otwarte półki.
-Nie bądź taki zgryźliwy, stary. –Theodor podniósł ręce w geście niewinności. –Po prostu, gdybyś miał czas, przyjdź w piątek do mnie. Blaise też tam będzie.
-W piątek nie mogę. W sobotę też nie. –ominął bruneta, przywołując do siebie płaszcz.
-Obiad z twoimi rodzicami i Astorią?
-Nie. Obiady mamy w czwartki. –Draco za wszelką cenę chciał ominąć temat spotykania się z Hermioną i Andrew.
-To co cię tak zatrzymuje? –Theodor złapał blondyna za ramię, gdy skierował się w stronę już otwartych drzwi.
-Mam pewne plany. –odpowiedział, wskazując ręką na korytarz. Obydwaj wyszli i ujrzeli idącą w ich stronę Ginny wraz z Hermioną i Andrew.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że spotkałem po drodze Hermionę. –Theodor szepnął, widząc zdziwioną minę przyjaciela.
    Wzrok obydwojga spotkał się po tym, gdy Theodor wypowiedział ostatnie słowo. Hermiona stanęła jak sparaliżowana, ale Ginny lekko ją pchnęła, by dodać jej odwagi. Szła wolno, nie chciała wyglądać, jak zdesperowana nastolatka ze złamanym sercem. Co najdziwniejsze, tak właśnie się czuła.
    Andrew ciągnął ją za rękę, chociaż nie wiedział dlaczego. Po prostu, jak ciocia Ginny pospiesza mamę, on zrobi to samo. Jego na pewno posłucha. Odwrócił głowę i zobaczył przyglądających im się, dwóch mężczyzn. Uśmiech zagościł na jego twarzy i jeszcze mocniej pociągnął Hermionę za rękę. Ot tak, jakby jakaś siłą przyciągała go do pana doktora o blond włosach. Do jego taty. Nie rozumiał za wiele, ale wiedział, że mama nie kłamała. Nigdy się nie zastanawiał nad tym, dlaczego nie miał taty. Dlaczego wychowuje go tylko mama, że zostaje razem z ciocią Ginny, wujkiem Harrym i dziadkami, gdy mama jest w pracy. Nigdy się nie zastanawiał, bo nie miał po co. Miał dopiero cztery lata, więc nie zamierzał filozofować. Jednak, gdy mama powiedziała mu, że ten pan doktor jest jego tatą… Ufał mamie i chociaż pan doktor jest obcym człowiekiem, on go lubi. Polubił pana doktora, który jest jego tatą.
    Draco zaśmiał się cicho, widząc Andrew ciągnącego Hermionę. Sama postawa brunetki znowu namieszała w jego głowie. Nie chciała się spieszyć, chciała się opierać synowi, co nie spodobało się blondynowi. Nie taką Hermionę znał. Jego Hermiona stawiłaby czoło lękom. Tylko, że to już nie jest twoja Hermiona. Usłyszał ten denerwujący głosik i zacisnął dłonie w pięści.
-Cześć Malfoy. –pierwsza odezwała się Ginny, uśmiechając się wrednie. –I Nott. –Theodor kiwnął głową i spojrzał na spiętą Hermionę.
-Hermiono. –brunetka oderwała wzrok od Andrew i spojrzał szybko na Theodora. –Znalazłem pewne miejsce na założenie klubu i chciałem ciebie zaprosić w piątek na kawę. Jesteś inteligentną kobietą, więc twoja pomoc bardzo by mi się przydała. –kobieta po raz drugi tego dnia została zaskoczona przez Theodora Notta.
-Niestety w piątek jestem zajęta. –jej wzrok powędrował w stronę Draco.
-Draco też ma plany, więc zostaję tylko ja i Blaise. –zrobił zawiedzioną minę, ale ta znikła, zastępując ją lekkim uśmiechem. –Czyżby Draco postanowił zapoznać się z Andrew?
-Właśnie, dlatego nie mogę się z tobą spotkać, najdroższy przyjacielu. –odpowiedział Draco i przewrócił oczami.  –Myślałem, że szybciej się domyślisz. –klepnął go pa ramieniu i spojrzał z determinacją w oczy Hermiony.
-Tylko nie zapomnij o naszym wieczorze. –puścił do niej oko i pogłaskał Andrew po roztrzepanych włosach. Hermionę znowu sparaliżowało. Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że Theodor pożegnał się z nią i Ginny oraz że rudowłosa od jakiegoś czasu powtarza jej imię.
-S-słucham? –spytała zachrypniętym głosem.
-Powiedziałam, że Malfoy nigdy się nie zmieni. –Ruda zaśmiała się, widząc jakie wrażenie sprawiło na Hermionie zwykłe puszczenie oka przez Dracona. –Chodźmy, bo nie zauważysz wschodu słońca. –znowu się zaśmiała.

    Draco wszedł do mieszkania wlokąc się Theodorem.
-W porównaniu do ciebie, Nott. Ja pracuję i jutro muszę rano wstać. –mruknął Draco, zamykając za sobą drzwi.
-Przecież nie będziemy pić, tylko chcę ci się pochwalić pomysłem na mój biznes. A, że w piątek zajmujesz się czymś przyjemniejszym.. –Draco posłał brunetowi mrożące krew w żyłach spojrzenie. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami. 
-To opowiadaj. –usiadł na krześle przy stole. Theodor zrobił to samo i już miał zacząć wygłaszać mowę, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Poczekaj. –blondyn wstał i otworzył wejście do mieszkania. Za drzwiami stał zdenerwowany Blaise. –Coś się stało? –ciemnoskóry wszedł szybko do pomieszczenia, udając się do kuchni. Draco powoli zamknął drzwi i poszedł za Zabinim.
-Żaden z was nie raczył mnie poinformować, że syn Granger wie o Draco? –warknął, patrząc groźnie raz na bruneta, a raz na blondyna i tak na zmianę.
-To nic ważnego… -zaczął Draco, ale Blaise podniósł rękę, uciszając go.
-Serio? To, że twój syn wie o twoim istnieniu to nic ważnego? Chyba ci chłopie rozum odjęło odkąd zacząłeś lizać się z Greengrass!
-Nie mieszaj w to Astorii, Blaise! –warknął blondyn, czując potrzebę obronienia tej kobiety.
-Przyszedłem tutaj, ponieważ chcę się dowiedzieć prawdy z twoich ust, Draco! Co ty wrzeszczcie chcesz zrobić?
-O co ci dokładnie chodzi? –Draco podniósł wysoko lewą brew.
-O Granger. O twojego, kurwa, syna!
-Co mam twoim zdaniem zrobić, co? Myślisz, że to takie łatwe? Nie wiesz właśnie, bo nigdy nie byłeś i nie jesteś w takiej sytuacji!
-Nie jestem, ale, do jasnej cholery, chcę ci pomóc, a ty mi nic nie mówisz! Powiesz o tym swoim rodzicom? A może Astorii? –zaśmiał się. –Jej lepiej nie, bo zacznie rzucać talerzami. –mruknął.
-Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć, to co piątek lub sobotę będę spotykał się z Andrew i Hermioną. –Blaise zdziwił się. –Tak, Zabini. Umówiliśmy się na taki układ. Nic więcej nie mogę zrobić.
-A co z Astorią?
-A co ma z nią być? Gdy będzie trzeba to jej powiem. –wzruszył ramionami.
-Chyba już nie będziesz musiał. –odezwał się nagle Theodor z dziwnym wyrazem twarzy. Draco i Blaise odwrócili się w stronę, w którą patrzył ich przyjaciel. Astoria stała w drzwiach z przerażeniem i szokiem wymalowanym na twarzy.
-O kurwa. –tyle tylko zdołał powiedzieć Draco.


*
Dobry wieczór, moi mili! Zacznę moja wypowiedź od złożenia życzeń jednej z najbardziej szalonych osób jaką kiedykolwiek poznałam! Jutro obchodzi urodziny moja bardzo, bardzo, BARDZO dobra koleżanka - Ala i ten rozdział dedykuję jej! Wiem kochana, że nie czytasz Dramione, w tym mojego opowiadania, ale życzonka ci się tutaj należą i tyle! Kocica sama pisze książkę, więc oby nie straciła zapału i weny! I swoje ognistego temperamentu! <3 Rozdział ósmy jest też zadedykowany Artistico Dramione, ponieważ poprosiła i z wielką chęcią spełnię jej prośbę! Uwielbiam Twojego bloga!!! <3 A kto tego bloga nie zna, niech żałuje i serdecznie zapraszam do czytania! http://dramione-difficultlove.blogspot.com
Czy coś się tutaj ciekawego dzieje?... Oby rozdział nie zanudził Was na śmierć lub nie sprawił, że zaśniecie przed komputerem/telefonem. 
Dodałam nową zakładkę "Inspirację", w której możecie znaleźć filmiki i piosenki, które zainspirowały mnie do napisania tej historii :)
P.S Dziękuje Lano za zbetowanie ;* 

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że wkrótce Hermiona zacznie się normalnie zachowywać w towarzystwie Draco. Nie mogę się doczekać reakcji Astorii na wiadomość o Andrew. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drama ! Jejku już sobie wyobrażam co zacznie odstawiać Astoria, to pewnie będzie jakiś kataklizm xD Nie rozumiem Malfoya i jego zachowania, no kretyn totalny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *_*, z resztą jak zwykle. Niby spokojnie, emocje po spotkaniu ojca z synem opadły, a tu nagle BUM! Astoria! Żebyś widziała moją minę, gdy przeczytałam ten fragment :D Theo coś kombinuje... Intryguje mnie postać tego pana Harbone... Nie mogę się doczekać weekendowego spotkania ;)
    Życzę duuuużo weny i pozdrawiam,
    Lana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje kochana!!!!! ♥ Rozdział cudowny. Jesteś wspaniałą kochana i utalentowana. Dedykacja jest cudowna i taka miła. Poprostu koi moje serce.

    Co do rodziału. Intryguje mnie osoba tego pacjenta który już wielokrotnie pojawiał sie w opowiadaniu. Mam wrażenie że to ktoś bliski dla Draco. Nott? Nott coś kombinuje. Czy tylko ja mam wrazenie że przystawai się do Miony?

    A Astoria?! Haha nie lubie jej jakoś :D Jetsem ciekawa jej reakcji!! :D

    Pozdrawiam Kochana :*****

    OdpowiedzUsuń
  5. No to klops!!! Ale numer! to teraz zacznie się dym!
    Rozdział świetny!! Myślę, że Astoria dużo teraz namiesza....
    Czekamy na cd z nieciepliwością:D
    Pozdrawiam!:):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko... xD
    Jestem dziwna. Typowo!
    Przeczytałam rozdział podajże w poniedziałek, a go nie skomentowałam... Matko co się ze mną dzieję xD Chyba spadek formy xd

    No ale... wracając do notki.
    Spodobała mi się, ale ty już o tym wiesz ^^
    To takie urocze, że Draco przytulił swojego synka i w ogóle ^^ Cieszę się jak głupia do sera normalnie :D

    Polubiłam również Notta :D Jest po prostu uroczy, szarmancki i w ogóle :3 Słodziak totalny, wystarczy go spakować do torby i zabrać ze sobą do domu! :)
    Chociaż... Wiadomo, że nie dorówna Draconowi, no nie? :P
    No i ich ponowne spotkanie w szpitalu :3...
    U... U... U... *u*
    Uwielbiam Dracona za to, że jest taki słodzieniaśny xD ^^
    Puszczenie oczka do Herm zrodziło we mnie jakąs małą nadzieję <3 Mam nadzieję, że podczas ich spotkania nie będzie wcale drętwo i coś tam, coś tam... :D
    Nie chodzi mi oczywiście o mrauku, mrauku (xD) ani o pocałunku, ale chociaż o przytuleniu, pogodzeniu się... <3
    A jak nie to będę czekać :)

    W dodatku Blaise u Ciebie mnie po raz kolejny doszczętnie rozwalił :D
    Powód pierwszy:
    "-Serio? To, że twój syn wie o twoim istnieniu to nic ważnego? Chyba ci chłopie rozum odjęło odkąd zacząłeś lizać się z Greengrass!"
    Powód drugi:
    " -Nie jestem, ale, do jasnej cholery, chcę ci pomóc, a ty mi nic nie mówisz! Powiesz o tym swoim rodzicom? A może Astorii? –zaśmiał się. –Jej lepiej nie, bo zacznie rzucać talerzami. –mruknął."
    Ja nie mogę to było świetne :D
    Jego teksty jak zwykle powalają, uwielbiam takiego Blaise'a ^^
    Z takim humorkiem jest moim mężem numer ileś tam :D
    Kocham, kocham, kocham, kocham! ^^

    No i Astoria to wszystko usłyszała... O rany, no to Draco będzie miał przerąbane :D Już to po prostu widzę :P

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim!

    Pozdrawiam serdecznie!

    ~ Pure - Blood Princess

    P.S. - Tylko niech go ta wredna larwa go za bardzo nie skrzywdzi... :P Draco jest na to zbyt piękny <3


    OdpowiedzUsuń
  7. Ślicznie :-)
    Masz fantastyczny pomysł
    Strasznie podobają mi się opisy ktore są w miare czyli bradzo wyczerpujące
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero niedawno zaczęłam czytać tego bloga i znalazłam go przez przypadek, ale strasznie go polubiłam. Co do rozdziału - wspaniały!!! Mam tylko nadzieję, że się dobrze skończy :P Powodzenia przy pisaniu nowego rozdziału :P

    OdpowiedzUsuń