sobota, 21 września 2013

Rozdział czwarty

    Theodore i Blaise pojawili się kilkanaście metrów od domu ich dawnych znajomych.  Spojrzeli na siebie i gdy czarnoskóry kiwnął głową, ruszyli żwawym krokiem do swojego celu. Światła były zapalone, więc z łatwością ujrzeli w oknie płomiennorude włosy Ginny. Blaise zapukał do drzwi i stanął z powrotem obok Theodora. Po chwili stanął przed nimi Harry, którego wyrazu twarzy nie dałoby rady opisać. Otworzył usta i po chwili je zamknął. Wyglądał przy tym jak ryba wyciągnięta z wody.
-Witaj, Potter. -powiedział czarnoskóry z irytującym uśmieszkiem. -Dawno się nie widzieliśmy. -wyciągnął do niego rękę, gdy Harry zmrużył gniewnie oczy.
-Tak, sporo czasu minęło. - spojrzał na Theodora, który nic się jak na razie nie odzywał. Nie, on ma inne zadanie. - Czego chcecie? I skąd wiecie gdzie mieszkam?
-Może byś nas wpuścił, co? -Blaise udał, że nie usłyszał ostatnich pytań Harry’ego i podszedł trochę bliżej. -Mamy pewną sprawę do omówienia z tobą i twoją kochaną dziewczyną.
-To aż takie ważne, że nawiedzacie nas w ten listopadowy, spokojny wieczór? - Harry nie był zadowolony z wizyty jego dawnych kolegów. Właściwie, to kolegami nazwać ich nie mógł. Może znajomymi, których tolerował ze względu na jego najlepszą przyjaciółkę.
-Gdyby tak nie było, to bym tutaj nie marznął specjalnie dla ciebie. -Blaise wrednie się uśmiechnął.
-Właściwie… -Harry westchnął i otworzył im szerzej drzwi. -Ale tylko na mniej niż godzinę. -Theodore spokojnie wszedł za swoim czarnoskórym przyjacielem. Cała trójka podążyła do salonu, w którym znajdowała się zaskoczona Ginny.
-Co oni tutaj robią?! -gwałtownie wstała z fotela, mierząc gości ognistym i złowrogim spojrzeniem.
-Dziękuję, Ginevro za miłe powitanie. -zaśmiał się Blaise, siadając na kanapie.
-Nie pozwalaj sobie, Zabini. -warknęła, odwracając się w stronę Harryego, który wzruszył ramionami. Theodore chrząknął i uśmiechnął się miło do rudowłosej kobiety.
-Przybyliśmy tutaj w bardzo ważnej dla nas sprawie. Chcemy pomóc naszemu przyjacielowi i...
-Nie będziemy pomagać Malfoyowi. -odezwał się Harry, stanąwszy obok swojej dziewczyny.
-Chyba nie zapomnieliście, dlaczego nienawidzimy go jeszcze bardziej? -zapytała Ginny, podnosząc wyzywająco lewą brew.
-Oczywiście, że nie. -Nott nadal utrzymywał łagodny ton głosu. -Draco wychodzi za kilka miesięcy za mąż i żaden z nas, ŻADEN, nie chce tego, ponieważ Draco nie kocha Astorii... -spojrzał na Blaise’a, który kiwnął głową, by kontynuował. -Ale myśli, że to będzie dobre posunięcie w stronę utrzymania czystości krwi. -Ginny i Harry patrzyli z oburzeniem na bruneta, ale ten ciągnął dalej. -Oczywiście, dostaniecie zaproszenia na ślub, którego nie chcemy, ale również zaproszenie dostanie panna Granger, z którą miałem przyjemność niedawno rozmawiać. -pokazał im pomiętą kopertę. -Draco postanowił nie wysyłać jej zaproszenia, tak samo, jak Astoria, lecz w głębi duszy chciałby by Hermiona się tam pojawiła. Gdybyście mogli, przekażcie jej to zaproszenie. -Ginny wzięła pergamin do ręki i po chwili wrednie się uśmiechnęła.
-Myślicie, że zrobię jej takie świństwo? -zaśmiała się tak okropnie, nie wierząc, że tak potrafi. -Wreszcie Malfoy pomyślał słusznie, nie starając się o wysłanie tego czegoś. -pomachała zaproszeniem przed twarzami Theodora i Blaise’a. -Potraktował ją podle, jak śmiecia, a Miona nie jest śmieciem, tylko piękną i pełnowartościową kobietą, która przeszła dużo i nadal jest jej ciężko. -zabijała ich powoli wzrokiem.
-Nie chcę być nie miły, ale przyszliście tylko po to, by rozdrapywać stare rany i prosić o pomoc w zeswataniu Hermiony i Malfoya? -Harry spojrzał ze zdziwieniem na dwójkę byłych Ślizgonów. W jego oczach zagościły iskierki gniewu. -Tak chyba nie wypada, nie sądzicie?
-Nie prosimy cię o pomoc w ich zeswataniu, Potter, tylko o przysługę. -odezwał się Blaise, wstając.
-Po prostu dacie jej to zaproszenie i tyle. -dodał Theodore. – To chyba nie żaden problem? Hermiona może odmówić, ale MUSI dostać to zaproszenie. -spojrzał na Harryego, przeszywając go wzrokiem.
-Nadal nie rozumiem po co tu jesteście. -odezwała się Ginny. -Dlaczego wam na tym tak zależy? Myślicie, że Miona sprawi, że wasz wspaniały przyjaciel ucieknie z przed ołtarza? W takim razie, po jaką cholerę zamierza wziąć z nią ślub?! -krzyknęła, jeszcze bardziej ściskając pergamin w dłoni.
-Nie musisz kląć, Ginevro. Spokojnie. -powiedział Blaise, uśmiechając się delikatnie. -Draco mógłby teraz zrobić wszystko, by uwolnić się spod władzy ojca, ale w rodzie Malfoyów są pewne haczyki. -chociaż Harry nadal był zdenerwowany, ogniki złości zastąpiły ogniki ciekawości. -Tak, Potter. Jest to jedna z najstarszych rodzin czystej krwi, więc jest to wszystko bardziej skomplikowane niż wam wszystkim może się to wydawać. -spojrzał na nich z wyższością, co nie było dla niego trudne, ponieważ był on wysokim i postawnym mężczyzną. -Ale my tutaj nie o rodzinie Draco, tylko o tym nieszczęsnym ślubie i zaproszeniu. -wskazał na pomięty kawałek pergaminu w prawej dłoni Ginny. -Mamy nadzieję, że nie pognieciecie tak swoich, gdy do was dotrą. Astoria to bardzo poukładana i tak mi się wydaje, pedantyczna osoba. -uśmiechnął się wrednie, gdy Ginny spojrzała na niego z wrogością.
-Możemy was prosić o dostarczenie jej tego listu? -zapytał Theodore, gdy Ginevra i Blaise skończyli mierzyć się pogardliwymi spojrzeniami.
-Prosić zawsze możecie. -odpowiedziała Ginny, przenosząc wzrok na Notta. -W końcu nie za często mamy zaszczyt być proszeni o coś przez Ślizgonów. -słowa rudowłosej zabrzmiałyby naturalnie, gdyby nie pogarda, przerzucona z jej oczu na wypowiedziane zdanie.
-Możemy jej to przekazać, ale nie oczekujcie cudów. Nie mam pojęcia po co wam Hermiona na ślubie Malfoya, ale nie sądzę, by Hermiona się tam zjawiła. Tak samo, jak my. -dodał,  podsumowując ich niezmiernie ciekawe spotkanie.
-Cóż. -Theodore spojrzał szybko na Blaisea, który wskazał głową na drzwi wyjściowe. -Myślę, że to czas, byśmy was opuścili. -odparł brunet, nieznacznie się uśmiechając. -Chcę tylko dodać, że Draco o tej wizycie się nie dowie, ponieważ zapewne by nas zabił. -po tych słowach, ukłonił sie lekko w stronę Ginny i udał się za swoim czarnoskórym przyjacielem.
-Do zobaczenia, Potter. -machnął ręką, tak jakby salutował, jak mugolski żołnierz i razem z Theodorem wyszli zanim Harry i Ginny zdążyli im cokolwiek odpowiedzieć.

    Od wizyty byłych Ślizgonów w Dolinie Godryka minęły trzy dni. Ginny i Harry nie odważyli się dać Hermionie zaproszenia na ślub Dracona, czego skutkiem był okropny humor panny Weasley i wyrzuty sumienia Chłopca, Który Przeżył.
    Kobieta za żadne skarby nie chciała obciążać swojej przyjaciółki dodatkowymi problemami. Wystarczy, że brązowowłosa sama opiekuje się Andrew i ciężko pracuje, by stworzyć mu jak najlepszą rodzinę.
    Ginny właśnie robiła obiad, a Harry był w pracy. Andrew oglądał bajki w mugolskiej telewizji i co chwile się z czegoś śmiał. Dzisiaj wieczorem mieli przyjść prawie wszyscy członkowie klanu Weasleyów. Ron, George z Angeliną, pan i pani Weasley, oraz Bill i Fleur. Oczywiście, pojawi się też Hermiona, co pierwszy raz w życiu ją przytłaczało. Nie chciała jej okłamywać, ale jeszcze bardziej, nie chciała, by znowu się obwiniała o to, że nie może dać Andrew pełnej rodziny.
    Spojrzała szybko na leżącego blondynka i czując zapach pieczonego indyka, wyjęła go szybko z piekarnika.
-Cociu? -usłyszała głos chłopczyka, gdy postawiła brytfannę na blacie. -Cy na swicie zyja smoki? Bo w tej bajce zyją. -Ginny podeszła do niego, siadając obok.
-Oczywiście, że tak. W naszym świecie, żyją, ale niestety nie są takie miłe, jak w tej bajce. -uśmiechnęła się ciepło. -Wujek Harry, wujek Ron i twoja mama lecieli kiedyś na smoku. Mogą ci dzisiaj o tym opowiedzieć. Chciałbyś?
-Mama latała na smoku? Super! -uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje mleczne zęby. -Kiedy mama wlóci? Chcę, zeby mi opowiedzała o smoku!
-Wróci wieczorem, razem z wujkiem Harrym. -pogłaskała go po głowie i wróciła z powrotem do robienia sałatki.
    Po osiemnastej zjawił się Harry, a dwadzieścia minut później Hermiona, która wyglądała na naprawdę zmęczoną.
-Przepraszam was, ale zatrzymali cały departament. -powiesiła płaszcz na wieszaku. -Cześć kochanie! -mocno uściskała Andrew, który, gdy tylko usłyszał głos Hermiony, rzucił się jej na szyję.
-Latałaś smokiem? -zapytał, a Ginny się zaśmiała.
-Spytał mnie, czy smoki istnieją, więc mu powiedziałam, że mieliście małą przygodę. -za pomocą czarów, rozłożyła talerze na stole w salonie.
-Na pewno ci opowiemy, prawda, Harry? -zielonooki odwrócił się w jej stronie, uśmiechając się lekko.
-Jasne, że tak. -Hermiona usiadła obok przyjaciela, patrząc na jego zmęczoną twarz.
-Ty też nie możesz spać i czujesz się, jakby uderzali ci młotkiem o głowę? -zapytała, nie wiedząc, że jedną z przyczyn tak źle wyglądającego przyjaciela, jest ona i to przeklęte zaproszenie.
-Nic nie mów. -machnął ręką. -Ron ma więcej energii ode mnie, więc to wykorzystuje. Nie mam go o co obwiniać, ale ostatnio przesadza.
-Co się dzieje? Nie mów, że już totalnie się zmienił. -westchnął.
-Nadal marudzi, że nie chce być w moim cieniu i tak dalej. -znowu machnął ręką. -Nie ważne. Zaraz zjawi się rodzina Ginny, więc mam nadzieję, że przy nich nic tak głupiego nie powie.
-To Ron. Po nim można spodziewać się wszystkiego. -westchnęła i położyła dłoń na jego ramieniu. -Powinieneś odpocząć.
-Tak, jak ty. -przypomniał i odważył się spojrzeć w jej oczy.
-Ja muszę pracować. Muszę dać Andrew najwięcej, jak się da. Chcę, żeby był szczęśliwy.
-On jest szczęśliwy. To widać. -wskazał na blondynka stojącego w kuchni razem z Ginny.
-Chcę mu dać wspaniałe dzieciństwo. Chcę mu dać wspaniałą rodzinę. -Harry powoli odwrócił wzrok, przypominając sobie o zaproszeniu, leżącym w półce w sypialni.

    Państwo Weasley i reszta rudzielców zjawili się punkt dziewiętnasta. Bill i Fleur oznajmili, że spodziewają się dziecka, a George i Angelina myślą o ślubie. Posiłek przebiegł w miłej atmosferze i co uszczęśliwiło Hermionę, wszyscy z chęcią rozmawiali z Andrew.
-Wtedy skoczyliśmy z jego grzbietu i wskoczyliśmy do wielkiego jeziora. -dokończył Harry. Blondynek w skupieniu słuchał historii opowiadanej przez jego wujka, a gdy skończył spojrzał na Rona i zapytał.
-Wujku, lezałes wtedy z mamą w wodzie psez godzine? -Ron spojrzał na małego ze zdziwieniem.
-Nie, kochanie. -odezwała się Hermiona. -To jest inna historia. Wujek Harry musiał wyjąć wujka Rona z wody, ponieważ to była część takiego magicznego turnieju. Kiedyś ci wszystko opowiemy. -chłopczyk kiwnął głową i znowu spojrzał na Rona. Mężczyzna lekko się spiął pod wpływem spojrzenia tych stalowych oczu. Nienawidził Dracona Malfoya całym sercem, dlatego nie odwiedzał Hermiony i jej syna. Nie chciał niespodziewanie nakrzyczeć na tego chłopca. Na chłopca, który wygląda jak mała kopia jego wroga.
-Mieliśmy dużo świetnych, ale również niebezpiecznych przygód. -powiedział Ron, widząc, że mały nie odwróci od niego wzroku, dopóki czegoś do niego nie powie.
-Ja chce zobacyc kiedys smoka! I poleciec na miotelce wujka Halego! -wszyscy siedzący przy stole uśmiechnęli się szeroko, a pan Weasley zaśmiał się, mówiąc do blondynka.
-Gdy podrośniesz, może Charlie pokaże ci jakiegoś smoka. -oczy Andrew zaświeciły się i zabrał się za kanapkę, którą zrobiła mu Hermiona.

    Draco został wezwany do pracy, ponieważ pan Harborne dostał napadu szału i wciąż mamrotał przez sen. Blondyn właśnie wchodził do sali, w której leżał jego pacjent, gdy zatrzymał go jego szef.
-Draco, mój drogi. Pozwól na chwilę. -blondyn spojrzał na drzwi sali.
-Bardzo przepraszam, ale muszę szybko zająć się panem Harborne. Wie pan, że to ciężki przypadek.
-Rozumiem, ale mam do ciebie prośbę. -wzrok jakim obdarzył go Orwell, sprawił, że się trochę poddał. Najwyżej to będzie jego wina, że odciągnął go od tak ważnego pacjenta.
-Nie chcę być nieuprzejmy, ale naprawdę, dobrze by było gdyby pan się pospieszył, bo chciałbym, by mój pacjent przeżywał te katusze. -Orwell spojrzał na niego z podziwem. Wiedział, że Dracon jest utalentowanym i pełnym ambicji mężczyzną, ale nie zdawał sobie sprawy, że przeszłe uczynki w gronie Śmierciożerów aż tak go zmienią.
-Oczywiście, nie chciałbym, by jeden z najlepszych magomedyków zawiódł. -Draco przewrócił oczami. -Słyszałem, że masz dużo zachodu, urządzając swój ślub, gratuluję.
-Chciał pan rozmawiać ze mną na temat mojego związku? -blondyn zapytał, irytując się.
-Nie, chcę tylko ci zaproponować wyjazd do Francji na kurs medyczny. Nie, żebyś się uczył, bo jak na swój wiek, wiesz bardzo dużo, lecz, aby nauczyć czegoś francuskich magomedyków, którzy wysłali mi list z tą oto prośbą. -wyjął z kieszeni pergamin i podał go Draconowi. -To da ci dużą przewagę. Wiem, że nie powinienem faworyzować pracowników, lecz cóż, jesteś najlepszy z najlepszych. -uśmiechnął się zachęcająco, widząc zainteresowanie w oczach blondyna.
-Ile mam czasu na zastanowienie? -zapytał.
-Miesiąc. Na początku grudnia mamy wysłać oficjalną odpowiedź z potwierdzeniem lub odmową.
-Rozumiem. Na pewno rozważę tą propozycję. -Owrell kiwnął głową i odebrał od blondyna list.
-Cieszę się, że się zastanowisz nad tą propozycją. To wielka okazja. Wracaj do pracy. -Draco kiwnął głową i szybkim krokiem udał się do sali 612.
-Witam panie Harborne. -przywitał się, widząc, że mężczyzna nie śpi, ani się nie rzuca na łóżku.
-Witam, panie Malfoy. -staruszek odpowiedział ochrypłym głosem.
-Słyszałem, że znowu ma pan poważne problemy. -przywołał krzesło i usiadł na nim obok łóżka.
-Tak, znowu śni mi się, jak torturują moją żonę. -kaszlnął na co Draco zareagował, przywołując szklankę z wodą.
-Proszę się napić. -staruszek wziął od niego szklankę i powoli upił łyk bezbarwnej cieczy. -Nie mogę panu powiedzieć, że wiemy dokładnie, co się z panem dzieje, ale nie chcę też mówić, że nic nie udało się nam ustalić. -odebrał szklankę, kładąc ją na stoliczku obok. -Nie będę pana okłamywał, ponieważ jest pan inteligentnym czarodziejem. -pan Harborne uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i uznaniem.
-Przynajmniej pan, panie Malfoy, mnie nie okłamuje, że wszystko idzie jak należy.
-Niech pan mówi do mnie Draco. Dziwnie się czuję, gdy ktoś mówi do mnie per pan. -blondyn polubił staruszka i nie tylko pomagał mu, bo było to jego obowiązkiem, ale też, dlatego, że czuł do niego dziwną sympatię. Pan Harborne znajdował się na tym oddziale już od dwóch miesięcy i Draco zdążył się do niego przyzwyczaić. Był to osiwiały staruszek o niebiesko szarych oczach, do tego bardzo inteligentny i sympatyczny. Zajmowanie się jego przypadkiem odprężało blondyna. Brzmi to dziwnie i egoistycznie, ponieważ leczenie człowieka, którego symptomu do końca się nie zna, powinno być stresujące.
-Dobrze, Draco. -odpowiedział, uśmiechając się ciepło. -Wiecie przynajmniej kto rzucił na mnie tę klątwę? -Draco lekko się spiął, co zdarzało mu się robić coraz częściej.
-My niestety nic nie wiemy. Muszą to ustalić w departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów i Aurorzy. Jak się dowiedzą, od razu pana zawiadomię.
-Oczywiście. Jak mógłbym zapomnieć o Ministerstwie Magii. -zaśmiał się, by po chwili okropnie kaszlnąć. -Draco spojrzał z uwagą na jego twarz, ale nic oprócz ciężkiego kaszlu się nie pojawiło.

    Weasleyowie wyszli dwadzieścia minut temu, tylko Ron został, by porozmawiać z Harrym. Hermiona siedziała z Ginny w salonie, pijąc herbatę. Obok brunetki siedział Andrew, wpatrując się w ekran mugolskiego telewizora.
-Jest za cicho. -powiedziała Ginny, przerywając wsłuchiwanie się w wieczorne wiadomości.
-Myślisz, że Ron przyszedł tutaj, by nawrzeszczeć na Harryego? -odpowiedziała brunetka, nadal wpatrując się w ekran.
-Ron zachowuje się jak należy, tylko przy rodzinie. Od jakiegoś czasu mu odwala. -westchnęła i odłożyła kubek na stolik. -Widziałaś jak się przygląda Andrew? -przyciszyła głos, by mały niczego nie słyszał.
-Coś sugerujesz? -Hermiona spojrzała na przyjaciółkę z niepokojem. -Nie zrobiłby mu krzywdy. Nie jest do tego zdolny.
-Mam taka nadzieję. Rodzice nie wychowali Rona na okrutnego człowieka. -uśmiechnęła się delikatnie.
-Mamo! Boli mnie bzusek! - zawołał Andrew, gdy kobiety pogrążyły się w następnej, niespokojnej ciszy. 
-To pewnie ta zapiekanka makaronowa. -westchnęła Ginny, wstając z sofy i idąc do kuchni. Hermiona przybliżyła się do synka i zaczęła masować mu brzuch. W tym samym czasie do salonu weszli Harry i Ron. Ten drugi miał niezadowolony wyraz twarzy. -Coś się stało? -zapytała go Ginny, zauważając minę brata.
-Sprawy Ministerstwa, nie przejmuj się. -machnął ręką i spojrzał na Hermionę. -Miło było cię zobaczyć.
-Powinieneś częściej nas odwiedzać. Nie tylko wtedy, gdy są spotkania rodzinne. -powiedziała brunetka z lekkim wyrzutem w głosie.
-Gdybym mógł, to oczywiście. -spojrzał na Andrew. -Coś mu się stało? -wskazał głową na chłopca.
-Boli go brzuch. -Ron podniósł lewą brew.
-Ale to chyba nic poważnego? -powiedział, gdy mały zrobił się blady na twarzy. -Popatrz na jego twarz. -Ginny wzięła z szafki jakieś zioła i podeszła do Andrew. Harry podszedł bliżej i w tym samym czasie co Hermiona, położył mu dłoń na czole.
-Jest gorące. -powiedział i spojrzał ze strachem w oczach na Ginny, która rozdrabniała zioła.
-Andrew, kochanie. Coś cię jeszcze boli? -zapytała rudowłosa. Chłopiec zaprzeczył ruchem głowy, ale wszyscy zgromadzeni zauważyli, że poruszał główką z grymasem na twarzy.
-Weźmy go do Munga. -zaproponował Ron. -Oby nam nie zemdlał.
-Ron ma rację. -odezwała się szybko Hermiona, czując narastającą w niej panikę. -Na wszelki wypadek powinnyśmy sprawdzić co się z nim dzieje.
-Oczywiście, że powinnyśmy tam się udać! -Ginny odłożyła narzędzia. -Że też nie pomyślałam o tym od razu! Przecież tam pracuję! -gdy to powiedziała, Andrew zaczął płakać.
-Co jest? -szepnęła Hermiona, patrząc na synka ze strachem. -Przecież to ty robiłaś jedzenie. -spojrzała na Ginny.
-Może jest na coś uczulony lub coś sprawiło, że Andrew tak na to reaguje. -Hermiona przytuliła blondynka. -Harry, proszę, weź go na ręce. -Ginny zwróciła się do swojego chłopaka, który od razu spełnił prośbę rudowłosej.
-Chyba nie powinnyśmy się z nim teleportować? -odezwał się Ron.
-Nie powinnyśmy, ale szybciej się tam nie dostaniemy. -warknęła Ginny, zarzucając na siebie płaszcz. To samo zrobiła Hermiona, biorąc na wszelki wypadek kurtkę Harryego.

*
Następne opóźnienie z dodaniem rozdziału. Tak, jestem okropna... Powinnam rzucić na siebie Crucio za niedotrzymanie terminu. Cóż, rozdział jest... hmm, sami powinnyście go ocenić ;) Jest mało Draco, ale w następnych rozdziałach go nie zabraknie. Jak do tej pory (a to dopiero 4 rozdział) niektóre sytuacje są nieco zagmatwane, ale później się wszystko wyjaśni ;) 
Betowała moja pierwsza beta, Lana, za co jej SERDECZNIE DZIĘKUJĘ! <3
P.S Słyszeliście o tym, że mają zrobić film do "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"??!
Omomom <3 I nasza ukochana J.K. Rowling ma napisać do niego scenariusz!! Normalnie, nie mogę przestać o tym myśleć! :D

13 komentarzy:

  1. Rozdział, jak już mówiłam, cudowny! Andrew jak zwykle słodziutki. A Ron... nigdy go nie lubiłam. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Draco pozna swojego synka. Pisz szybciutko, bo nie mogę się doczekać :D
    Życzę weny,
    Lana

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ta historia. Andrew jest taaaki słodki. Trochę szkoda, że rozdziały nie są dodawane częściej, ale rozumem to ;) życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, weszłam i od razu mam zaciesz na twarzy, bo nareszcie nowy rozdzialik!
    A po drugie jeszcze lepiej, bo przecież, ajajajaj, Draco ma szansę poznać swojego syna! <3 Normalnie szczerzę się jak durna do monitora. Nie wytrzymam długo bez nowego rozdziału! <3 Uzalezniam się od tej historii xD
    Lumossy
    im-possible-dramione.blospot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni mają zrobić serial z tego ;D znając moje nieszczęście będzie on szedł zapewne na kanale którego nie mam dodatkowo po innym języku. Miejmy nadzieję, że będzie dużo odcinków i będzie on dostępny w internecie ;))
    Rozdział genialny!
    Jadą z małym Draco do Munga a tam jest duży Draco <3
    Czekam na następny rozdział :)
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze :* Podejrzewam, że Hermiśka spotka w mungu Dracona?
    Fajnie, że zrobiłaś go magomedykiem. Dlaczego? Bo zazwyczaj jest śmierciożercą, aurorem lub szefem departamentu, więc to jest taka miła odmiana :)
    Fabuła się powoli rozwija, zaczyna się robić ciekawie. Ah, wstawiaj prędko nowy rozdizał :)
    Dialogi. Dialogi są okropne zapisane. Chodzi mi o interpunkcję, ale to zadanie dla bety. Proszę, droga beto poczytaj o tym, bo to ważne :)))
    pzdrawiam :)
    dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no :D
    Biedny malec. On jest taki przeuroczy, a teraz się rozchorował. Szkoda mi go... :<
    Zdziwiłam się, że Ron tak trzeźwo pomyślał. Czyżby dostał jakiegoś objawienia czy jak??
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział jak i spotkanie Draco z Mioną/Andrew!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Mam nadzieję, Andrew nie stało się nic poważnego. Ciekawa czy Miona i Draco spotkają się w Mungu. Czekam na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, ale urwać w takim momencie?! Zabić cię! :D Podobnie jak poprzedniczkę ciekawi mnie, czy Hermiona spotka Draco w Mungu i czy Draco pozna małego ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się ta historia rozdział świetny. Bardzo bym chciała żebyś sparowała Ginny z Diabłem bo jak dla mnie to oni byliby idealną parą. Pozdrawiam Karola

    OdpowiedzUsuń
  10. http://ccnmmm.blogspot.com/ zapraszam świetny bloog

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko... Na początek strasznie Cię przepraszam za aż takie opóźnienie w komentowaniu >.<
    Muszę zrobić porządek z niektórymi blogami, bo w kilku do teraz nie byłam >.<

    C do rozdziału wyszedł Ci bardzo fajnie, strasznie mi się spodobał. :)
    Wizyta Blaise'a i Theodora = czadowo! Może jednak coś się uda zrobić i Draco nie wyjdzie za tą kreaturę >.< Nigdy nie lubiłam Astorii :P

    Ron nieufny wobec chłopczyka, też mi się spodobało :) Widać, że nadal chowa urazę wobec Dracona i w ogóle. Super, super :]

    Idę czytać kolejny ;)

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękny rozdział, lekko się go czytało. Mam nadzieje, że maluszkowi nic nie będzie, to taki uroczy dzieciak.
    W Mungu pracuje Draco tak? Nie mylę się :D
    Dajana

    OdpowiedzUsuń
  13. Malfoy nie wie ze ona ma z nim dziecko,prawda? I on teraz jest w Mungu. I ona idzie do munga z synkiem. Synkiem ktory wyglada jak mala kopia Malfoya. OMG!! :) Lece do nn
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń