Draco nie wiedział
co zrobić. Blaise i Theodor stanęli przy fotelu i uważnie przyglądali się
postaci Astorii. Kobieta powoli podeszła do blondyna i zacisnęła ręce w pięści.
-Drzwi były uchylone, więc postanowiłam wejść. –powiedziała,
jak na siebie zaskakująco spokojnie. –Czy ja dobrze usłyszałam? Masz syna, a ja
o tym nie wiem? –jej policzki się zaczerwieniły.
-Sam się kilka dni temu dowiedziałem. –powiedział jak
najbardziej opanowanym głosem, patrząc w jej oczy. To dodawało mu odwagi,
wiedział, jak przekonać rozmówcę.
-Naprawdę? To dziwne, że ojciec zostaje poinformowany o
swoim dziecku, po ilu latach? –skrzyżowała ręce na piersi.
-Po czterech, ale nie wiesz, dlaczego o nim nic nie
wiedziałem.
-To może mi wyjaśnisz? Ponieważ usłyszałam, że matką dziecka
jest Hermiona Granger? Ta Hermiona Granger, którą gardziłeś, a później, z którą
byłeś w związku? –jej głos z sekundy na sekundę zmieniał się w warczenie
wściekłego dobermana. Blaise i Theodor spojrzeli szybko na siebie i podeszli
bliżej w stronę Dracona, który był już zmęczony tłumaczeniem się przed
wszystkimi.
-Najlepiej gdybyś usiadła, bo widzę, że wpadasz w stan
furii. –odpowiedział, sam siadając na fotelu.
-Nie wpadam w żaden stan furii, Draco. Chcę po prostu
wyjaśnień, bo nie mogę uwierzyć w ani jedno słowo, które zdołałam usłyszeć.
–fuknęła i usiadła naprzeciwko blondyna.
-Na początek chcę mieć pewność, iż w najbliższym czasie nie
powiesz o tym ani swoim, ani moim rodzicom. Wiem jaka jesteś, więc mam
nadzieję, że dochowasz tego.. sekretu. –przez chwilę Astoria wpatrywała się ze
skupieniem Draco, ale w końcu odpuściła i kiwnęła głową.
-Jeżeli to nie wpłynie negatywnie na nasze małżeństwo, to
mogę na razie nikogo o tym nie powiadamiać.
-Obiecałem ci coś dwa lata temu. –kobieta znowu kiwnęła głową,
dając mu do zrozumienia, żeby zaczął opowiadać. –To była nagła sytuacja i
sądzę, że nawet Hermiona nie przewidziała tego, że się dowiem o Andrew. Chłopiec
się zatruł, więc razem z Ginny Weasley i Potterem przyszli do Munga. Byłaś tam
wtedy, wpadłaś do gabinetu Weasley i zrobiłaś mi awanturę, a tym chłopcem,
którego badałem był Andrew. –Astoria spojrzała na swoje dłonie, ukrywając
lekkie zażenowanie. –Nie ważne, wracając do mojego syna. Hermiona zdradziła mi
swój sekret, gdy spytałem gdzie jest matka chłopca. Nie mogłem w to uwierzyć, więc najszybciej,
jak mogłem, udałem się do swojego mieszkania. –poczuł się niewiarygodnie
głupio, mówiąc o tym, jak uciekł. –Dlatego też nie było mnie na drugi dzień w
Malfoy Manor. –zakończył, patrząc na stojących za Astorią przyjaciół.
-A ile chłopiec ma lat? –zapytała po chwili ciszy.
-Cztery. –odpowiedział i lekko się uśmiechnął, widząc przed
oczami małego blondynka.
-Oh. –westchnęła, zastanawiając się, jak Hermiona Granger daje sobie radę całkiem sama z
czteroletnim dzieckiem. –W takim razie. Jeżeli już o tym wiesz, zostawisz ich w
spokoju? –oczy Dracona przybrały postać dwóch Galeonów. Czy ta kobieta mówiła
serio?
-Postanowiłem poznać tego chłopca. To mój syn, Astorio.
–powoli wstał z fotela. -Będę się z nim widywał co weekend. Oczywiście, jeżeli
czas mi na to pozwoli.
-A co z naszym ślubem, Draco? Chyba tego tak nie zostawisz?
-Przecież ci mówiłem, że obiecałem tobie i mojej rodzinie,
że się pobierzemy. Oczywiście, ty miałaś zmienić swoje zachowanie.
-Masz syna, Draco. Chłopiec jest półkrwi, więc równie dobrze
możesz ożenić się z Hermioną Granger. –wstała, poprawiając swój czarny płaszcz.
–Nikomu o tym nie powiem, ale dokładnie się zastanów, czy nie złamiesz swojej
obietnicy. –w jej oczach pojawiły się łzy i Draco wiedział, że nie była to
głupia gra, by wzbudzić w nim litość. –Będę u mojej matki w dworze. Możesz
przyjść w każdej chwili, gdybyś chciał porozmawiać. –odwróciła się i z gracją,
jak na pannę z czysto krwistego rodu przystało, wyszła z mieszkania Dracona.
-Przyjęła to o wiele lepiej, niż przypuszczałem. –odezwał
się Blaise.
-Aż za dobrze. –Draco poczuł się podle, sprawiając, że
kobieta o mało co się nie rozpłakała. Może nie darzył jej jakimś wielkim
uczuciem, ale nienawidził być tym, który był powodem jej łez. Z drugiej strony
zastanawiał się, dlaczego nie zaczęła rzucać się i krzyczeć.
Oby dotrzymała
obietnicy i nie opowiedziała jego rodzinie o Andrew. Tutaj nawet nie chodzi o
niego samego, a o chłopca. Przez cztery
lata miał normalne życie, więc nie chce mu tego zepsuć.
Blondyn opadł z
powrotem na fotel. To będzie ciężki tydzień…
Całe pięć dni
Hermiona chodziła, jak na szpilkach. Dzisiaj wieczorem miał przyjść Draco, więc
brunetka była w totalnej rozsypce. Całe szczęście, że w pracy szło jej, jak
zwykle dobrze, bo pewnie już dawno zostałaby wyrzucona ze swojego stanowiska.
Nie miała pojęcia co przygotować do jedzenia, ani co takiego mają robić podczas
pobytu blondyna.
Zapukała do drzwi,
które otworzyła jej pani Jean Granger.
-Mionka! Przyszłaś już. –kobieta uśmiechnęła się i
przytuliła brunetkę.
-Mamo! Babcia powiedziała, ze psychodzi dzisiaj pan doktol! -Hermiona spojrzała szybko na swoją matkę,
która tylko wzruszyła ramionami.
-Tak, kochanie. Dzisiaj przychodzi twój tata, więc chodźmy.
–przez całe cztery lata miała świadomość, iż Draco Malfoy jest ojcem Andrew,
ale nigdy nie przypuszczała, że wymówienie słowa „tata” będzie takim obcym
uczuciem.
Ujęła dłoń Andrew,
który pożegnał się z panią Jean Granger. Hermiona zrobiła to samo i wyszła ze
swojego starego domu, raz po raz rozglądając się po ciemniejącej uliczce.
Nie lubiła chodzić
ulicami Londynu, gdy robiło się ciemno. Czuła, że niebezpieczeństwo i zło nigdy
nie zniknie, chociaż Voldemorta już nie ma. Na wolności są zapewne
Śmierciożercy, którzy cudem uniknęli Azkabanu. Tak, jak Draco.
Dotarli do
mieszkania dwadzieścia minut później. Andrew pobiegł po zabawki, a Hermiona
weszła do kuchni, zastanawiając się , która z potraw będzie idealna na zwyczajny
listopadowy wieczór.
Hermiona zaśmiała
się, podciągając rękawy szarego swetra. To na sto procent nie jest zwykły
listopadowy wieczór. Na Merlina! Będzie jadła kolację z Draconem Malfoyem i ich
wspólnym dzieckiem! O czym będą rozmawiać? Czy w ogóle będą rozmawiać? Czy
blondyn zaplanował wszystko, proponując weekendowe spotkania?
Brunetka wyciągała
talerze, gdy usłyszała śmiech syna, dochodzący z salonu, w którym bawił się
klockami, budując z nich fortecę.
Uśmiechnęła się delikatnie i wmawiała sobie, by nie popadać w paranoję.
Pół godziny
później zabrzmiał dzwonek do drzwi, budząc Hermionę z transu, który dopadł ją,
podczas przyrządzania sałatki greckiej. Oderwała wzrok od szklanej miski i
wytarłszy pospiesznie ręce ścierką, poprawiła szybko gumkę, która
przytrzymywała jej luźnego warkocza. Wzięła dwa głębokie wdechy i uprzednio
spojrzawszy przez wizjer, otworzyła drzwi Draconowi.
Ubrany w ciemne
dżinsy, szaroniebieską koszulę w kratę, schowaną pod czarną, skórzaną kurtką,
uśmiechał się lekko, trzymając w prawej ręce brązowe pudełko.
-Cześć. –odezwał się pierwszy, podchodząc bliżej.
-Cześć. –jej głos okazała się szeptem, którego chciała
uniknąć. –Wejdź, śmiało. –otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając blondyna do
przedpokoju. –Usiądź w salonie, zaraz przyniosę coś do jedzenia.
-Nie musiałaś się trudzić z przyrządzaniem dla mnie kolacji.
–odwiesił kurtkę na wieszak, tak jakby przebywał w tym mieszkaniu codziennie.
-Zrobiłam to dla Andrew. On też musi jeść, wiesz? –blondyn
uśmiechnął się lekko, słysząc tak niegdyś mu znany sarkazm Panny-Wiem-To-Wszystko.
-Oczywiście. –wszedł
do salonu, siadając na fotelu, z którego miał doskonały widok na kuchnię, w
której krzątała się Hermiona. –Cześć Andrew. –szybko zauważył chłopca, który
chował się za stojącym naprzeciwko fotelem. Usłyszał jego cichy śmiech,
sprawiając, iż samemu chciało mu się zaśmiać. –Hermiono. Wiesz gdzie jest
Andrew? –postawił pakunek przy nodze fotela i wstał, udając, że szuka chłopca.
-Powinien być w salonie. –spojrzała w stronę mężczyzny, po chwili
zdając sobie sprawę o co miał na myśli Draco. Pokręciła głową i weszła do
pomieszczenia, trzymając brytfannę z pysznie pachnącym kurczakiem. Draco szybko
podszedł w jej stronę, zabierając danie z jej rąk. Brunetka zdziwiona
zachowaniem blondyna nie wiedziała, czy się uśmiechnąć, czy wrócić do kuchni
najszybciej, jak się da.
-Pomóc ci w robieniu sałatki? –zapytał, ustawiwszy naczynie
na stole. –Jak znajdziemy Andrew, oczywiście. –ukradkiem wskazał na fotel.
-Jasne. Nie ma sprawy. –wciąż zaskoczona, podeszła w stronę
kominka. –Gdzie jesteś Andrew? Nie wstydź się! –uśmiechnęła się, widząc blond
czuprynę synka.
-Mam dla ciebie prezent. –Andrew wyleciał, jak z procy,
słysząc, że Draco coś mu przyniósł. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. –I tu cię
mamy! –chłopiec zmrużył oczy, czując się oszukany. Hermiona mocno go przytuliła
i wzięła na ręce.
-Jesteś głodny? –zapytała, patrząc w pełne iskierek radości,
niebieskoszare oczy Andrew.
-Chcę plezent. –Draco zaśmiał się i sięgnął po pakunek.
-Jak zjesz ładnie kolację, dostaniesz ten prezent. –machnął
torbą, a uśmiech jeszcze bardziej mu się powiększył, widząc zaciętą minę
Andrew. Prawdziwy Ślizgon. Pomyślał,
czując nieznany mu dotychczas ucisk w sercu. –Obiecuję. –przyłożył rękę do
klatki piersiowej.
-Okej. –Andrew przytulił Hermionę i zaczął się wiercić,
dając do zrozumienia, że chce być z powrotem na miękkim dywanie obok kominka.
-Ładnie się baw, a ja pójdę dokończyć sałatkę, dobrze?
–Hermiona i Draco udali się do kuchni, gdy Andrew sepleniąc, odpowiedział im
„dobrze”. -Trzeba tylko dodać parę oliwek i ser Feta. –Draco kiwnął głową,
wyciągając widelcem oliwki ze słoika.
Na kilka minut
nastąpiła cisza, przerywana tylko gotującą się wodą w czajniku. Obydwoje nie
wiedzieli co powiedzieć, by nie przeżyć tego wieczora w niemiłej atmosferze. Draco
właśnie skończył mieszać sałatkę, śmiesznie wyginając widelec i łyżkę. Tak był
skupiony na czynności, którą wykonywał, że nie zdawał sobie sprawy, iż Hermiona
już dawno zalała herbaty wodą i przygląda mu się z lekkim uśmiechem na ustach.
Blondyn podniósł wzrok na brunetkę, która nie wytrzymała i głośno się zaśmiała.
-Co się stało? –podniósł lewą brew.
-Nic takiego. –jej śmiech ponownie rozniósł się po kuchni.
–Po prostu. –wzięła swój kubek, ruszając do salonu. –Tak śmiesznie wyglądasz,
wykonując mugolskie czynności.
Draco powędrował
za nią wzrokiem, zakładając ręce na piersi. Postarał się zachowywać normalnie.
Nie używał magii, a ona się z niego naśmiewała? Jego usta wygięły się w wrednym
uśmiechu, gdy Hermiona wróciła do kuchni po kolejne kubki.
-Tak cię to bawi? –zapytał, przypominając sobie ich szkolne
docinki. Hermiona potwierdziła skinieniem głowy. Nieśmiało się uśmiechała, co
Draco uznał za niezwykle seksowne. Skarcił się za to w myślach, przypominając
sobie, że w Malfoy Manor czeka na niego narzeczona i uniósł miskę z sałatką. –Nie
jestem przyzwyczajony do takich czynności. –dodał, gdy usiedli do stołu. Andrew
zajął miejsce koło Hermiony, naprzeciwko Draco.
-Wiem, dlatego tak mnie to śmieszy. –odpowiedziała,
nakładając sobie udko kurczaka.
-Uwierz mi, umiem gotować. –ciągle się w nią wpatrywał,
zastanawiając się, czy przez te cztery lata, Hermiona Granger się zmieniła. Z
wyglądu na pewno, ale jej cięty język pozostał na swoim miejscu.
-Nie przypominam sobie byś kiedyś mi o tym wspominał.
–zrozumiał, że słowo „kiedyś” miało znaczyć „gdy byliśmy razem”. Hermiona
zdziwiła się, że jest taka bezpośrednia. Myślała, że ten wieczór będzie
naprawdę niezręczny.
-Wtedy nie miałem własnego mieszkania. –odpowiedział,
wkładając widelec do ust.
-Czyli postanowiłeś nauczyć się gotować? –Hermiona za
wszelką cenę chciała utrzymać ten temat, ponieważ nie wiedziała, czy zdołają
zacząć inny.
-Tak. Będę musiał ci kiedyś pokazać. –uśmiechnął się, a Hermiona poczuła, jak nagle zrobiło się jej
gorąco na samą myśl, że Draco powiedział o tym w czasie przyszłym. Przełknęła
kęs mięsa i spojrzała na uradowanego Andrew.
Nagle chłopiec zmrużył charakterystycznie oczy, wpatrując
się przez jakiś czas w Dracona, jedzącego sałatkę.
-Coś się stało? –Hermiona położyła dłoń na ramieniu synka.
-Mam takie same wlosy, jak ty! –pokazał na blondyna, który o
mało co się nie zakrztusił oliwką, słysząc słowa Andrew. Kaszlnął i spojrzał na
wciąż patrzącego na niego blondynka. –Dlacego?
-Niektóre cechy rodziców dziecko dziedziczy. –odpowiedziała
mu Hermiona. Draco cicho się zaśmiał, widząc zdziwioną minę Andrew.
-Jeżeli tata ma blond włosy, to syn też ma blond włosy.
Jeżeli mama ma brązowe oczy, to syn też ma brązowe oczy. –blondyn odpowiedział
chłopcu najlepiej, jak umiał, nie mogąc się powstrzymać, by się zaśmiać. Czuł
się też nadzwyczaj dziwnie mówiąc o sobie tata, a o Hermionie mama. Sam fakt,
że jest ojcem przyprawiał go o dziwne uczucia i bóle głowy. Również, gdy był
dzieckiem jego rodzice nigdy nie kazali do siebie mówić mamo i tato, tylko
matko i ojcze.
-Ale ja nie mam blązowych ocu. –wlepił zaintrygowany wzrok w
Hermionie.
-Widocznie chciałeś wyglądać, jak tata. –uśmiechnęła się
delikatnie, czując swoje zarumienione policzki, gdy Draco znowu zaczął się jej
przyglądać. Ucałowała małego w policzek, próbując zatuszować swoje
roztargnienie i przeszła do picia herbaty.
Po kolacji usiedli
na sofie, odpowiadając na zabawne pytania zadane przez Andrew. Na całe
szczęście pytania typu: „Dlaczego tata z nami nie mieszkał?” lub „Dlaczego tata
ma inną rodzinę?” nie wypłynęły z ust Andrew, więc kolejna godzina upłynęła w naprawdę miłej
atmosferze.
-Zapomniałbym! –Draco ułożył małą paczką na kolanach. Oczy
Andrew, jeżeli to jeszcze bardziej możliwe, rozjarzyły się blaskiem radości. –Słyszałem,
że Potter chce zrobić z niego niezastąpionego szukającego. –spojrzał na Hermionę,
wrednie się uśmiechając.
-To przecież nic złego. –uniosła hardo głowę, denerwując się
wyrazem uśmiechu blondyna.
-Oczywiście, że nic złego. W końcu, sam byłem szukającym
Ślizgonów. –wredny uśmiech, zastąpił ten delikatny. Draco wyciągnął opakowanie
i powoli je odpakował. Na białej poduszeczce leżał mały, złoty znicz z
wygrawerowanym imieniem chłopca. Wziął go do ręki i podał Andrew. –Sądzę, że znicz
Pottera nie będzie już mu potrzebny. –puścił brunetce oczko i poczuł się dumny,
widząc wielkie zadowolenie chłopca.
-Nie powinieneś mu tego dawać, Malfoy. –twarz Draco
skamieniała, słysząc, jak nazwała go Hermiona. Brunetka zauważyła to, lecz nie
chciała dawać do zrozumienia, że poczuła się głupio, mówiąc do niego po
nazwisku. –Znicze są naprawdę drogie. Nie chcę spłacać żadnego długu.
-To nie są pożyczone pieniądze. –głos blondyna stał się
zimny. Hermiona poczuła lodowatość wypływającą z jego ust. -To prezent dla
mojego syna. –dodał. Serce brunetki ścisnęło się, słysząc słowa Dracona.
Pierwszy raz miała okazję usłyszeć, jak mężczyzna mówi o Andrew „mój syn”. Nie
chciała płakać. Nie mogła znowu pokazać mu, jak ta sytuacja na nią wpływa.
-Chcesz to zatrzymać, Andrew? –zapytała chłopca, nie mając
innej możliwości.
-Tak! –krzyknął i przytulił ją, po czym zrobił to samo z
Draconem. –Dziękuję, plose pana. –ciało mężczyzny owładnęło uczucie żalu,
którego nie powinien czuć. Nie powinien się dziwić, że chłopiec powiedział do
niego per pan. W końcu go nie znał.
Draco próbował się
przyjaźnie uśmiechnąć, lecz nie wyszło mu to, witając na twarzy grymas
niezadowolenie. Hermiona nie wiedziała co powinna zrobić. Nie mogła poprawić
Andrew, ponieważ to tylko dziecko. Nie znał Dracona przez tyle lat, więc nie
jest dziwne, iż nie zwrócił się do niego bezpośrednio „tato”. Myślała, że zaraz
połamie sobie palce, wyginając je w geście zdenerwowania.
-Cieszę się. –po chwili niezręcznej ciszy, Draco zwrócił się
do Andrew, podchodząc do niego i głaszcząc go delikatnie po włosach. –Nie
zepsuj go. –udało mu się szczerze uśmiechnąć i odwrócił się w stronę Hermiony.
–Musze już wracać, ale prawdopodobnie zobaczymy się za tydzień. –przywołał
zaklęciem kurtkę, nie będąc pewnym, czy będzie chciał znowu tu wrócić.
-Jasne. –odparła, zastanawiając się, jak to wszystko będzie
wyglądać za tydzień.
Odprowadziła
blondyna do drzwi. Stali tak przez chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu
Draco spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się tak, jak miał w zwyczaju za czasów
szkolnych. Hermionę sparaliżował dreszcz, gdy blondyn ujął jej rękę.
-Do zobaczenia. –szepnął, ale nie pocałował wierzchu jej
dłoni tylko lekko nią potrząsnął. Obudziło to lekko oszołomioną Hermionę, która
powtórzyła gest blondyna. W głębi serce była zawiedziona, że Draco nie dotknął
ustami jej skóry.
Andrew pomachał
Draconowi, gdy ten krzyknął imię chłopca. Blondynek wprost nie mógł oderwać
wzroku od latającej piłeczki.
-Do zobaczenia. –brunetka stanęła w progu, patrząc, jak
Draco się teleportuje. Oparła się o framugę i skarciła się za to, że tak
myślała o byłym Ślizgonie. Nie powinna chcieć poczuć jego ust na swoich. Nie
powinna chcieć, by został. Powinna traktować go, jak ojca Andrew. Nikogo
więcej.
Zamknęła drzwi na
klucz i dosłownie padła na sofę, którą jakiś czas temu zajmował Draco. Czując
niesamowite zmęczenie i chęć położenia się w wygodnym łóżku, szybko wstała i
poszła przyszykować kąpiel dla Andrew.
Draco obudził się
następnego dnia pełen zaskakująco dużej energii. Nie miał zielonego pojęcia, co
nim owładnęło, lecz widocznie jego umysł nie chciała przygnębiać go wczorajszą
kolacją.
Pojawił się w domu Blaise’a jakąś godzinę później,
oznajmiając, że ma świetny pomysł.
-Zakupy świąteczne? Ale po co? –zapytał czarnoskóry, patrząc
na Dracona, jak na chorego psychicznie.
-Za niedługo Święta. –odpowiedział Draco dobitnie. Przecież
to takie oczywiste.
-Ale ty nigdy, powtarzam NIGDY, nie robisz zakupów
świątecznych. Nawet Astoria nie dostaje od ciebie prezentu, a co dopiero ja!
–wyraz twarzy Blaise’a rozśmieszył blondyna, znowu nie wiedząc dlaczego. Po
prostu czuł się tak, jakby połknął Felix Felicis.
-Daj spokój, Zabini! Tegoroczne Święta będą inne!
–wyszczerzył się, podążając do wyjścia. –Idziesz, czy nie? –Blaise mruknął pod
nosem kilka przekleństw w stronę przyjaciela i użalając się nad swoim marnym
losem, ruszył za Draconem.
W mugolskim
centrum handlowym znaleźli się kilka minut później. Doszedł do nich Teodor, który
w porównaniu do Blaise’a był zadowolony z pomysłu Dracona.
-Nie wierzę, że ty też ogłupiałeś. –warknął na bruneta kiedy
ten oznajmił, że chociaż Boże Narodzenie dopiero za miesiąc, mogą poszukać
prezentów.
-Widziałeś kiedyś takiego Draco? –zapytał, chcąc poprawić
Blaise’owi humor.
-Nie, dlatego mnie to irytuje.
-To ty zawsze byłeś tym szalonym. Czyżbyście zamienili się
miejscami? –Blaise podniósł prawą brew, dając do zrozumienia, że to głupie
stwierdzenie.
-Za nic w życiu nie zamieniłbym się mózgami z Malfoyem.
Musiałbym się użerać z Greengrass, a to gorsze od kupowania bombek na tę
śmieszną choinkę. –Teodor wzruszył tylko ramionami, patrząc na wchodzącego do
sklepu Dracona. -Chodźmy, bo się jeszcze zgubi. –dodał Blaise, przyspieszając.
Wyszli ze sklepu z
dekoracjami świątecznymi po, jak stwierdził Blaise, najgorszej godzinie życia.
Nie wiedział, co wstąpiło w Malfoya, ale nie pasowało mu to. Nie to, żeby nie
chciał, by przyjaciel zaczął cieszyć się życiem, ale to do niego nie podobne.
Ruszyli dziarskim
tonem do wyjścia, gdy natknęli się na Hermionę, Ginny i Harry’ego. Cała szóstka
stanęła naprzeciwko siebie, jak w jakimś konkursie tanecznym. Draco
zrejestrował wszystkich wzrokiem, szukając Andrew, którego nigdzie nie było.
-Kogo moje arystokratyczne oczęta widzą! –zawołał Blaise,
sprawiając, że babcia, która koło nich przechodziła skarciła go swoim wzrokiem.
-Tak, Zabini. Nie musisz wszystkim przypominać z jak wspaniałej rodziny pochodzisz. –warknęła
Ginny, wywracając oczami.
-Przestań mi pochlebiać Weasley, bo pomyślę, że mnie
podrywasz. –oczy Harry’ego niebezpiecznie się zwęziły.
-Ciebie? Chyba w twoich snach, czarnuchu. –warknęła, łapiąc
Harry’ego za rękę.
-Witaj, Hermiono. –odezwał się Teodor, uśmiechając się.
-Cześć. –brunetka odwzajemniła uśmiech, poprawiając torbę
pełną bombek i innych świątecznych dekoracji.
-Gdzie Andrew? –wypalił Draco, widząc, jak Teodor otwierał
usta, by zapewne skomplementować byłą Gryfonkę.
Hermiona wbiła w
niego zdziwiony wzrok, doszukując się wszystkiego, co najgorsze. Ostatniej nocy
postanowiła zapomnieć o tym, że cokolwiek ich łączyło. Andrew odzyska ojca, ale
sama nie chce drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. Draco przecież miał
narzeczoną, z którą zamierza się pobrać.
-Z moimi i Ginny rodzicami. –odpowiedziała i odwróciła wzrok
w stronę Blaise’a. –Nie myślałam, że kiedykolwiek zobaczę waszą trójkę w
mugolskim centrum handlowym. Na dodatek robiących zakupy świąteczne.
–uśmiechnęła się kpiąco, dając im do zrozumienia, że siódma klasa dawno się
skończyła.
-Cóż... –zaczął Blaise, patrząc na zdenerwowanego Dracona.
–Nasz przyjaciel dostał nagłego olśnienia i postanowił ubrać choinkę. –Hermiona
nie potrafiła zapanować nad śmiechem, który niespodziewanie wydostał się z jej
ust. Wszyscy przyglądali się jej z zainteresowaniem. Jedynie Draco zrobił się
czerwony z jeszcze większej złości i wystawił w jej stronę wskazujący palec.
-NIE. WAŻ. SIĘ. ZE. MNIE. ZNOWU. ŚMIAĆ. –wycedził.
-Oh, Malfoy. –udała, że ściera łzę rozbawienia. –To dzięki
Andrew? –zapytała łagodząc ton głosu.
Blondyn znowu
poczuł żal, który zawładnął nim pod koniec wczorajszego spotkania. Chciał
obdarzyć brunetkę wyniosłym spojrzeniem, ale oczy Hermiony były pełne szczęścia
i… współczucia.
-Możliwe. –odpowiedział i wzruszył ramionami. –Pozdrów go
ode mnie. –dodał i ominął trójkę byłych Gryfonów, nie czekając na Teodora i
Blaise’a.
-Ślizgon zawsze pozostanie Ślizgonem. –mruknął Harry i
ruszył razem z Ginny do sklepu z zabawkami.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. –Teodor ujął dłoń
Hermiony i delikatnie ją ucałował. W tej chwili jej plany, mające na celu
zapomnienia o uczuciu, którym darzyła niebieskookiego arystokratę, wyparowały,
ponieważ chciała, by to Draco ją tak pożegnał.
-Pewnie. –postarała się szczerze uśmiechnąć. Blaise machnął
dłonią i razem z oglądającym się za siebie Teodorem, szybkim krokiem ruszył w
stronę wyjścia.
Wkładam w tą historię wiele serca i miłości do każdego z bohaterów, ponieważ to moje pierwsze Dramione. Piszę je też dla siebie, dla oderwania się od szarej rzeczywistości.
Wiecie, że komentarze i opinie sprawiają, że "pisarz" się uśmiecha i ma o wiele większe chęci, gdy wie, że jego praca się czytelnikom podoba. Dlatego chciałabym, by każdy kto czyta tego bloga wyraził swoją opinię i sugestie, nawet w jednym zdaniu. To nie zajmuje dużo czasu, a jaką szczęśliwą mnie czyni :)
Mam w zanadrzu jakieś 5 pomysłów na kolejne Dramione, które dopracowuję, więc na pewno nie stracę zapału, dopóki będę widzieć i wiedzieć, że moje "zdolności" pisarskie komuś się podobają :)
Chciałabym, by ten rozdział spodobał się Wam i zachęcił do dalszego śledzenia losów Hermiony, Draco i naszego kochanego Andrew :) Jak już napisałam wcześniej, kolejne rozdziały będą coraz ciekawsze... tak sądzę xd A ten zajął mi 8 stron Worda, czyli najwięcej, jak dotąd udało mi się napisać :)
Pozdrawiam,
Devonne.
He he Pierwsza!
OdpowiedzUsuńIdę czytać *.*
Jak dla mnie bomba ^^
UsuńNie mówi się już tak, ale... xD
Wracając do rozdziałów to mi się szczerze spodobał :D
Czytając początek - scenka z Astorią, to... nie sądziłam, że kobieta przyjmie to tak... na spokojnie xD
Zdziwiłam się tym totalnie, bo myślałam, że na prawdę będzie bitwa na talerze, haha :P
Oczywiście to tylko moje chore domysły xD
Ale na serio... Coś mi tu brzydko pachnie i jestem pewna, że potworek w Astorii jeszcze się obudzi :D
Wieczór Dracona spędzony u Herm... *.* Cudo totalne!
Dlaczego oni nie są razem, no... :(
To tak ślicznie wyglądało, zupełnie jakby byli szczęśliwą rodziną! <3 Kocham... :3
Mam nadzieję, że po tych wizytach coś tam coś tam zaiskrzy, obym się tylko nie pomyliła! ^^
Reakcja Dracona na zbliżające się święta? Ha ha rozwaliło mnie to :D Nie sądziłam, że po tej jednej wizycie Draco będzie już chciał bawić się w Mikołaja ^^
Szczerze powiedziawszy to jest nawet urocze :)
W dodatku te tekst Blaise'a mnie znowu powaliły xD Masz talent do niego, tak trzymaj! :D
No i Nott i Herm, czyżby, czyżby...? ;>
Cóż... Jak dla mnie spoko, może Draco będzie zazdrosny :D
Zobaczymy co dalej z tym zrobisz... ;)
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim!
Pozdrawiam serdecznie!
~ Pure - Blood Princess
GENIALNE CAŁE DWA TYGODNIE NA NIEGO CZEKAŁAM PISZ PISZ TO JEST GENIALNE OPOWIADANIE A BLAISE JEST ŚMIESZNY WIĘC JAK CZYTAM TO M ISIE ŚMIAĆ CHCE GŁUPIO,, ŻE MALFOY CHCE BYĆ Z ASTORIĄ AONA ZACHOWAŁA SIĘ BARDZO SZLACHETNIE :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że rzadko komentuje, ale z zapartym tchem czytam :)
Podobał mi się pomysł Draco z tymi przygotowaniami świątecznymi :*
Theo, to troszeczkę postać komplikująca.
Myślę, że czuje do naszej Hermiony miętę.
Andrew, jak zwykle przesłodki :)
Blaise w tym rozdziale jest powodem do śmiechu ( jak zwykle :D)
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam do siebie :*
Layls
zmiana-uczuc.blogspot.com
Świetny *_* Kurcze, strasznie mnie zdziwiło zachowanie Astorii. Spodziewalam się wrzasków, krzyków i rzucania czym popadnie w Draco,a tu taka niespodzianka :D I Draco w szale świątecznych zakupów ;) Niech Theo nic nie kombinuje! Hermiona ma być z Draco. Ja już dla niego znalazłam dziewczynę :D
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny rozdział!
Pozdrawiam,
Lana
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona zachowaniem Astorii i mam nadzieję, że niczego nie wywinie. :)
Mam nadzieję, że Draco zacznie się dogadywać z Hermioną jak i ze swoim synem, ato że wybrał się na zakupy świątecznie (możliwe, że przez Andrew) - tak urocze! *.*
Hm, jestem ciekawa jak rozwinie się relacja między Teodorem i Hermioną. ^^
ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com
*a to
Usuń* świąteczne
XD
Wow ;D Trochę mnie dziwi postać Astorii, z jednej strony nie robisz z niej pustej laleczki, ale ma czasami swoje egoistyczne teksty, które dosłownie podbijają świat. Kolacja Draco i Hermiony była dość ciekawa, a potem ta oschłość Draco idealnie pasowała do niego. Fajnie rozkręcasz to opowiadanie, chociaż naprawdę proponuję, by beta poczytała na temat interpunkcji i pisania dialogów, bo te błędy naprawdę rażą w oczy ;) Wiem, że piszę to już nie pierwszy raz, ale mam nadzieję, że jesteś tego świadoma, że chcę tylko, by to opowiadanie było perfekcyjnie napisane ...; ) Takie błędy naprawdę odstraszają.
OdpowiedzUsuńW skrócie mówiąc, bardzo fajny rozdział ;)
Pozdrawiam no i zapraszam do mnie ;)
Genialny rozdział po Astori nie spodziewałabym sie takiego zachowania. A kolacja Draco i Hermy totalnie do nich pasowała a oschłość Malfoya byłą fantastyczna zapraszam do siebie pamiętaj czytasz komentujesz http://ccnmmm.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego ... Życzę weny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Świąteczne zakupy wspaniałe. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńKobieto jesteś niesamowita. Uwielbiam twoje opowiadanie. Jets takie.... hym... brakuje mi dosłownie słów. Naprawde. Jestem nim pochłonieta. Że tak powiem połykam je w całosci.
OdpowiedzUsuńAndrew to takie kochane dziecko. Widac że Hermionie wciaz zależy na Draco. Nie rozumiem jego zachowania. Mam wrażenie jak by Astoria czymś go szantarzowała. On jej nie kocha ale wciaz sie boi. Jest troche jak by zadufany. Nie potrafi sie postawić i przyznać przed soba ze kocha Hermione i najchetniej zamieszkał by z nią i synkiem.
Mam nadzieje że wszystko sie jakoś ułoży.
Kocham, Artistico :* :D
Teo podrywa Mionę? A to Ci niespodzianka:D!!! Rozdział wyszedł Ci super! Trochę smutno mi się zrobiło jak Andrew nie powiedział "tato" do Draco ale jak mu się nie dziwić?
OdpowiedzUsuńAstoria taka spokojna? Hmmmm, czy jest tu jakieś drugie dno?
Zobaczymy:>? tylko kied:>?
Postaram się dodać kolejny rozdział w następnym tygodniu :)
UsuńFajny rozdział, relacje między Draco i Andrew przebiegają uroczo i tak naturalnie. Uroczy pomysł na zakupowy szał Draco, choć sądziłam, że pobiegnie do sklepów z zabawkami
OdpowiedzUsuńWow! Przeczytałam całego Twojego bloga i jedno jest pewne- będę go odwiedzać i sprawdzać, czy nie ma nowej notki. Wszystko jest tak naturalne, ludzkie... To nie jest kolejny blog, gdzie już w 2 rozdziale Draco i Hermiona są razem. To nie jest kolejny blog, gdzie fabuła jest tak bardzo banalna, że czytając, aż wszystko boli. Tutaj ładnie pokazałaś problemy ludzkie, które są tak bliskie nam (no może nie całkiem nam, ale obecne w naszym pokoleniu, naszym współczesnym świecie oraz to z czym musimy powalczyć w przyszłości). Draco, który walczy ze swoimi sprawami. Jego zmieniający się stosunek do życia, rodziny, poznawanie Andrew i na nowo Hermiony - to wszystko jest takie... szczere. Dodatkowo postać Granger. Jej walka z przeszłością, jej prawdziwa matczyna miłość, czy podjęcie nowych bitw z przyszłością i ciężkim uczuciem... Wszystko nie wydaje się takie wyimaginowane, tylko takie bliskie, obecne, powszechne...
OdpowiedzUsuńBrak słów.
Jak opisać Twój talent - nie wiem. Widać, że masz do tego jakiś dryg. Jakiś... Cudowny! Umiesz przekazywać uczucia bohaterów, dobrze opisujesz sytuację, postacie, wygląd. Jak nie kochać Twego pisania?
Masz nową fankę - stałą fankę. Twój adres bloga już widnieje w moich zakładkach i coś czuję, że szybko go nie usunę.
Pozdrawiam, czekam na nową notkę, życzę weny.
MK.
Bardzo lubię to opowiadanie ale strasznie mnie razi Harry i Ginny razem ona pasuje do Zabiniego te ich przekomarzania i temperamenty a Potter to taki nudziarz który w ogóle do niej nie pasuje. Rozdział świetny wreszcie relacje między synem a ojcem zaczynają się układać nie zniechęcaj się tylko pisz bo to potrafisz. Karola
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Mam nadzieję, że Hermiona i Draco stworzą kochającą się rodzinę dla ich synka! :)
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Supcio rozdzialł, ciekawe kiedy następny.... xD Ciekawe jak ten twój blog się skończy.... może szczęsliwie? :P
OdpowiedzUsuńNaadrobiłam :) Nienawidzę Astorii... jak wszawicy, zimnych powiewów wiatru, zbyt mocno wymalowanych nastolatek i tłustego mięcha :D Fuj! Ledwo przełknęłam te fragmenty, gdzie ona się pojawiała, ale za to kocham Dracona, Theo i mojego Diabełka, a ich było tu na tyle, że bardzo mi się podobało :) Radzisz sobie całkiem dobrze! Wspominałam już, że ciąża Hermiony - nastolatki, nie jest moim ulubionym motywem, ale Andrew i te jego słodkie seplenienie, w zupełności podbija mój gust i serce :) Czekam na ciąg dalszy i życzę Ci weny... Nie gniewaj się jeśli nie zostawiam tu zbyt wielu komentarzy, czasem przez 3 miesiące niczego nie czytam, by potem w jeden weekend nadrabiać - jestem okropna, wiem :D Wybacz, obiecuje jednak się tu jeszcze zjawić!
OdpowiedzUsuńVenetiia
czadowe opowiadanie
OdpowiedzUsuń