sobota, 30 listopada 2013

Rozdział jedenasty

    Siedzieli naprzeciwko siebie w ciszy. Obydwoje nie mięli pojęcia ile czasu minęło – dwadzieścia minut, a może dwie godziny? Nawet Andrew wydawał się dziwnie onieśmielony. Przerzucał Złotego Znicza z dłoni do dłoni, mając nadzieję, że Draco do niego podejdzie i się z nim pobawi.
    Za oknem rozpadało się na dobre. Z najbliższego buka spadły ostatnie pomarańczowożółte liście, przykuwa wszy tym samym uwagę byłych zakochanych. Spojrzeli na siebie w tym samym czasie, walcząc o to, kto pierwszy ulegnie i oderwie wzrok. Żadne z nich nie miało ochoty odpuścić. Tym bardziej Hermiona, która nie lubiła słuchać docinków Dracona na temat, jaki to on jest wspaniały, że zawsze wygrywa i och i ach i ech. Kobieta chciała uzyskać nad nim jak największą przewagę, ponieważ święta w Alpach wydały jej się naprawdę w porządku. Czy chciała go do tego wyjazdu namówić, tylko dlatego, żeby Andrew miał wreszcie pełne, rodzinne święta? Czy może też dla samej siebie?
    Brunetka ciągle nie spuszczając wzroku ze stalowoszarych oczu blondyna, pokręciła lekko głową, dając jemu do zrozumienia, że nie odpuści, a sobie, żeby przestała myśleć, że Malfoy wciąż coś dla niej znaczy. Dała sobie jasno do zrozumienia, że nie chce dopuścić do siebie uczuć, którymi kiedyś darzyła siedzącego przed nią już mężczyznę.
    Draco tylko uśmiechnął się w ten swój pewny siebie, wredny sposób, pozostawiając skrępowanie daleko w tyle. Oparł się wygodnie o oparcie sofy, rozkładając ręce na jej oparciu. Hermiona lekko prychnęła i poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Nie daj się podejść, wytrzymasz jeszcze chwilkę. Powtarzała w myślach, lecz nic jej to nie dawało, ponieważ sylwetka blondyna powoli zaczynała się rozmazywać. Poddając się, szybko zamknęła oczy i podniosła prawą dłoń, pokazując, by się w ogóle nie odzywał. Otworzyła z powrotem oczy, nie ciesząc się z widoku usatysfakcjonowanego blondyna.
-Proszę, nie zaczynaj i wysłuchaj mnie przez chwilę. –Draco przytaknął skinieniem głowy. –Wiem, że wolałbyś święta spędzić ze swoją rodziną, a w szczególności ze swoją narzeczoną, ale sądzę, iż te kilka dni nie zmieni nic w twoich relacjach z Astorią, tylko polepszy stosunki między tobą, a Andrew. –przez chwilę, która wydawała się Hermionie wiecznością, Draco przyglądał się siedzącemu na dywanie chłopczykowi, który nadal trzymał Złoty Znicz w ręku. –Jak myślisz? –powoli zwrócił swoje spojrzenie na brązowowłosą. –Osobiście, wolałabym zostać tutaj i nacieszyć się samą obecnością Andrew, ale… -urwała, nabierając głęboko powietrza. Draco zmrużył oczy i przybliżył się w stronę Hermiony, która zaczęła wyginać swoje palce w nerwowym geście. –Gdy już Andrew wie, że ma ojca, a ty, że masz syna, mogłabym nareszcie dać mu kilka prawdziwych rodzinnych chwil. On na to zasługuje, w końcu, to tylko dziecko. –nie spojrzała na Draco, ale wiedziała, że jej wypowiedź nim lekko wstrząsnęła.
-Może nie będzie, aż tak źle. –uśmiechnął się lekko i położył swoją dłoń na jej, sprawiając, że przez ciało Hermiony przebiegł, tak bardzo niechciany dreszcz. –Zrobię to dla Andrew. –podniosła głowę, przez chwilę zatracając się w oczach mężczyzny, na którego ustach nadal gościł jej ulubiony uśmiech.
-Dziękuję. –szepnęła i odruchowo przymknęła oczy, gdy Draco zabrał z powrotem swoją zimną dłoń.
-Chcesz ze mną łapać znicza, Andrew? –usłyszawszy pytanie Draco, Andrew gwałtownie podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
-Tak! –podbiegł do wciąż uśmiechniętego blondyna, podając mu złotą piłeczkę.
    Resztę wieczoru Hermiona spędziła na przyglądaniu się, jak jej były chłopak i ich syn cieszą się swoim towarzystwem. Chcąc, czy nie chcąc, musiała dopuścić do siebie myśl, że wspaniale by było, gdyby tak wyglądały codzienne wieczory.

    Grudzień przyszedł szybciej, niż wszyscy się spodziewali. Na ulicach zostały rozwieszone wszelkiego rodzaju świąteczne, świecące dekoracje, a sklepy były wypełnione milionami zabawek dla dzieci. Draco szedł razem z Blaisem i Teodorem do tego samego centrum handlowego, który odwiedzili ponad dwa tygodnie temu. Szósty grudnia był wyjątkowym dniem, szczególnie dla jednego małego, niebieskookiego chłopca, który wprost zarażał wszystkich dookoła szczęściem.
    Draco od razu zauważył Andrew, który jadł rogalika z dżemem, mówiąc o czymś zawzięcie. Jak na czterolatka mówił, jak najęty. Hermiona siedziała obok swojego synka, przed nią rudowłosa Ginny wraz z Harrym, ale to nie to sprawiło, iż szczęki trójki przyjaciół wylądowały na ziemi. Otóż, obok Andrew siedziała Pansy Parkinson w całej swojej okazałości. Kobieta wpatrywała się w swoich byłych przyjaciół z mieszaniną uczuć, lecz to determinacja i pewność siebie dominowała, czego każdy z osobna się najbardziej przestraszył. Pierwszy do stolika podszedł Teodor i widząc, że bez żadnych przeszkód usiadł na wolnym miejscu obok Pansy, Draco i Blaise ruszyli już pewniejszym krokiem.
-Dotarliście. –Hermiona uśmiechnęła się do nich, wskazując im wolne miejsca obok Ginny i siebie.
-Uwierzysz, gdy powiem, że Draco pamiętał drogę do tego miejsca? –zapytał Blaise, uśmiechnąwszy się szeroko do Ginny, koło której usiadł. Ta przewróciła oczami, upijając kawy z filiżanki.
-Robiłem przecież tutaj zakupy. –mruknął blondyn, usadowiwszy się pomiędzy Hermioną, a Harrym, któremu podał rękę w geście powitania.
-Pansy, może powiesz nam, dlaczego wszyscy mieliśmy się tutaj spotkać? –odezwała się Ginny, uśmiechając się ciepło w jej stronę.
-Chciałam was wszystkich spotkać, jak za dawnych szkolnych lat. Słyszałam, że Draco i Hermiona będą spędzać święta razem, ale muszę dowiedzieć się tego osobiście, bo nie wierzę, że Astoria puści Draco tak łatwo. –zaśmiała się, nie przejmując się piorunami bijącymi z oczu blondyna.
-Powiedzieliśmy, że Draco wyjeżdża na szkolenie do Francji. –odpowiedział Blaise.
-I Astoria zgodziła się, żeby Draco wyjechał na święta za granice? Tak.. po prostu? –jej idealnie wymodelowane czarne brwi podjechały na prawie sam czubek czoła. –Nie wierzę. –pokręciła z niedowierzaniem głową i zamieszała cukier, który wsypała przed chwilą do gorącej kawy.
-Miała z nim porozmawiać. –zabrał tym razem głos Teodor. –Rozmawiała z tobą? –spojrzał na swojego przyjaciela, który był totalnie zbity z tropu.
-Na ten temat ze mną nie rozmawiała. –odpowiedział, sztywniejąc.
    Wszyscy przyglądali się blondynowi z zaciekawieniem, lecz on nadal wpatrywał się w jeden punkt, którym okazała się wcześniej wymieniona kobieta.
    Astoria z gracją zmierzała w ich kierunku, poprawiając swój kremowo czarny żakiet. Pierwszą osobą, która się zorientowała, że Draco zobaczył swoją narzeczoną, byłą Hermiona, której tętno nagle przyspieszyło. Czy Astoria wie, że Draco ma z nią syna? Przyciągnęła Andrew do siebie, mocno go obejmując.
-Witajcie. –powitała ich z wymuszonym uśmiechem. Blaise westchnął, zdając sobie sprawę, że to spotkanie nie skończy się na wypytaniem Andrew o jego wymarzony prezent świąteczny. Ginny podniosła prawą brew, tak samo, jak Pansy, czego skutkiem było usilne zatrzymanie śmiechu, chcącego się uwolnić z ust kobiet. Harry przyjrzał się uważnie Astorii, a potem Draco, by zauważyć, że nie układa im się najlepiej.  –Szukałam ciebie, Draco. Chciałam z tobą porozmawiać. –z ust Teodora wydobyło się ciche acha. Dając Draconowi do zrozumienia, że ta ich rozmowa skończy się co najmniej kłótnią.
-Jasne, ale może spotkamy się u mnie za godzinę? –odparł, nie chcąc wszczynać kłótni w typowo rodzinnej restauracji.
-W porządku. –znowu uśmiechnęła się, udając, że sytuacja jest jej na rękę. –Tylko nie zapomnij. –przetasowała wszystkich wzrokiem, zatrzymując go na Andrew. Nie ukrywając wrednego uśmieszku, kiwnęła Hermionie na pożegnanie.
    Ginny wraz z Pansy dały upust emocjom i zaczęły się głośno śmiać, a Hermiona, jak sparaliżowana patrzyła w miejsce, w którym przed chwilą znajdowała się Astoria. Teodor nachylił się w jej stronę, budząc ją z transu.
-Wszystko w porządku? –zapytał, wpatrując się w nią z troską wymalowaną na twarzy. Kobieta zaskoczona tak wyraźnie wypisanymi uczuciami na twarzy Teodora nie wiedziała co odpowiedzieć.
-T-tak. –mruknęła, próbując się uśmiechnąć. –Po prostu, byłam w lekkim szoku.
-Ok. Nie będę nic od ciebie wyciągać. –uśmiechnął się lekko i położył dłoń, tak samo, jak Draco ostatniego spotkania. Jej serce przyspieszyło, ale nie z powodu gestu Teodora, tylko z powodu wzroku jakim ją i bruneta potraktował blondyn.
    Teodor szybko zabrał dłoń, udając, że nie zauważył morderczego spojrzenia przyjaciela.
-Powodzenia Smoku. –Draco, zły na siebie, że tak zareagował na zachowanie Teodora, zacisnął pięści i spojrzał w stronę Blaise’a, który skończył rozmawiać z Pansy.
-Masz na myśli rozmowę z Astorią? –czarnoskóry przytaknął skinieniem głowy. –Nie będzie tak źle. Przechodziłem przez gorsze rzeczy. –wstał od stolika, sprawiając, że całą piątka znowu zatrzymała na nim wzrok. –Cześć, Andrew. Spotkamy się dopiero na święta. Trzymaj się. –podał mu rękę, którą mały energicznie potrząsnął.
-Tes sie tsymaj. –uśmiechnął się ukazując dwie szparki w zębach. Draco odwzajemnił jego uroczy uśmiech.
-Nie przyjdziesz w sobotę? –usłyszał niepewny głos Hermiony, która poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Draco spojrzał w jej oczy, nie mogąc uwierzyć, że brązowowłosa czuje do niego żal.
-Muszę pozałatwiać sprawy odnośnie wesela. Przykro mi, ale zobaczymy się dopiero w Alpach. –nie czuł się dobrze, wiedząc, że ich, jego zdaniem, nieco intymną wymianę zdań, słyszy aż pięć osób. Nie zdziwiłby się, gdyby Andrew coś z tego zrozumiał. Chłopiec jest naprawdę inteligentny, jak na swój wiek.
-Rozumiem. –Hermiona chrząknęła, czując gulę gnieżdżącą się w jej przełyku. –Do zobaczenia dwudziestego piątego grudnia. Draco wahał się, czy nie uścisnąć jej ręki na zgodę, lecz ta dziesiątka oczu uniemożliwiało mu podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Odważył się tylko na skinienie głowy i odszedł.

    Sobotni wieczór, który Hermiona miała spędzić z Andrew i Draco przesiedziała na wpatrywaniu się w grad padający za oknem. Przecież wmawiała sobie, by przestać myśleć o Malfoy’u, ale przez to dwuznaczne pożegnanie, nie mogła spać. Draco dał jej dobitnie do zrozumienia, że ma narzeczoną, i że weźmie z nią ślub, do które się od dawna szykują. Czy blondyn zdał sobie sprawę z tego, jak jego wypowiedź zabrzmiała? Ją to nie obchodziło. Znowu ją zostawił, znowu jej za insynuował, że nie jest dla niego nikim ważnym. Zrobił to samo, co cztery lata temu.
-Kiedy zobacymy tate? –zadrżała, gdy Andrew usiadł koło niej i nazwał Draco swoim ojcem.
-Za dwa tygodnie. –okryła go kocem, który zakrywał jej ramiona i przytuliła synka najmocniej, jak mogła.
-To dlugo? –zadarł do góry głowę, by spojrzeć Hermionie w oczy.
-Zanim się obejrzysz będziemy jeździć na nartach. –pocałowała go w czółko, wyrażaj tym gestem miłość, którą darzyła tego małego szkraba. Andrew wyciągnął rękę w stronę jej ucha. Poczuła w tym miejscu lekkie trzepotanie skrzydeł, które wydawał Złoty Znicz. Mały zręcznie go złapał i ścisnął mocno w swojej małej dłoni. –Lubisz tego znicza? –zapytała, chcąc poznać zdanie Andrew.
-Jest swietny! Będe glał w Klidica lazem z wujkiem ‘Alym i tatą! Będe najlepsy! –chłopiec zawsze był pełny energii i widział promyk nadziei we wszystkim, ale Hermiona nigdy nie czuła takiego szczęścia, które wypełniało ją całą od środka, gdy Andrew mówił z uśmiechem na ustach o Draconie. Przez te wszystkie lata bała się dnia, w którym Malfoy i jej synek poznają prawdę i nie potrzebnie. Andrew był szczęśliwy, to jest dla niej najważniejsze.

    Minął tydzień, który był jednym z najgorszych tygodniu w życiu Dracona. Mężczyzna nie miał siły znowu użerać się z rodziną Astorii, która codziennie zjawiała się w Malfoy Manor na obiady.
-Słyszałam, że za pięć dni jedziesz do Francji szkolić młodych magomedyków? –zapytała pani Greengrass podczas kolejnego spotkania.
-Tak, to prawda. Pan Orwell powierzył mi naprawdę odpowiedzialne zadanie, które może bardzo wpłynąć na moją przyszłość. –kłamanie przychodziło mu z jeszcze większą łatwością, niż podczas wojny.
-Rodzice muszą być z ciebie dumni. –dodała, uśmiechając się przymilnie.
-Jesteśmy ogromnie dumni. –zapewniła Narcyza, patrząc z dumą na swojego jedynego syna. Zrobiło mu się niedobrze, ponieważ wiedział, że przed swoją matką nie ukryje niczego. Czuł się również okropnie, okłamując ją, ale nie miał innego wyjścia. Coś mu podpowiadało, że święta spędzone z Hermioną i Andrew będą zupełnie inne. W pozytywnym sensie, rzecz jasna.
    Teodor, który tego popołudnia jadł z nimi obiad, spoglądał co chwilę na zegar wiszący za Draconem. Blondyn już od dłuższego czasu przyglądał się poczynaniom przyjaciela, ale nie chciał zakłócać idealnej ciszy niepotrzebnymi pytaniami. Zegar wybił szesnastą, stawiając nagle bruneta na nogi.
-Państwo wybaczą, ale jestem umówiony na spotkanie i nie mogę się spóźnić. –uśmiechnął się przepraszająco do Narcyzy, która nie wyglądała wcale na zdenerwowaną.
-Oczywiście, nikt cię nie zatrzymuje, Teodorze. –odpowiedział Lucjusz, wskazując mu drzwi wyjściowe.
-Gdzie idziesz? –blondyn zatrzymał go, gdy wyszedł przed rezydencję. Brunet nerwowo przeczesał włosy.
-Idę na kawę do Hermiony. –Draco stanął, jak wryty nie wierząc w słowa, które wypłynęły z ust przyjaciela. –Chyba wolno mi się spotkać z dziewczyną na kawę, prawda? –zapytał, zaczynając się denerwować.
-Nie zabronię ci niczego, Teo. –spojrzał w górę na szare chmury. Wciągnął zimne powietrze i spojrzał twardo na bruneta. –Dlaczego Hermiona? Chyba nie zapomniałeś, że to moja była dziewczyna?
-Właśnie, Draco. Była dziewczyna. –blondyn poczuł się, jakby ktoś zrzucił na niego tonę gruzu. Czy Teodor właśnie zasugerował, że będzie chciał spotykać się z Hermioną? Niemożliwe.
-Pamiętaj, że jadę z nią na święta. Nie zagłębiaj się w znajomość, która może się skończyć szybciej, niż myślisz. –gdyby można było transmutować słowa wypowiedziane przez człowieka, słowa blondyna przybrałyby postać noży. Draco zabrzmiał groźnie. Zdziwienie wymalowane na twarzy Teodora utwierdziło Malfoya w przekonaniu, że mógł zabrzmieć nieco zazdrośnie.
-Nie chcę wchodzić z tobą na wojenną ścieżkę, Draco. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale straciłeś naprawdę wspaniałą kobietę. Chcę po prostu z nią porozmawiać, pokazać jej, że może mieć we mnie przyjaciela, takiego jakim byłeś dla niej ty. –mężczyźni jeszcze chwile mierzyli się wzrokiem, po czym Teodor odszedł, teleportując się za bramą Malfoy Manor.  
    Jedynie na co blondyn miał siłę było kilkukrotne kopnięcie leżącego na ziemi kamyka, który przyozdabiał ścieżkę prowadzącą do ogrodu Narcyzy Malfoy.
-Wszystko w porządku? –usłyszał za sobą głos swojej matki. Odwrócił się powoli, lecz gdy zauważył za postacią rodzicielki Astorię, stracił jakikolwiek zapał na rozmowę.

-Oczywiście, chodźmy do środka. –mruknął, omijając szybko Narcyzę i wchodząc do kominka, by znaleźć się w końcu w swoim własnym mieszkaniu.

Postanowiłam dodać rozdział dzisiaj z dwóch powodów: są Andrzejki i jest to ostatni dzień listopada. 
Już za 24 dni święta! :) Nie wiem, czy dodam kolejną część do 12 grudnia, ponieważ w tym czasie będę pisać próbne egzaminy gimnazjalne, więc nauka jest dla mnie priorytetem. 
Jeżeli mi się uda, wstawię rozdział jedenasty 6 grudnia w Mikołajki :)
Czy jestem zadowolona z powyższej pracy? Nie w 100%, ponieważ czuję, że rozdział jest naprawdę nudny. Do tego krótki, posiada tylko 5 stron Worda...
Kolejny będzie już o Wigilii Bożego Narodzenia i o pierwszym dniu w Aplach, więc nie powinien być taki zły ;) Wczoraj przeczytałam epilog na Echo Naszych Słów i czułam się tak, jakby ktoś odebrał mi i zniszczył niezwykle ważną cząstkę mojej osobowości. Ta przepiękna historia pozostanie na zawsze w moim sercu. Kto nie czytał ENS powinien to zrobić natychmiast! http://echo-naszych-slow.blogspot.com/ :)


11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział.
    Zazdrosny o Hermionę Draco jest uroczy.
    Mam nadzieję, że święta spędzą w przyjemny sposób.
    Uwielbiam Andrew. On jest taki kochany.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny, w sumie to dlatego go czytam :P
    Ciekawe co się stanie na świętach w Alpach ... <3 Ten cytat, że te święta będą inne, w sensie pozytywnym czy jakoś tak brzmi mi cały czas w uszach (chociaz powinien w oczach, ale kit :P). Ahhhh jak ja bym chciała, żeby do siebie wrócili .....
    Pozdrawiam,
    Życzę weny,
    Agnes Delaquere

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział rzeczywiście nic się takiego nie zdarzyło ale jest świetnie..) Jeju jak ja bym chciała jechać na święta w Alpy z takim Draco lub Blaisem. Czyżby Teo podbijał do Hermiony? ciekawe bardzo ciekawe. Czekam na Blinny mam nadzieję że zrobisz mi mikołajkowy prezencik w postaci Blaisa i Rudej razem..) Pozdrawiam Karola

    OdpowiedzUsuń
  4. Super zresztą lubię to opowiadanie. Też czekam na prezent w postaci Blinny. Draco jest zazdrosny o Teo wydaje mi się że Nott robi to specjalnie żeby właśnie był zazdrosny. Czekolada

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa po raz kolejny jestem zachwycona. nie moge sie doczekać tego jak zakończy sie ta cudowna historia!!!!!! :D Boże powtarzam sie :D hahaha kocham tą historie koniec :D kocham twoje opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkiem fajny rozdział więc nie masz z czego być niezadowolona. Cieszę się że draco z Hermioną wyjeżdżają do Szwajcarii. Mam też nadzieję że doczekam się Blinny uwielbiam ich. Pozdrawiam Oliwka

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie jest fantastyczne. Czekam na Zabiniego i Ginny bo chciałabym żeby byli razem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow,. Andrew jest taki słodki! ♥ Naprawdę związałam się z tym opowiadaniem. A teo? Lubię go, ale z Mionką to on ma się tylko przyjaźnić! I nic więcej ... :)
    Pozdrawiam i dawaj następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział fantastyczny dzieciak z tego małego Andrew zresztą wszystkie dzieci są cudowne. Tez chce Blinny bo są genialni i czuć między nimi chemię. Miss Doskonałości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wcale nie nudny bardzo fajny rozdział. Naprawdę liczę że uda Ci się wstawić nowy rozdział w mikołajki..) Byłby idealny prezent. Muffinka

    OdpowiedzUsuń
  11. Hue, hue, hue jestem w końcu :D
    Jak dla mnie rozdział niesamowity *.*
    Podoba mi się to w jaki sposób Herm próbowała przekonać Dracona na temat wyjazdu w Alpy :D W dodatku to jego spojrzenie :P Mówiło wszystko, he he :D
    Spotkanie w kawiarni również przypadło mi do gustu :D No... może do momentu aż wtargnęła Astoria xD Nigdy jej nie lubiłam i chyba już nie polubię :x Sama nie wiem dlaczego, tak jest i tyle xD
    Jest strasznie zarozumiała - jednak jest powód :D
    No i w ogóle.. Krótka wymiana zdań na temat soboty... :3 To też było super :D
    No i najlepsze w tym rozdziale:
    "-Gdzie idziesz? –blondyn zatrzymał go, gdy wyszedł przed rezydencję. Brunet nerwowo przeczesał włosy.
    -Idę na kawę do Hermiony. –Draco stanął, jak wryty nie wierząc w słowa, które wypłynęły z ust przyjaciela. –Chyba wolno mi się spotkać z dziewczyną na kawę, prawda? –zapytał, zaczynając się denerwować.
    -Nie zabronię ci niczego, Teo. –spojrzał w górę na szare chmury. Wciągnął zimne powietrze i spojrzał twardo na bruneta. –Dlaczego Hermiona? Chyba nie zapomniałeś, że to moja była dziewczyna?
    -Właśnie, Draco. Była dziewczyna. –blondyn poczuł się, jakby ktoś zrzucił na niego tonę gruzu. Czy Teodor właśnie zasugerował, że będzie chciał spotykać się z Hermioną? Niemożliwe."
    Hue, hue, hue :3 Ale Theo go zgasił :D Już go uwielbiam ^^ Nie no ale na serio xD Ten tekst był genialny :D Od razu Draco się zamknął ^^

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim!

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń