wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział trzynasty

- Draco. -Hermiona nerwowo poprawiła włosy i delikatnie uśmiechnęła się w jego stronę. Blondyn odwzajemnił ten gest, powoli podchodząc do lekko zdenerwowanej Hermiony. Po chwili Draco poczuł uderzenie, które spowodowało małe ciałko Andrew.
- Cześć, młody. -jego uśmiech powiększył się dwukrotnie. -Gotowy na podróż? -pogłaskał chłopca po jego rozczochranych, platynowych włosach, wywołując u niego śmiech.
-  Tak! -klasnął w ręce i podbiegł do Hermiony, prosząc o płatki z mlekiem.
Brunetka cały czas czuła na sobie wzrok Dracona, który w ogóle nie krępował się "wiercić" ją spojrzeniem. Blondyn musiał przyznać, że cieszył się z ich wspólnego wyjazdu. Nie chciał okłamywać Astorii, ale i tak od jakiegoś czasu nie układało mi sie za dobrze. Może właśnie przez te dwa tygodnie zda sobie sprawę, co tak naprawdę jest dla niego dobre. Jedno wiedział na pewno - drugi raz od Hermiony nie odejdzie.

    Piętnaście minut później zjawili się przed bramą wjazdową do ich własnego domku. Hermiona, jak urzeczona wpatrywała się w drewniany budynek, nie wierząc, że właśnie tam ma spędzić resztę miesiąca i zacząć nowy rok w Szwajcarii.
- Podoba wam się?
Draco stanął obok brunetki, łapiąc wolną rękę Andrew. Hermiona spojrzała na małą dłoń swojego synka, która teraz znajdowała się w większej dłoni Draco i poczuła, jak radość rozpiera każdą komórkę jej ciała.
- Tutaj jest przepięknie. -odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
    Weszli do przedpokoju, ciesząc się ciepłem pomieszczenia. Andrew z zaciekawieniem spoglądał w każdy kąt, a najbardziej zaciekawił go obraz, wiszący nad kominkiem w salonie. Ukazywał on jeźdźca, mierzącego mieczem w ogromnego niedźwiedzia, stojącego na tylnych łapach.
- Mogę ci opowiedzieć tą legendę. Wieczorem, gdy będziesz szedł spać. -Draco kucnął przy chłopcu, także wpatrując się w namalowaną scenę.
    Za to Hermiona patrzyła  na ich dwójkę, nie mogąc nacieszyć się ich widokiem. Tak bardzo chciała odpędzić od siebie uczucie, że nie potrzebuje Dracona i jego zainteresowania chłopcem. Chciała być zimna i oschła, ale za każdym razem miękła, gdy Malfoy zaczynał rozmawiać z Andrew. Jej złe nastawienie ulatywało szybciej, niż by chciała.
    Stanęła przy łóżku, znajdującym się w jej sypialni. Włożyła swoje ubrania do komody z ciemnego drewna. To samo zrobiła z ciuchami Andrew, po czym usiadła na kremowej pościeli, wpatrując się w ośnieżone pagórki i melancholijny krajobraz za oknem. Zamyślona nie zauważyła kiedy w drzwiach stanął Draco, trzymając kubek z herbatą.
- Mogę przeszkodzić? -zapytał, ale zanim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Draco usiadł koło niej, podając jej kubek.
- Dziękuję. -jej palce tylko przez kilka sekund dotknęły jego skóry, ale uczucie, które ten delikatny gest obudził było niesamowite.
- Jeżeli chcesz odpocząć mogę się zająć Andrew. Właśnie gotują się ziemniaki, więc najwyżej obudzę cię na obiad.
Hermiona otworzyła szeroko oczy.
- Już sie tak nie dziw. Myślisz, że skrzaty domowe mieszkają w moim mieszkaniu? -posłał jej jeden ze swoich wrednych uśmieszków.
- Wiesz, nie zdziwiłabym się, gdyby tak było. -odgryzła się.
Chwilę mierzyli się spojrzeniami, w ogóle nie czując skrępowania. Z ust Dracona nie schodził wredny uśmieszek, który zaczął już brunetkę irytować.
- Nie czujesz się, jak w piątek klasie, co? Zawsze posyłałeś mi takie kpiące uśmieszki. -mruknęła, upijając ciepłego napoju.
- Może trochę.
Hermiona westchnęła, wiedząc, że nie ma siły się z nim przekomarzać, więc zgrabnie go ominęła. Wyraz twarzy Draco zmienił się z pewności siebie na zdezorientowanie. W co ta dziewczyna z nim pogrywa?
Hermiona zeszła do kuchni. Przy stole siedział Andrew, oglądając bajki w telewizji.
- Pats, mamo! Mogę oglądac bajki i jesc w tym samym casie! - chłopiec wskazał palcem mały telewizor wiszący w rogu pomiędzy szafką, a oknem.
- Fajnie, co nie? - pocałowała malucha w policzek i zaczęła kroić warzywa na sałatkę.
- Jednak pomożesz mi w robieniu obiadu?
Draco stanął przy garnku, podwijając rękawy granatowej koszuli. Hermiona próbowała nie patrzeć w jego stronę, lecz blondyn złapał ją, jak na niego zerkała. Tym razem posłał jej delikatny uśmiech, czym sprawił, że brunetka lekko się zarumieniła.
- Nie patrz tak na mnie, bo mnie zdekoncentrujesz i podpalą mi się ziemniaki.
Rumieniec na policzkach Hermiony jeszcze bardziej sie pogłębił, wprawiając Dracona w śmiech.
- Przestań... - mruknęła. Andrew odwrócił wzrok od bajki, patrząc na dwójkę dorosłych z zaciekawieniem.
- Przecież nic złego nie powiedziałem. - uśmiechnął sie szeroko, wiedząc, że tym bardziej ją zdenerwuje. Lubił, gdy się denerwowała. Słodko wtedy marszczyła nos.
- Ty już wiesz o co chodzi. – zmrużyła oczy.
Obydwoje nie mogli się opanować, by zerkać w swoją stronę, a Andrew, chociaż miał tylko cztery lata, zauważył, że coś ciekawego pomiędzy jego mamą, a Draco się dzieje. Nikt nie spodziewa się po małym chłopcu, że zrozumie uczucie miłości, którą można darzyć nie tylko swoją matkę i ojca. Cóż, Andrew był naprawdę inteligentnym chłopcem i już w tak młodym wieku wiedział, że jego mama musiała kochać Pana Doktora i w drugą stronę, inaczej Pan Doktor nie byłby taki miły i nie zostawiłby swojej rodziny dla niego. Wiedział też, że jego mama musiała mieć ważny powód, by nie mówić mu, dlaczego Pan Doktor nie może z nimi mieszkać i być jego tatą cały czas.
 „Muszę coś zrobić. Chcę, żeby mama i tata byli razem cały czas”. Pomyślał i zeskoczył z krzesła.
- Co będziemy dzisiaj lobić? – zapytał Hermionę, ciągnąć ją za skrawek swetra.
Brunetka przemieszała ostatni raz sałatkę.
- Chyba zostaniemy w domu. – zwróciła swój wzrok na Dracona, który w tej chwili sprawdzał, czy kurczak dobrze się piecze.
- Myślałem, by po obiedzie pójść na spacer. – odpowiedział, zamykając drzwiczki piekarnika. – Wiecie, zwiedzić okolice, przyzwyczaić się do tutejszej pogody. – uśmiechnął się do nich zachęcająco.
- W sumie, to nie jest zły pomysł. Prawda, Andrew? – Hermiona i Draco oczekiwali odpowiedzi chłopca, który energicznie pokiwał głową i w środku skakał z radości.
- A ulepimy bałwana? – zapytał z iskierkami w oczach.
- Oczywiście, że tak. – odpowiedziała Hermiona i zaśmiała się, gdy Draco szybko wziął Andrew na ręce.
- Ulepimy tak bardzo wysokiego bałwana!
Draco podniósł go, pokazując chłopcu, jak ich wspólny bałwan będzie duży oraz udając, że chłopiec jest samolotem.
Gdyby ktoś obcy wszedł teraz do kuchni, pomyślałby, że ta trójka jest bardzo szczęśliwą rodziną. Czy byli szczęśliwi? W tej chwili na pewno, a Hermiona miała nadzieję, że ta chwila będzie trwała wiecznie.

    Zjedli obiad w naprawdę miłej atmosferze. Andrew  zadawał zabawne pytania i komentował wszystko, co wpadło mu do głowy. Draco wytłumaczył mu na czym polega zaklęcie Accio, którego użył, by przywołać sok i powiedział mu, by poczekał z legendą do wieczora, bo wtedy nastanie atmosfera tajemniczości. Hermiona nie mogła opanować śmiechu i bała się, czy przypadkiem nikt na zewnątrz jej nie usłyszy, co Draco skwitował jego zwykłym, żartobliwo – wrednym tonem i słowami:  „Nie martw się. Na pewno nie brzmisz, jak foka krztusząca się kawałkami mięsa”. Za co dostał ścierką w ramię.
    Godzinę później ubrali się ciepło i wyszli z domku. Pogoda nadal wprawiała Hermionę w stan melancholii i gdyby nie determinacja Andrew, najchętniej poszłaby spać.
Promienie słoneczne przebijały się przez białe chmury i rozchodziły po bladoniebieskim niebie, a lekki, chłodny wietrzyk orzeźwiał spacerowiczów. Pogoda była idealna na aktywny wypoczynek.
- Dostałeś wieści na temat pana Harborne? – Hermiona zapytała Draco, martwiąc się, że odpowiedź Draco nie przyniesie dobrych informacji.
Blondyn przeczesał włosy i pokręcił przecząco głową.
- Nie chciałbym usłyszeć złych wiadomości, więc jeżeli w trakcie urlopu to się stanie, nie sądzę, by mnie szybko poinformowali. Pan Harborne nie był tylko moim pacjentem, wiesz? Rozmawiałem z nim o wiele swobodniej, niż z własnym ojcem.
Urwał, przypominając sobie, że Hermiona trzyma pewien dystans. Nagle wpadła mu pewna myśl do głowy.
- Mogę wiedzieć o czym rozmawialiście w Wigilię?
Hermiona zatrzymała się razem z Andrew, którego trzymała za rękę.
- Oh, to nic takiego. – poprawiła szalik, starając się nie spojrzeć w te błękitno szare oczy.
- Na pewno? Coś widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. – podszedł do niej bliżej i położył rękę na jej ramieniu. – Nie chcesz, to nie mów.
Hemriona przytaknęła skinieniem głowy, ruszając w dalszą drogę.
- Ale i tak to z ciebie wyciągnę. – powiedział dość cicho, prawie szeptem. Hermionę przeszedł lekki dreszcz.
Chwilę zastanawiała się, co on planuje i uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, jak przebiegłym wężem jest Draco. W końcu, niegrzeczni chłopcy od zawsze podobali się dziewczynom. Czy dlatego się w nim zakochała i nie może o nim zapomnieć?
Westchnęła i uścisnęła dłoń Andrew, który zawzięcie przedzierał się przez puszystą kupkę śniegu, po której szli.
Przez kilkanaście minut szli w ciszy. Draco przyspieszył, odgarniając nogami śnieg, by Hermiona i Andrew mieli lepsze warunku do przejścia.
- Może wezmę go na ręce? – zapytał blondyn, gdy Andrew kichnął.
Hermiona przytaknęła skinieniem głowy, nie zauważając, jak uśmiech wchodzi jej na usta, gdy Draco podniósł chłopca i przytulił go do siebie.
- Ciekawe czy jest tutaj jakaś kawiarnia. – pomyślała głośno, po czym zaczęła rozglądać się dookoła.
- Ale ja chce lepic balwana! – Andrew obrócił głowę w stronę Hermiony, robiąc zawiedzioną minę.
- Ulepimy go, kochanie. Warto jednak poszukać przytulnego miejsca, by napić się ciepłej herbatki. – pocałowała go w policzek. Do jej nozdrzy doszedł zapach delikatnych perfum Dracona. Znała skądś ten zapach. I nagle ją oświeciło. „Nie możliwe. Znowu je czuję”, pomyślała, zdając sobie sprawę, że już drugi raz od czterech lat czuje zapach perfum, które podarowała Draconowi na jego urodziny w siódmej klasie. Po raz kolejny nie mogła w to uwierzyć. Po raz kolejny Draco Malfoy ją dzisiaj zadziwił.
- Draco – zaczęła, nie wiedząc, czy zadać mu to pytanie. „Raz się żyje, Miona”, dodała sobie odwagi i usłyszawszy jego „Tak?”, dokończyła – Masz może swoje ulubione perfumy?
Draco podniósł lewą brew przez chwilę zastanawiając się, co na myśli miała Hermiona.
- Masz na myśli te, których dzisiaj użyłem? – brunetka przytaknęła.
Blondyn uśmiechnął się zawadiacko, po czym spokojnie poprawił Andrew na swoim ramieniu.
- Tak bardzo spodobał mi się ich zapach, że musiałem zainwestować w kolejne buteleczki. Uwierz mi, że nie było to łatwe, ponieważ kupiłaś je w mugolskiej drogerii, a ja nie byłem i nadal nie jestem obeznany w mugolskim świecie.
Hermiona nie wierzyła własnym uszom. Czy kiedykolwiek zacznie wierzyć w słowa, które wypowiada Draco? Przecież to nie możliwe, żeby po tylu latach nadal o niej w jakiś sposób myślał. Ma przecież narzeczoną. Trwają przygotowania do jego ślubu.
W takim razie, dlaczego jest tutaj? Z nią? Z Andrew?
- Jesteś zdziwiona? – zapytał, patrząc na nią z zaciekawieniem i… zadowoleniem. – Nie dziwię się. Ja też bym nie uwierzył, gdybyś coś podobnego powiedziała.
- Nie mogę zaprzeczyć, że mnie zaskoczyłeś. – odpowiedziała, wkładając ręce do kieszeni płaszcza.
Skręcili w nieznaną im stronę. Szli ciągle tym samym chodnikiem, mając nadzieję, że znajdą miejsce na zabawę z Andrew, który zaczynał usypiać na rękach Dracona.
- Chyba musimy się wrócić. - Hermiona wskazała głową na śpiącego Andrew.   
- Naprawdę? – w głosie Draco słychać było zawód.- Chciałem z nim ulepić tego bałwana.
Hermiona zaśmiała się, kiwając głową z niedowierzeniem.
- To dlatego tak dobrze czuje się w twoim towarzystwie.
Draco przekrzywił głowę w prawą stronę.
- Nie rozumiem.
- Ty sam jesteś dużym dzieckiem. – poklepała go po ramieniu, po czym ruszyli w stronę ich tutejszego domu.

    Drogę powrotną przebyli w ciszy. Draco nie narzekał na skurcz w prawej ręce, chociaż Hermiona od jakiegoś czasu widziała, jak blondyn próbował przenieść ciężar ciała Andrew na drugą rękę. Musiało mu naprawdę zależeć, by nie obudzić chłopca.
„To miłe z jego strony”, pomyślała, otwierając drzwi wejściowe.
Przywitało ich ciepło ogrzanego pomieszczenia i zapach drewna. Draco ułożył Andrew na kanapie i przykrył go kocem, a Hermiona jednym machnięcie różdżki rozpaliła ogień w kominku.
- Kawy, czy herbaty? – zapytał, gdy weszli razem do kuchni.
- Poproszę herbatę. Najlepiej z cytryną. – uśmiechnęła się delikatnie, siadając przy stole.
Po niecałych dziesięciu minutach przed Hermioną stał kubek pełny gorącej herbaty.
- Dziękuję.
Ich spojrzenia spotkały się ponownie, ale tym razem nie walczyły, tylko szukały w sobie odpowiedzi na dręczące je pytania.
Ciepło brązu bijącego z oczu Hermiony powoli roztapiało serce Dracona. Tak, jak na ostatnim roku w Hogwarcie.
Szary błękit tęczówek Draco w tym momencie przypominał Hermionie niebo przykryte chmurami. Jego spojrzenie było smutne, niezdecydowane i tajemnicze. Tak, jak na ostatnim roku w Hogwarcie.
Draco powoli zbliżył się do Hermiony, która nie potrafiła się ruszyć. Samo spojrzenie blondyna sparaliżowało każdą komórkę jej ciała. Chciała uciec. Zrobić wszystko, by jego usta nie dotknęły jej własnych.
„Na pewno tego nie chcesz?”, szumiało jej w uszach.
Draco był blisko, stykali się nogami. Ona czuła zapach perfum, o których jakiś czas temu rozmawiali. On wpatrywał się w jej przestraszone oczy, nie wiedząc, dlaczego to robi. Po co ją kusi, jeżeli widać, że tego nie chce?
„Ona tego chce. Tak, jak ty.”, usłyszał w głowie głos.
Już ich usta dzieliły centymetry i ich serca przyspieszyły swój rytm, gdy Draco nagle się wyprostował i odsunął najdalej, jak mógł.
Podrapał się z zakłopotaniem po karku. Spojrzał na zaróżowiałe policzki Hermiony i jej zdezorientowany wyraz twarzy. Starał się uśmiechnąć, ale raczej wyszedł z tego grymas.
- Jak myślisz, Andrew będzie obrażony, gdy wstanie?
Postanowił zmienić temat, co nie pomogło, zważając na postawę i mimikę twarzy Hermiony.
    Brązowooka stała przy krześle, zastanawiając się, co przed chwilą się stało i kiedy w ogóle wstała z pozycji siedzącej.
„Czy ja naprawdę o mało co nie pocałowałam Malfoya? Tego, który ma narzeczoną? Tego, który mnie zostawił cztery lata temu? Tego, który jest ojcem mojego syna?”
    Zamrugała dwa razy i odwróciła wzrok od postaci Dracona.
- Nie mam pojęcia... - wymamrotała, po czym, starając się nie patrzeć na blondyna, weszła do salonu, gdzie spał Andrew.

    Przez resztę po południa, aż do wieczora, Hermiona zastanawiała się nad tym, dlaczego Draco chciał ją pocałować. Już kilka razy skarciła się za to, że zachowuje się, jak nastolatka, która pierwszy raz się zakochała, ale to nic nie wniosło do zmiany jej przemyśleń.
Draco zaś, leżał na łóżku w swojej sypialni, klnąc na siebie, że pozwolił emocjom wziąć górę. Co z tego, że ich relacje zaczęły się polepszać, kiedy on wręcz wymusza na niej pocałunek?
„Idiota”, mruknął po raz kilkusetny.
Andrew usiadł, wciąż zawinięty w koc. Ziewnął, przetarł zaspane oczka i spojrzał na siedzącą koło niego Hermionę i jej duchową nieobecność w salonie.
- Mamo...
Jego cichy głosik wybudził brązowooką z zamyśleń.
- Andrew. - uśmiechnęła się do niego. - Chcesz coś do jedzonka?
- Chce lepic balwanka.
- Oczywiście. - zaśmiała się pod nosem, ponieważ doskonale wiedziała, że ten mały nicpoń będzie chciał dokończyć to, co obiecali jej rodzice.
- A gdzie tata?
Oczy Hermiony zaszły łzami, których w żadnym wypadku nie zamierzała oglądać i czuć. Starła słoną ciecz z kącików oczu i pogłaskała Andrew po rozczochranych blond włosach.
- Już jestem. Gotowy na przygodę z Panem Bałwanem?
Usłyszała głos Dracona za plecami. Odwróciła pomału głowę i zobaczyła jego uśmiechniętą twarz.
„Czyli ta sytuacja naprawdę miała nie mieć miejsca...”, pomyślała, nie mogąc sobie darować, że przez kilka godzin dręczyła się tym „prawie pocałunkiem”.
- Mama idzie z nami? - zapytał Andrew, gdy był już gotowy do wyjścia.
Draco przyjrzał się uważnie Hermionie. Zmarszczył brwi, widząc, jak brązowooka stara się na niego nie patrzeć. Wiedział, że postąpił głupio, ale nie miał zamiaru leżeć bezczynnie na łóżku, gdy mógł bez większego skrępowania poznać bliżej Andrew.
- Dzisiaj jest pierwszy dzień Świąt. Mama na pewno z nami pójdzie. Prawda Hermiono?
Była Gryfonka zadarła wysoko głowę, posyłając Malfoyowi zimne spojrzenie. Uśmiechnęła się szeroko w stronę Andrew, który z zaciekawieniem patrzał to na Draco, to na swoją mamę.
- Pójdę wszędzie dla mojego małego księcia.
Pocałowała malucha w policzek i chwyciła za prawą rękę. Draco, jako pierwszy wyszedł z domku, przepuszczając ich w drzwiach.
Andrew poprowadził Hermionę, jego zdaniem, w jak najlepsze miejsce i zaczął zbierać śnieg w ręce.
Blondyn cały czas im się przyglądał. Podszedł do nich po cichu i stanąwszy za zajętą formowaniem kuli Hermioną pokazał patrzącemu na niego Andrew, by nic nie mówił swojej mamie. Chłopiec zakrył usta dłońmi, odzianymi w grube, granatowe rękawiczki i uroczo się zaśmiał. Draconowi samemu zachciało się śmiać, ale opanował się, chcąc, by jego mały plan się udał.
Szybko złapał Hermionę w tali i przewrócił się razem z nią na zimny śnieg. Brunetka krzyknęła, uderzając Draco w ramie.
- Malfoy! Ty idioto! - warknęła, wypluwając śnieg z ust.
Draco zaczął się głośno śmiać. Wyglądała tak uroczo, próbując wydostać się spod jego ciężaru. Po chwili spoważniał, widząc wzburzoną minę swojej ofiary.
- Tak, jestem idiotą. - odpowiedział poważnym tonem. Hermiona podniosła prawą brew.
- Przepraszam za to, co się wydarzyło w kuchni. Nie chcę, byś zadręczała się moim głupim zachowaniem. Mam zamiar spędzić nasz wspólny czas na dobrej zabawie. Co ty na to?
Hermiona westchnęła.
- Ja również.
Draco szeroko się uśmiechnął i znowu się zaśmiał. Koło nich stanął Andrew.
- Tato! Gniecies mamę! - wskazał palcem na wciąż leżącą pod nim Hermionę.
- Czy ja cie zgniatam? - zapytał tym swoim na wpół żartobliwym, na wpół wrednym tonem.
- Nie, w ogóle. - próbowała machnąć ręką. - Tylko żebra mi pękają.
Andrew pisnął, a Draco znowu się zaśmiał, pomagając Hermionie wstać.
- To co? Lepimy Pana Bałwana! - krzyknął blondyn i podszedł do kuli, którą zaczęła lepić brunetka.
- A może inaczej go nazwiemy? Pan Bałwan to trochę nudne imię. - zapytała Hermiona, poprawiając czapkę Andrew.
- Olaf! Bedzie mial na imię Olaf! *
Andrew podskoczył z radości, a Draco i Hermiona w tym samym czasie się uśmiechnęli.


*

Moi Kochani!
Należą Wam się OGROMNIE przeprosiny! Od ostatniego rozdziału minął miesiąc, dwa tygodnie i sześć dni. Aż musiałam policzyć, bo ta nieobecność na Wciąż Cię Kocham mnie zabijała od środka. Wytłumaczę się brakiem czasu, który zajmowała nauka i urodziny moich znajomych z klasy. Te tygodnie były naprawdę intensywne. Tak się nabiegałam, że teraz jestem chora :/
Wzięłam się w weekend za dokończenie tego bardzo spóźnionego rozdziału, który i tak dodaję dzisiaj, ponieważ w niedzielę nastały pewne "komputerowe komplikacje". Wybaczcie mi również i to! 
Chciałam tą część dodać najpóźniej 31 stycznia, z okazji urodzin Pewnego Pana <3 Ale się nie udało, więc pomyślałam o 6 lutym, ponieważ to był dzień moich urodzin :D Ale też nie wyszło. Co za szczęście...
Jednak! To nie znaczy, że mój monolog ma być smętnie zakończony! Rozdział 13 możecie nazwać także Podwójnym Urodzinowym Rozdziałem! A co tam! Nie co dzień kończy się 16 lat, a ja i ten Wspaniały Pan powinnyśmy dostać ten mały,  spóźniony prezent ;) 
Chociaż ON zasługuje na coś lepszego...
Już Was kochani nie zanudzam i mam nadzieję, że nie udusicie mnie przez ekrany komputerów. Proszę :( Jestem wdzięczna za każdego z Was i za ponad 20 TYSIĘCY wejść!!!! <3
Trzymajcie się ciepło i do szybkiego zobaczenia! 

* Imię bałwana zaczerpnęłam z bajki "Kraina Lodu".


14 komentarzy:

  1. Mam nadzieje że miedzy Mionką a Draco do czegoś dojdzie :D Cudo. Czekam na nastepny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ale to bardzo podoba mi się ta notka! :) I trzymam kciuki, żeby coś między nimi zaiskrzyło, tak na dobre :)

    ----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział.
    Cieszę się, że między Hermioną a Draco coś zaczyna się dziać.
    Andrew i lepienie bałwana, cóż za upór ;P
    Ciekawe jak upłyną im święta.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Lecz trochę krótki jak na mój niedosyt :c Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba było czekać ale jednak warto bo rozdział naprawdę bardzo mi się podobał :) Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale słoooodkooo ♥ Olaf ♥ Mój mąż. Musiałaś mi przypomnieć o tym słodziaku! ;p Dla niektórych warto się roztopić... Draco pewnie by się dla Miony roztopił ♥ Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdzialik :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda że tak późno ten rozdział, ale muszę powiedzieć, że nadrobiłaś czas jakością, bo to było naprawdę super i zdecydowanie warto było czekać :)
    Życzę dużo nowych pomysłów
    Tusia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż za dokładność, policzyłaś wszystko ;) Szkoda, że nie ma jeszcze godziny, minuty i sekundy =D Ale cóż, warto było czekać ;) Mam nadzieję, że na urodzinach dobrze się bawiłaś, a jak się uczyłaś to się NAuczyłaś ;* Co do rozdziału: genialny ;) A ten prawie pocałunek był zajebisty^^ Domyślam się, że ten ich "wyjazd" obróci ich życie do góry nogami *_* PS. KOCHAM TE ŚNIEŻKI, KTÓRE SPADAJĄ JAK SIE CZYTA TWOJE ROZDZIAŁY! Miałm to ostatnio napisac, ale nie chciałam ci spamić ;--; PS2. To ja se może poczekam na kolejny rozdział, co? <3 ♥
    Pozdrawiam,
    Życzę weny,
    Agnes Delaquere

    OdpowiedzUsuń
  9. jupii kiedy nastepny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Akcja się rozwija :D Szkoda, że nie doszło do tego pocałunku, ale może rzeczywiście jeszcze jest zbyt wcześnie.
    No nic, czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. doczekamy sie czegos nowego? :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny ;)) Hahah Olaf <33
    Kiedy nowy rozdział?? :cc

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoje opowiadanie jest naprawdę wciągające, nie mogę się doczekać tego jak to wszystko się rozwinie. Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz na tego bloga i dokończysz opowiadanie bo nie wiem czy przeżyję, jeśli się nie poznam dalszych losów Draco, Hermiony i ich synka! pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej!
    Doszłam do wniosku, że niewłaściwe z mojej strony byłoby nie pozostawienie komentarza po przeczytaniu tak wspaniałych, wciągających rozdziałów.
    Na początku pragnę zaznaczyć, że nie należę do grona wielkich fanów Pottera – można powiedz, że orientuję się mniejwięcej w takim stopniu, że ogarniam kto, co, jak i kiedy;D (mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tutaj tego za złe:) ).
    Po kolei. Buszując po Internecie trafiłam na wzmiankę na temat opowiadań dotyczących tej tematyki. Z czystej ciekawości postanowiłam zajrzeć i przeczytać coś takiego. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i bach! Przez parę godzin byłam odcięta od rzeczywistości – przede wszystkim nie skończyło się na jednorazowym przeczytaniu wszystkich rozdziałów. Doliczyć do tego należy czas w którym zaczęłam przy pomocy wujka Googl’a szukać informacji dotyczących bohaterów, aby lepiej poznać ich historie:). A więc ogromne gratulacje za zainteresowanie kogoś, kto niezbyt się w tym wszystkim orientował, do przeczytania tego opowiadania. Poza tym spodobało mi się bardzo w jaki sposób pokazujesz relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami, próbę naprawy tych relacji, odczucia jakie im towarzyszą, akcja płynie swoim tempem i (co najważniejsze) nie robisz z tego zbędnego romansidła. Twój sposób pisania pozwala wczuć się w postać i to jest świetne. Niejednokrotnie potrafiłaś wywołać u mnie uśmiech jak również smutek, gdy coś poszło nie tak, gdy coś zostało wypowiedziane, co nie powinno mieć miejsca. Mimo wszystko widzę iskierkę nadziei, że wszystko się ułoży. No i muszę to napisać – mały Andrew jest wspaniały!
    Podsumowując – trzymaj tak dalej i nie poddawaj się, bo moim skromnym zdaniem to jest naprawdę fajne i miło się czyta. Dzięki Twojemu opowiadaniu mogłam się na trochę oderwać od rzeczywistości za co dziękuję!
    Na pewno tu jeszcze nieraz zajrzę z nadzieją na kolejny rozdział.
    Życzę powodzenia, wytrwałości i masy kolejnych pomysłów!
    Pozdrawiam!
    Elirena

    OdpowiedzUsuń